Ziomek napisał
Całe życie mieszkam nad Odr±. Z okna rodzinnego mieszkania widziałem Rzekę. Gdy zamieszkałem "na swoim" – widok znów na Odrę. W drodze do szkoły, do pracy, codziennie jadę lub maszeruję mostem. To chyba wystarczaj±cy powód, by parać się wędkarstwem już ponad 20 lat.
Ostatnio bywam nad wod± głównie sam – zwyczajnie brakuje czasu na zaplanowanie wyjazdu wspólnie z jakim¶ kumplem. Gdy zaczynałem swoj± przygodę z wędkarstwem, nad wodę jeĽdziłem z tat±. Czasem doł±czała do nas moja Mama. Wtedy jeszcze nie wędkowała. Odpoczywała na leżaku, czytała, spacerowała, gdy my łowili¶my np. leszcze. Jednak z czasem zaczęła sama domagać się, aby dać Jej wędkę. Potem już poszło szybko. Własna karta wędkarska, pierwszy spinning. I z czasem nad wod± byłem czę¶ciej z Mam±, niż z Tat±.
Dlaczego spinning? Chyba z racji wygody. Moja Mama do dzi¶ nosi swoje wszystkie wędkarskie drobiazgi w naprawdę niedużej torbie lub koszyku. Poza tym nie musi dotykać robali.
Dzięki temu, że znałem naprawdę nieĽle kilka ciekawych - jeszcze rybnych - odcinków rzeki, wiedziałem gdzie zabrać J± na nauki, aby maksymalnie zwiększyć szansę na jak±¶ rybkę, bo nie ma nic gorszego jak niepowodzenia na pocz±tku drogi. Na pierwszy ogień poszły szczupaki i bolenie – ryby w mojej ocenie najłatwiejsze do przechytrzenia. No i … łowiła. I to skutecznie, od samego pocz±tku. Na szczupaki – duża, jasna guma. Na bolenie – "rycerz". W zupełno¶ci wystarczało na pocz±tek. Podczas holi udzielałem Jej wskazówek: "kij wyżej", "holuj kijem, nie kołowrotkiem", albo "o nie, podbieraj sama".
Z czasem zaczęła jeĽdzić nad wodę beze mnie. Poznawała nowe łowiska. Chyba głownie z racji płci, napotkani wędkarze chętnie dzielili się z Ni± wiedz± na temat łowisk i metod. Zaczęła też "ustawiać się" pod konkretny gatunek ryby, na nieprzypadkowe, wytypowane łowisko.
Wolny czas, bo już na emeryturze, pozwala Jej na pobyt nad wod± nawet 2 razy dziennie i przez 5 dni tygodnia. Bo weekend, jak mawia, zostawia dla pracuj±cych.
Odra wczesn± wiosn± to dla spinningisty nienajlepsza woda, dlatego też w tym czasie moja Mama "wymy¶liła okonie". W sumie to nawet nie wiem, kto i kiedy pokazał Jej, o co chodzi w bocznym troku. W każdym razie załapała szybko. Na zestaw z trokiem łowiła głównie okonie, ale również szczupaki, klenie i bolenie.
Luty albo marzec. Od kilku dni Matula podsyła sms-y – łowi okonie. Grubyzwierz i ja meldujemy się którego¶ popołudnia na opisanej miejscówce, z zestawami trokowymi. I kurde … bieda. Gdzie te Jej okonie? Ale cicho, jest i moja Mama. Wszystko byłoby ok, ale Ona, w co drugim rzucie, ma rybę! Łowimy ramię w ramię. Znaczy staramy się. Matula podpowiada, że za mocno podrywamy zestawy, twisterek ma "i¶ć" niemal cały czas po dnie, bez gwałtownych skoków. I worek z okoniami się rozwi±zał.
Bardzo dobrze pamiętam to wędkowanie, gdyż wtedy, pierwszy raz, dostałem od Mamy dokładny instruktaż – to była ta chwila, gdy dotarło do mnie, że już nie jestem nauczycielem.
Okonie złowione na zestaw z bocznym trokiem
Maj. Szczupaki i bolenie. Szczególnie te drugie przypadły do gustu mojej Mamie.
2007 albo 2008r. Pojechała gdzie¶ na Odrę, zapolować na bolenie. Ledwo wyszła na brzeg, usłyszała ¶miechy z drugiej strony rzeki. Dwóch facetów nieco drwiło, gdy babę z wędk± zobaczyli. Moja Mama łowiła niecał± godzinę naprzeciwko nich. Po pierwszym boleniu docinki i ¶miechy ucichły. Kilka minut póĽniej, po drugim, ekipa z naprzeciwka chwyciła za spinningi i młócili wodę czym się da, szepcz±c co¶ między sob±. Trzeci bolek to był chyba nokaut dla nich.
Odrzańskie bolenie
Czerwiec. Sandacze, czyli wyższa szkoła jazdy!
Mama szybko przekonała się jak trudna to ryba, ale że cierpliwo¶ci Jej nie brakuje, to i na tym polu odnosi przyzwoite wyniki.
