DORSZ
Rekord Polski - 28,90 kg
Złoty medal - od 15,00 kg
Srebrny medal - 13,00 kg
Br±zowy medal - od 10,00 kg
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 698
Zalogowani 0
Wszyscy 698
Jesteś anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikając tutaj Jesteś stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
dzas:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(424447) Apr 24, @ 21:24:03
mario_z:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(424447) Apr 21, @ 18:55:22
krzysztofCz: Podoba mi się Twój
plan w punkcie (3)
:hihi ...(424447) Apr 04, @ 12:47:07
lecek:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(424447) Apr 03, @ 19:46:58
krzysztofCz: Tylko nie miej
złudzeń, że na
emeryturze będziesz
miał więcej cza ...(424447) Apr 03, @ 15:57:03
lecek: Jeszcze (jak dla mnie)
to trochę mało czasu
Mój
pracodawca wyz ...(424447) Apr 03, @ 10:34:12
krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U
mnie na morzu albo
wieje... albo nie
bior± : ...(59445) Apr 03, @ 09:01:48
krzysztofCz: To prawie wieczno¶ć...
mam nadzieję, że
dożyjemy do następnej
zbi ...(424447) Apr 03, @ 08:58:12
lecek: Byli¶my w Ustroniu.
Dwa dni wędkowania w
Wi¶le. Na miejscu
okazał ...(59445) Apr 02, @ 19:02:39
jjjan: Wpłaciłem za następne
dwa lata.
S± dwie faktury, każda
za rok. N ...(424447) Apr 02, @ 17:57:24
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Wenezuela 2010 - cz. V: Rio Ninchara i powrót.
Opublikował 29-08-2010 o godz. 14:25:00 Monk |
Artur napisał
Następny dzień też był napięty - zbliżał się koniec wyprawy. Planowali¶my, że wędkuj±c powoli wracamy do Conwissy. Jak się okazało, ten dzień był mój.
Złowiłem 3 bocony, piquę, a 4-a bocona zeszła z kotwicy, wcze¶niej j± rozginaj±c.
Piqua.
A kotwice nie byle jakie, jak już wspominałem wcze¶niej - podwójne morskie Ownery.
Ryba około 4 kg płynęła pod pr±d rw±cej rzeki, jakby to był ¶cigacz okrętów podwodnych - nie do zatrzymania, mimo linki 80 lbs i wędziska do 220 g wyrzutu.
To były już niestety ostatnie chwile na Tabaru i Ninchare. Jeszcze tylko pokazała nam się wioska indiańska przy uj¶ciu Ninchary do Caury, w której uzupełnili¶my na naszej łódce zapas piwa oraz nazbierali¶my mango, żeby mieć co¶ do przegryzienia. Za piwo trzeba było zapłacić, i to słono, mango były za darmo, prosto spod i z drzewa.
I prosto do obozu, do Conwissy.
Odpocz±ć przed dniem następnym, dniem powrotu do cywilizacji i do miasta. Ale nim to nast±pi, zaplanowan± jeszcze mamy wizytę w pobliskiej wiosce indiańskiej. Z Yamilem ustalili¶my, że odwiedzimy j± i zakupimy ewentualnie jakie¶ souveniry, no i jeszcze pożegnalna rybałka na "kamieniach ducha", jak je Indianie nazywaj±.
Miejscówka przywitała nas ¶wieżymi kocimi ¶ladami. Zostawił je podobno ocelot.
Krótka wizyta w sklepiku, który znajdował się we wsi…
… w celu uzupełnienia płynów, ponieważ rozsychali¶my się jak beczki.
Powrót oczywi¶cie był z przygodami, ponieważ tuż przed Marip± zabrakło nam paliwa i silnik stan±ł. Wprawdzie mieli¶my z pr±dem, ale na łodzi tylko jedno wiosło nie typu "pagaj". Yamil próbował wiosłować, to wskoczył do wody i brał łódkę "na pych", ale efektu to nie przynosiło, więc wpadli¶my na pomysł, że gringo pomog±. Zapytali¶my płyn±c± z nami kucharkę, czy ma pod ręk± "platery" czyli talerze. Miała - no to wiosła - ups... talerze w dłoń - i heja.
