Najstarszy (udokumentowany) sum żył 51 lat w pewnym stawie koło Strasburga. Miał tylko 150 cm długości.
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 525
Zalogowani 0
Wszyscy 525
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
krzysztofCz: Podoba mi się Twój
plan w punkcie (3)
:hihi ...(380622) Apr 04, @ 12:47:07
lecek:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(380622) Apr 03, @ 19:46:58
krzysztofCz: Tylko nie miej
złudzeń, że na
emeryturze będziesz
miał więcej cza ...(380622) Apr 03, @ 15:57:03
lecek: Jeszcze (jak dla mnie)
to trochę mało czasu
Mój
pracodawca wyz ...(380622) Apr 03, @ 10:34:12
krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U
mnie na morzu albo
wieje... albo nie
biorą : ...(59426) Apr 03, @ 09:01:48
krzysztofCz: To prawie wieczność...
mam nadzieję, że
dożyjemy do następnej
zbi ...(380622) Apr 03, @ 08:58:12
lecek: Byliśmy w Ustroniu.
Dwa dni wędkowania w
Wiśle. Na miejscu
okazał ...(59426) Apr 02, @ 19:02:39
jjjan: Wpłaciłem za następne
dwa lata.
Są dwie faktury, każda
za rok. N ...(380622) Apr 02, @ 17:57:24
jjjan: Wszystkim wszystkiego
dobrego ...(165) Mar 30, @ 08:46:37
krzysztofCz: Święta już za pasem
więc... Wszystkim
życzę zdrowych,
wesołych, R ...(165) Mar 29, @ 17:25:48
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Re: Rozważania starzika ( 1 ) (Wynik: 1) przez Czez dnia 27-08-2004 o godz. 14:01:32 | No i masz. Ani się spostrzegłem, a już na emeryturze. Tak szybko? Może i szybko, a może i nie. Tym razem nie będę wam pisał ciekawych historyjek z czasów kiedy byłem mały. Teraz podzielę się z Wami tym co od pewnego czasu zaczyna mnie dręczyć. Wszystko przez tę moją emeryturę. Pomalutku. Wiem, że szczyle nie będą tego czytać, bo po co mają się męczyć tą gwarą. Dorośli, nauczyciele, profesorowie, przeczytają ten tekst i zorientują się, że nic nowego nie odkryli, a mają takie same odczucia. W dzieciństwie jak w dzieciństwie – szkoła, pobawić się na podwórku, dostać pasy od ojca, polecieć na ryby. No i mamy sprawcę. To te cholerne ryby. Przyznam, że za moich czasów było tego wszędzie sporo. Najwięcej ryb było na tamie. Tam były karpie i szczupaki. Tam tez niejednemu gorzowska żyłka trzasnęła. Dzisiaj wiem, że te karpie wcale takie wielkie nie były. Jeśli trafił się taki 4 albo 5 kilo, to już cała kopalnia o tym mówiła. Były tez u nas inne wody. Za hałdami było ich aż cztery. Ale tam tylko karasie, liny i kiełbie. Zaraz za tamą była Lacha. To też był fajny staw, ale też dziki i karpi tam nie było. Lacha była mocno zarośnięta. Było mało miejsc gdzie można by było zasadzić się z kijem. Wszyscy chodzili na tamę, a Lacha odwiedzali tylko wtedy gdy ktoś coś ładnego tam wyciągnął. Taka rybą był lin. Nie brakowało tak karasia i wzdręgi, ale liny były najważniejsze. Raz Antek na Lasze pozbył się żyłki. Co to było za wydarzenie na podwórku i w szkole. Do niedzieli doczekać się nie mogliśmy. Cała grupa chłopaków się tam umawiała. Gustaw mój braciszek o rok młodszy ryb nie łowił. Mieliśmy z niego pożytek. Jak nas w niedziele rano mama na mszę goniła, to on musiał na nią iść, a my czmychaliśmy na ryby. Mama dla pewności, czy byliśmy na mszy pytała się co ksiądz na kazaniu mówił. Gustaw musiał nam to wszystko nam powiedzieć. Po to żeby zdążyć zaraz po kazaniu biegł do nas na Lacha, opowiadał nam i zaraz biegł z powrotem do domu żeby powiedzieć, że z Antkiem poszedłem do ogródka i przyjdę za godzinę, albo dwie. Potem pędził do domu Antka i mówił, że Antek będzie u nas na podwórku i przyjdzie trochę później. Tak to, parę godzin mieliśmy dla ryb. W sobotę wieczorem zanosiliśmy wędki na Lacha i kryliśmy je w sitowiu. Najgorsze było to, że musieliśmy bacznie uważać, aby na rybach się nie ubrudzić. Zdejmowaliśmy spodnie i koszule i łowiliśmy w majtkach. Zimno nam było cholernie, ale tylko na początku. Czy ojciec z matką się zorientowali, tego nie wiem. Myślę, że nie. Raz w sobotę się zgadaliśmy, że trzeba iść na Lacha i zapolować na lina. Wieczorem ukryliśmy kije i umówiliśmy się na niedzielę. Z gnojowiska w ogródku Antka nakopaliśmy gnojaków do słoika, które w sitowiu obok wędek ukryliśmy i czekaliśmy na niedzielę. Zamiast na mszę biegniemy na ryby. No i mamy problem z jakimś staruszkiem. Siedzi sobie na naszym upatrzonym miejscu i łowi. Takich sytuacji w moim życiu było sporo. Nawet jak byłem młodym chłopakiem musiałem się pogodzić, że na moim miejscu siedzieć będzie jakiś emeryt. Wiadomo oni mieli czas. Wtedy myślałem o mojej emeryturze. Jak tylko dożyję, cały czas będę na rybach. Wiadomo na emeryturze nie trzeba chodzić do roboty, a po co zawsze siedzieć w domu i oglądać telewizję. Od świtu do nocy będę na rybach siedział, papieroski palił i piwko popijał. Na motorowerze sobie będę jeździł, żeby całego majdanu w rękach nie nosić, a wszędzie dojechać. Anie się nie obejrzałem, a już jestem na emeryturze. Teraz mam mnóstwo czasu. Czy siedzę na rybach ? Nie. No bo jak mam tyle czasu, to mam go dla innych. Czemu by go nie mieć dla wnuczka i się z nim nie pobawić ? czemu by go nie mieć dla brata i sióstr i nie pomagać im w budowie domu ? Czemu by go nie mieć po to by poklikać w internecie ? Z tego wszystkiego wynika, że emeryt ma więcej roboty i mniej czasu na ryby. Biedak zagoniony bo chce pokazać, że jeszcze o lasce nie chodzi, śpi tylko pięć godzin na dobę, a ryby tylko ogląda w galerii na necie.
Wierszyka już nie tłumaczę (byłoby to tłumaczenie z polskiego na nasze ;-)). Proszę nie traktować tego tłumaczenia jako komentarza do tekstu. Tłumaczenia tekstów Oldiego sprawiają mi straszną frajdę...i tylko o frajdę mi tu chodzi (egoista ze mnie ! straszliwy !).
|
] |
|
|