Dzas napisał
Po przyklejeniu oczu woblerowi przystępuję do malowania. Przed malowaniem każdy z przygotowanych
korpusów zawieszam na wieszaku z grubego drutu miedzianego i na nim pozostaje aż do zakończenia
lakierowania. Po każdym etapie malowania korpus wieszam aż do wyschnięcia.
Samo malowanie dzieli się na kilka etapów. Pierwszym z nich jest nasycenie drewnianego korpusu
warstw± podkładow±, dobran± kolorystycznie do póĽniejszej tonacji kolorystycznej woblera.
Używam do tego celu rozcieńczonych rozpuszczalnikiem farb nitro w odpowiednim kolorze. Do
malowania używam małego pędzelka, farbę nakładam dwukrotnie, po wyschnięciu każdej warstwy
szlifuję powierzchnię woblera drobnym papierem ¶ciernym.
Po nałożeniu podkładu i oszlifowaniu powierzchni nanoszę na korpus główny kolor. Maluję go
w tym etapie dokładnie całego. Najczę¶ciej używam tu farby w sprayu, ale ze względu na minimalizację
kosztów, robię to w taki sposób, że za malowanym woblerem umieszczam "ekran" po
którym resztki farby ¶ciekaj± do puszki. Można w ten sposób sporo zaoszczędzić, farba która
¶cieknie doskonale nadaje się do nanoszenia pędzelkiem. Po wyschnięciu naniesionej warstwy
przystępuję do malowania grzbietu, a następnie brzuszka przynęty. Puszkę z farb± należy trzymać
w odległo¶ci ok. 30-40 cm od przynęty, wtedy możliwe jest uzyskanie płynnego przej¶cia jednego
koloru w drugi. Ale zanim odkryłem dobrodziejstwo "puszek" malowałem grzbiety i
brzuszek przy pomocy paseczka g±bkowej uszczelki do okien, przyklejonej do palca, nanosz±c
coraz ciemniejsze kolory ku grzbietowi przynęty. Po wyschnięciu nadchodzi czas na "ożywienie"
naszego dzieła. Oczy wykonuję dwoma kropeczkami farby, spodnia jest żółta, pomarańczowa lub
biała, "Ľrenica" czarna. Do wykonania używam do¶ć gęstej farby, maluję przy pomocy
patyczka odpowiedniej grubo¶ci.
Teraz można upiększyć swoje dzieło różnymi kropkami, ciapkami i pr±żkami. "Okoniowe"
paski wykonuję przy pomocy szablonu z brystolu z wyciętymi podłużnymi paskami. Szablon trzymam
nad grzbietem w odległo¶ci ok. 2 cm od przynęty, a puszk± sprayu w ciemnym kolorze natryskuję
z odległo¶ci ok. 30 cm, tak aby przez szczeliny szablonu przedostawała się tylko "mgiełka"
farby. Szeroko¶ć i długo¶ć tych szczelin dobieram eksperymentalnie do wielko¶ci woblera.
Po całkowitym wyschnięciu prac zdobniczych nadchodzi pora na "utrwalenie" przynęty.
Lakierowanie przeprowadzam jako 4-5 krotn± k±piel zanurzeniow± w bezbarwnym, rzadkim lakierze.
Stosuję ostatnio lakier poliuretanowy Domalux do parkietów. Każde kolejne zanurzenie przeprowadzam
po przeschnięciu poprzedniej warstwy lakieru. W trakcie lakierowania dbam o to, aby ¶rodkowe
uszko woblera nie zalepiało się lakierem - po każdym zanurzeniu przetykam je kawałkiem drutu.
Po całkowitym wyschnięciu lakieru i uzyskaniu gładkiej powierzchni woblera przystępuję do
zdjęcia wieszaków z drutu i usunięcia lakieru i farb z oczek. Używam do tego scyzoryka o krótkim
i przytępionym ostrzu oraz zaostrzonego drutu. Po wyczyszczeniu tych elementów nadchodzi czas
na nacięcie rowka na stery lub, jeżeli rowek został nacięty wcze¶niej, na oczyszczenie go.