Siedz±ca na brzegu dzieciarnia miała setny ubaw! Malo z kamieni do wody nie powpadała, pokładaj±c się ze ¶miechu. Wreszcie dobili¶my do portu.
Po wyładowaniu się na brzeg, rytuał pakowania się znowu powtórzył. Podjechał Louis (wła¶ciciel łodzi i silników, które nas woziły) zapakowali¶my się na półciężarówkę i pojechali¶my do niego do domu, gdzie czekali¶my na transport do Ciudad Bolivar.
W naszej posadzie w Ciudad Bolivar znaleĽli¶my się póĽnym wieczorem. Wreszcie trochę cywilizacji: prysznic i klimatyzowany pokój. Zasn±ć było jednak trudno. Niepokoiły nas dochodz±ce wie¶ci, że znowu wulkan się obudził i s± spodziewane utrudnienia w ruchu. Na dodatek nie udało nam się zrobić odprawy lotniskowej przez Internet tak, jak to zrobili¶my, gdy wylatywali¶my do Wenezueli. Więc niepewno¶ć była - póĽniej okazało się, że w pełni uzasadniona.
Rano znowu pakowanie się do Vana i 3 h jazda do Puerto Ordaz, sk±d mieli¶my bezpo¶redni lot do Caracas - taki, żeby¶my zd±żyli na lot do Madrytu.
Orinoko z lotu ptaka.
Niestety - obawy okazały się w pełni uzasadnione. W Caracas okazało się, że nasz lot z racji aktywno¶ci wulkanu opóĽniony jest o ponad 6 h, w zwi±zku z czym spóĽnimy się na zabukowany lot Madryt-Berlin. Na szczę¶cie Iberia stanęła na wysoko¶ci zadania - odprawili nas od razu do Berlina, przyznaj±c nam miejsca w bussines classie na lot z Madrytu do Berlina, a na czas oczekiwania w Caracas, otrzymali¶my vouchery na obiad. Z perturbacjami wylecieli¶my z Caracas tuż po 22-ej, gdy wylot planowany był o 14.00, a po przesunięciu o 20.50.
W Madrycie mieli¶my czas oczekiwania niemalże 10 h, ale wredny wulkan znowu się odezwał. Był już nawet rozpatrywany wariant powrotu transportem kołowym z Madrytu, na szczę¶cie samolot wyleciał, wprawdzie po¶lizg wyniósł ponad 2 h w stosunku do planu, ale się udało.
W Berlinie na lotnisku Tegel byli¶my tuż przed północ±, sk±d zabrał nas zamówiony bus do Stargardu Szczecińskiego. Tam się rozstali¶my z kolegami. Jedni mieszkali na miejscu, inni mieli samochód na parkingu, jeszcze inni wzięli taxi, bo się dogadali i za przystępn± cenę pojechali do domu. Z Bartkiem czekali¶my na poci±g, który dopiero mieli¶my o 6.00 rano. W domu byłem po 17.00.
Tak zakończyła się niemal 60-ciogodzinna podróż powrotna, je¶li liczyć od obozowiska nad Rio Caura - wyprawa życia, która jeszcze długo mi się ¶niła.
Czy pojadę jeszcze raz? Oczywi¶cie, że TAK!. Już planowana jest następna na rok 2012, ale o tym jeszcze cicho sza. Znowu pomysł padł na urodzinowej wyspie WCWI, znowu hasło rzucił Bartek, a mnie "w to graj!".
Przyszły rok będzie trochę spokojniejszy. Pewnie tylko, a może aż Norwegia i Szwecja. Szwecja klasycznie za szczupłymi, ale nie tylko. Jest trochę znajomych w Norwegii, więc wypad również będzie na hasło "wchodz± łoso¶ki!" - wsiadamy więc i jedziemy! Takie s± plany, czy zrealizowane zostan±? Czas pokaże.
Cało¶ciowy koszt wyprawy ł±cznie ze sprzętem i wyposażeniem, którego nie miałem, ciuchy itp. itd. wyniósł mnie około 11tys. złotych.
