Wykrzyknik napisał
Nie min±ł jeszcze rok jak na PW pokazał się tekst "Wigilijne rozliczenie” a tu co¶ mnie tknęło żeby napisać ci±g dalszy. Za oknem zrobiło się już zimno, jesiennie. Noc jest tak ciemna, że gdyby nie gwiazdy i księżyc, nie byłoby nic widać. Siedzę przy klawiaturze i zastanawiam się od czego zacz±ć. Los wepchn±ł mnie w inny ¶wiat, pozmieniał plany, stan±ł z boku i przygl±da mi się z zaciekawieniem jak sobie radzę.
Rok temu o tej porze rozpakowywałem samochód po wyprawie na narwiańskie drapieżniki. Pełen nadziei na czułe przyjęcie przez żonę, szedłem z kilkoma zdjęciami do domu zamiast z sandaczem w siatce. W swojej przewrotno¶ci mimo niepewno¶ci jutra, knułem chytry plan kolejnego wyjazdu. Rozrysowywałem w głowie szkic działania z każdym najdrobniejszym szczegółem. Układałem mowę jak± miałem wygłosić mojej drugiej połowie, aby ta z rado¶ci± pu¶ciła mnie na ryby. Co to były za patenty, co za podchody!
Każdy z nas ma swój własny sposób na żonę, matkę czy kochankę aby ta z chęci± jak i bez niej, puszczała nas na ryby. Mało tego! Wielu z nas w swej naiwno¶ci zawsze liczy na brak negatywnych konsekwencji takiego posunięcia. Niestety, często niby wszystko gra a jednak co¶ nie działa tak jak powinno. Bywa, że dopiero po kilku dniach z naszych wybranek uchodzi powietrze i wylewa się wiadro goryczy. Oszczędzę wam przypominania tego co prawie każdy z nas słyszy po powrocie, bo nikt by tego tekstu do końca nie przeczytał. Może jedynie kobieta, która dopiero poznała jakiego¶ wędkarza i zamierza przykuć go do siebie na dłużej. Jednak nie podsunę jej na tacy gwoĽdzi do trumny dla jakiego¶ nieszczę¶nika.
Przypomniał mi się jednak taki wysłużony patent, taki mały kruczek który pozwalał mi wiele razy wygrać sprawę z okrutn± małżonk± o wolno¶ć wędkowania w każdej wolnej chwili.
Po powrocie z pracy do domu, udaj±c wielce umęczonego wyj±tkowo ciężk± i wyczerpuj±c± prac± opowiadałem jak to zła szefowa dołożyła mi mnóstwo zajęć, a bezmy¶lny klient zrobił mi awanturę za bł±d, który sam popełnił. Siadałem w fotelu, opierałem głowę na dłoniach i głęboko wzdychałem. Wersje naszych żali musz± się ci±gle zmieniać, bo w końcu okaże się, że przerabiamy w pracy robotę za wszystkich, a skoro tam możemy to w domu też sobie damy radę i spadnie na nas sprz±tanie, gotowanie...
- Kotku, ileż można, oszaleję, oczy wysiadaj± mi od komputera, plecy mnie bol± od siedzenia na tym niewygodnym, biurowym krze¶le i mam do¶ć ¶wiata. Muszę się gdzie¶ wyrwać.
W tym momencie ze szczerego serca moja żona zapraszała mnie na rower lub spacer uzasadniaj±c to konieczno¶ci± ruchu i dotlenienia się. Nie zapominała przy tym wytkn±ć jak to mało czasu jej po¶więcam i już prawie była pewna sukcesu gdy ja odpierałem jej atak:
- Myszko, rower?? Tyłek mam już twardy jak kamień jak si±dę na rower to oszaleję! – Spacer? Spacer, daj spokój, wyjdę z bloku i padnę. W tym smogu nie da się spacerować.
Byłem już prawie gór±. W głowie mojej lubej pojawiały się jeszcze przez jaki¶ czas różne inne propozycje, o których w dobrej wierze raczyła mnie informować pogłębiaj±c przy tym udawan± (nie chwal±c się - rewelacyjnie) frustrację.
Marudziłem jej wtedy o konieczno¶ci wyciszenia, odpoczynku i odrobinie czasu dla siebie. Patrzyła wtedy na mnie z politowaniem i co proponowała?
- Może więc wyskocz na ryby, Misiu. Ja pojadę na zakupy a ty sobie odpoczniesz.
Sprytna z niej bestia, jednak i na to byłem przygotowany.
- Ryyybyy? Bo ja wiem, kurcze nie mam główek ostatnio wszystkie urwałem i plecionki mam mało, kurcze, choć bo ja wiem?
Wtedy zapalałem w oczach takie płomyki nadziei. Taki płomyk jak u małego chłopca gdy pod choink± widział ogromne pudło i wszystko wygl±dało na to, że to dla niego. Można to też okre¶lić jako spojrzenie małego psiaka, temu żadna kobieta się nie oprze.
- Słuchaj wyskocz jutro po pracy i kup sobie co potrzebujesz, jak masz tak siedzieć i marudzić to lepiej już jedĽ na te ryby.
W tym momencie wszystko było już prawie załatwione, jednak nie my¶lcie, że jestem bez serca. Obiecywałem zawsze, że jak wrócę lub w najbliższych dniach po rybach, zabiorę j± do kina lub teatru. To pozwalało mi unikn±ć niechcianych komplikacji po powrocie, na które natrafiłem gdy na przykład zapomniałem zabrać na ryby telefon i nie mogłem zostać inwigilowany przynajmniej raz na godzinkę.
Teraz siedzę i o rybach nawet nie my¶lę. Tak, tak, dobrze przeczytali¶cie. I nie bójcie się o mnie, nie oszalałem. W tym zwariowanym ¶wiecie zabłysło nowe życie. Urodziła mi się córa. Jeszcze rok temu byłem gotów rzucić wszystko, żeby choć na kilka godzin pojechać nad wodę, nawet tak±, w której nie było ryb. Dzi¶ siedzę i zastanawiam się czy moje maleństwo ¶pi czy może płacze i nie daje mojej żonie odpocz±ć.
Pojawiła się w moim życiu w okresie, na który czekałem prawie rok. W okresie, gdy szczupaki i sandacze zaczynaj± powoli wielkie żarcie odliczałem sobie w kalendarzu każdy dzień, niemalże tęskniłem za jesieni±. Układałem plany jak to będzie po porodzie, kiedy po raz pierwszy wyjadę na ryby, czy już po tygodniu, może po miesi±cu? Teraz straciło to jakiekolwiek znaczenie, przestało być ważne.
Wiem na pewno, że może nie jutro i może nie za miesi±c ale pewnego dnia przyjdzie do mnie tęsknota za wod±. Zapuka do moich drzwi i powie - pakuj się! I może znów będę musiał wyci±gn±ć jaki¶ wysłużony sposób na żonkę lub kto wie, może będę musiał wymy¶lić nowy. Teraz jednak my¶lę tylko o niej, mojej najukochańszej - Rybce Oli...
Wykrzyknik