Rok 2009, czerwiec. Od kilku wypadów nie mogę doczekać się brania sandacza. Telefonuję do Mamy, aby zajrzała na jedn±, dawno nie odwiedzan± miejscówkę i sprawdziła dojazd do łowiska, a przy okazji zerknęła "co w wodzie piszczy". Sprawdziła do¶ć szybko … Fotka poniżej.
Wyższa szkoła jazdy
Lato. Długie dni. Cóż więcej trzeba?!
Matula nie lubi, gdy wędkuję obok Niej. Zazwyczaj zajmujemy dwie s±siednie główki i w trakcie łowienia przekazujemy sobie informację co, gdzie, jak i na co. I cenię uwagi mojej Mamy nie mniej, niż podpowiedzi moich naprawdę do¶wiadczonych kumpli - spinningistów. Ale czasem jestem "m±drzejszy" … Tak mi się zdawało, kiedy¶ …
Koniec czerwca. Matula biega niemal co wieczór za sandaczami. Łowi na gumy z opadu. Trafia w ci±gu kilku dni kilka szczupaków i sandaczy. Niedużych, do 60 cm. Pewnego popołudnia dostaję od Niej sms-a: " … miałam co¶ dużego, ale po pół godzinie holu się odpięło…".
Kilka dni póĽniej, lipiec. Kolejny sms – znowu holowała kilkana¶cie minut duż± rybę, ale się wyhaczyła. Wiemy już, że to sumy – ¶lad ¶luzu na plecionce na długo¶ci ponad metra je zdradził. Kolejnego wieczora, moja Matula spędza nad wod± niemal pół nocy. Nie łowi. Wypatrzyła podejrzan± ekipę, która póĽnym wieczorem podjechała nad Odrę obok tej jakże rybnej miejscówki. Dobrze po północy, auto, z najprawdopodobniej kłusownikami, odjeżdża. Kolejny wieczór. Pytam Mamę, czy dzi¶ wędkuje. Planuje wyskoczyć na "swoje" miejsce, mnie również namawia, abym tam pojechał. Ja jednak ułożyłem już plan na obłowienie innego odcinka rzeki. Po 2 godzinach dostaję od Mamy sms-a: "Mam mojego pierwszego suma!" .
Haha – znokautowała mnie totalnie!!!
Odra zawsze wynagradza czas jej po¶więcony…
"Życiówka"
Jesień. Czas grubych ryb! Teraz łatwiej trafić jedn± rybkę 70+, niż kilka mniejszych. Celem wypraw s± najczę¶ciej bolenie lub sandacze.
Jest chyba paĽdziernik. Na "mojej", kiedy¶ tajnej, miejscówce powinny się już grupować bolenie. Dlatego "kiedy¶", bo od kilku sezonów ekipa tubylców skutecznie wyławia spor± czę¶ć boleniowego stada wła¶nie w paĽdzierniku i listopadzie. W najlepszych okresach potrafiłem przerzucić ponad 10 boleni w przedziale od 60 do 70 cm w ci±gu jednego popołudnia. Niestety, miejscowi też znaleĽli na nie sposób. Słyszałem kilka razy opowie¶ci o ilo¶ci łowionych i zabieranych ryb. Nóż się w kieszeni otwiera. Chory kraj. 10 boleni, ale takich, że aby je zabrać z nad wody kto¶ musiał skoczyć do wioski po worek. Trzykilogramowy boleń równał się … flaszce taniego wina.
Teraz jest ich dużo mniej, ale jednak czasem bywa ciekawie. Łowimy z Mam±, jak zazwyczaj, na s±siednich ostrogach. Zmierzch, brań brak. Wiem, że s±, ale nie mogę się do nich dobrać. Dzwoni telefon. Mama. "Bior± na duże gumy na ciężkich główkach." Miała na wędce kolosa, ale wypluł hak pod samymi nogami. Nie mam takich przynęt. Idę do Mamy. Akurat kończy hol bolenia. Taki ok. 70 cm. Chwalę i gratuluję. Matula mówi, że ten pierwszy był jeszcze większy. Wierzę Jej.
Ten mniejszy dał się wyholować…
Spinning noc±. Ostatnio zachorowałem na tę odmianę wędkowania. Codzienne obowi±zki zmusiły mnie do ograniczenia czasu spędzanego nad wod±. Okazało się, że najwięcej wolnego mogę wygospodarować wła¶nie po zmierzchu. I oczywi¶cie Matulę zaraziłem takim wędkowaniem. Chyba niewielu wędkarzy zdaje sobie sprawę, że praktycznie wszystkie gatunki ryb, z powodzeniem, można łowić na spinning noc±. Głównym celem jest zazwyczaj sandacz, ale przyłowy bywaj± przeróżne.
Chudy, ale długi - odrzański, nocny szczupak
I w tych kilku akapitach stre¶ciłem przygody mojej mamy z wędk±. Pewnie mnie jeszcze nie raz zaskoczy. Jak co¶ – dam Wam znać.
Na koniec jeszcze kilka fotek różnych rybek.
Czerwiec. Nieudany, prawie 2 - godzinny hol, zapewne suma, który i tak wróciłby do wody
Zaczynała od szczupaków
Hol szczupaka
Nie za żyłkę!
Czas na szybk± fotkę
I do wody
Klenie też się zdarzały
Ziomek