Czyszczenie przeprowadzam w±skim brzeszczotem, który opisałem w poprzednim odcinku. Do nacięcia
rowka używam "zużytego" brzeszczota (nie zamocowanego w ramce), który ma mocno spłaszczone
zęby i nie pozostawia szerokiego rowka. Ten etap należy wykonać szczególnie starannie, pamiętaj±c
o tym, że krzywo nacięty rowek oznacza krzywo wklejony ster, a co za tym idzie często niemożliw±
do "uratowania" pracę przynęty. Chociaż nie popadajmy w przesadę - lekkie niedokładno¶ci
da się swobodnie skorygować, a często te przynęty z "krzywym" sterem staj± się "białymi
krukami" w woblerowej hierarchi. Nawet firmowe woblery, wykonywane fabrycznie i w 100%
powtarzalnie (hehe - nie spotkałem jeszcze dwóch takich samych!!!) wymagaj± często delikatnej
korekty pracy. Sam proces nacinania rowka przeprowadzam trzymaj±c woblera w palcach i najpierw
nacinam rowek od strony brzusznej, aż do poczucia oporu na drucie stelaża, staraj±c się utrzymywać
stały k±t nacięcia, a następnie stopniowo przechodzę na boki. Cały czas kontroluję efekt pracy,
dokonuj±c stosownych korekt. Długo¶ć rowka należy dobrać eksperymentalnie do wielko¶ci przynęty
- wystarczy spojrzeć na jakikolwiek fabryczny wobler i wszystko stanie się jasne. Głęboko¶ć
nacięcia po bokach powiększam wciskaj±c na siłę koniec brzeszczota w drewno, tak aby ster
mógł do¶ć głęboko wnikn±ć w boki przynęty. O k±tach nacinania i innych prawidłowo¶ciach zwi±zanych
ze sterem napiszę w kolejnym odcinku.
Teraz nadchodzi czas na wycięcie i umocowanie steru. Ster wycinam po uprzednim odrysowaniu
cienkopisem jego kształtu wg wzornika (przez kilka lat dopracowałem się kilkunastu wzorników
wyciętych z grubej folii). Wycinam korzystaj±c z dużych nożyczek, a następnie piłuję ster
pilnikiem gładzikiem. Po opiłowaniu kształtu wycinam na górze steru trójk±tne wcięcie, które
obejmie wewn±trz woblera drut stelaża i pozwoli głęboko wnikn±ć sterowi w drewno. Ster zbyt
płytko umocowany potrafi na zaczepie wyłamać się, przy okazji wyłamuj±c kawałek korpusu!!!
Gdy wobler ma konstrukcję stelaża z zaczepem do żyłki wprowadzanym w ster nacinam go brzeszczotem
wzdłuż osi symetrii, co chwilę przymierzaj±c i kontroluj±c długo¶ć tego nacięcia. Pocz±tkowo
wypalałem grotem lutownicy otworek na uszko stelaża, ale trudno¶ci z zamocowaniem takiego
steru skutecznie ostudziły mój zapał. Nie wymy¶liłem jak dot±d metody innego zamocowania steru
w takiej przynęcie. Jak robi± to producenci fabrycznych przynęt, że w gruby ster wprowadzaj±
stelaż bez doginania obu??? Chodzi oczywi¶cie o woblery, w których korpus i ster nie s± z
jednego kawałka tworzywa. Je¶li kto¶ zna metodę proszę o kontakt, wzbogacę wtedy mój warsztat.
Gotowy i dopasowany ster wklejam na Poxipol czyszcz±c natychmiast ewentualne wypływaj±ce resztki
kleju.
Pozostaje uzbroić przynętę w kółka ł±cznikowe i kotwiczki i... testować. Reszta jest praktyk±!!!
Dż±s
Przypominamy, że proces produkcji woblerów, jak i same dzieła Dż±sa będzie można obejrzeć na zimowym zlocie nad Zalewem Zegrzyńskim, w dniach 13-16.02.2003.