Pobyt na miejscu czyli wszystko to, co zapewniali organizatorzy (bilety lotnicze, międzynarodowe i krajowe, wyżywienie, piloteiros, łodzie, silniki) + alkohole na miejscu, które nie były wliczone w koszta oraz souveniry wyniosły mnie 3200 USD.
Artur Kiernsnowski "Artur"
Foto: Ciesielski Tomasz Mikulski Bartosz Przetacznik Janusz autor
|
| |
|
| Komentarze są własnością ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialności za ich treść. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Wenezuela 2010 - cz. V: Rio Ninchara i powrót. (Wynik: 1) przez Monk dnia 29-08-2010 o godz. 15:03:24 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Piękna sprawa - tylko gratulować i zazdro¶cić. :)
W myjni zaoszczędziłem dzisiaj złotówkę - teraz będzie już "z górki"... niewiele zostało do zaoszczędzenia! ;)) |
|
|
Re: Wenezuela 2010 - cz. V: Rio Ninchara i powrót. (Wynik: 1) przez Robert (gosia67600@numericable.fr) dnia 29-08-2010 o godz. 15:56:32 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Koszty wyprawy rzeczywi¶cie kosmiczne, ale dla takiej wyprawy warto po¶więcić taki wydatek. Dzięki Arturze za tę wspaniał± lekturę, czytało się i ogl±dało wy¶mienicie :-).
|
|
|
Re: Wenezuela 2010 - cz. V: Rio Ninchara i powrót. (Wynik: 1) przez losos24 dnia 29-08-2010 o godz. 20:03:09 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Kolego Sołtysie globalnej wioski :), gratki za relację, pozdrawiam:) |
|
|
Re: Wenezuela 2010 - cz. V: Rio Ninchara i powrót. (Wynik: 1) przez Kami dnia 29-08-2010 o godz. 21:43:16 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Na 3 zdjęciu to s± tapiry? Czy one zostały przetworzone na jak±¶ potrawę? |
Re: Wenezuela 2010 - cz. V: Rio Ninchara i powrót. (Wynik: 1) przez sacha dnia 30-08-2010 o godz. 08:32:19 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | W/g mnie to nie s± tapiry tylko capibary albo aguti.
A obróbce termiczne pewnie zostały poddane bo po co miały by sobie tak leżyć?odpoczywaj± ;-)) |
]
]
Re: Wenezuela 2010 - cz. V: Rio Ninchara i powrót. (Wynik: 1) przez sacha dnia 30-08-2010 o godz. 22:34:51 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | 50 gramowa główka Gamakatsu i seledynowy riper ;-)) |
]
Re: Wenezuela 2010 - cz. V: Rio Ninchara i powrót. (Wynik: 1) przez artur (artkie@wp.pl) dnia 01-09-2010 o godz. 08:01:51 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Sacha ma rację. (My¶lałem że podpisałem fotkę) S± to Lappy jak je miejscowi nazywaj± czyli Aguti. Upolwane zostały klasycznie ze strzelby w trakcie wieczornej zasiadki na zwierza. |
]
Re: Wenezuela 2010 - cz. V: Rio Ninchara i powrót. (Wynik: 1) przez wreno dnia 03-09-2010 o godz. 15:46:26 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Dla mnie to Spotted Paca bardzo bliski kuzyn
aguti i oba te stworzenia nazywane przez Indian
Lappa. Karmili nas nad Paraqua tymi stworzeniami
Indianin ktory na nie polowal zawsze przywozil
je oprawione i bez siersci.Gdyby nie te malo apetyczne pazurki , wygladaly by jak male swinki |
]
|
|
Re: Wenezuela 2010 - cz. V: Rio Ninchara i powrót. (Wynik: 1) przez old_rysiu dnia 30-08-2010 o godz. 08:33:32 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Bardzo fajnie się czytało i ogladało :-)
Podobno miało być sze¶ć odcinków. Niestety, to już koniec - skoro już wszyscy w domu :-(
Najfajniejsza fotka tego odcinka?
Mam dwie rewelacyjne propozycje :
1* Fotka nr 1 :-))
2* Fotka '' Orinoko z lotu ptaka '' :-))) poz.2
Najfajniejsze rybki tego odcinka?
* Od góry fotka nr 4. Podejrzewam, że nie czuć ich malizn±. |
|
|
|