Andrzej228 napisał
O karpiowaniu dużo napisano, a może i jeszcze więcej. Mimo wszystko postanowiłem napisać co nie co odnośnie mojego łowienia. Zaznaczę, że Ameryki nie odkryłem, ale myślę, że moje łowienie jest trochę inne. A przynajmniej chociaż po części inne.
Zawsze chciałem złowić dużego karpia i to od dobrych dziesięciu lat. Owszem łowiłem karpie, ale takie do 4kg i nigdy nie udało mi się złowić większego. W 2008r postanowiłem zmienić styl łowienia, czyli zaprzestałem karpiowania z brzegu. Postanowiłem popróbować wywózki. Dopiero rok 2008 przyniósł jakiś efekt moich nocnych zasiadek. Złowiłem karpia 6kg.
Wiem, że to żaden olbrzym, ale jak dla mnie to i tak był bardzo duży karp. Tego roku miałem jeszcze kilka karpiowych brań, ale bez końcowego sukcesu. Nie licząc tych wigilijnych. :)
W maju 2009r złowiłem ponownie karpia o wadze 6kg z groszem, chyba był z tego samego rocznika. Połakomił się na półtorej kulki o zapachu truskawkowym. To było jedyne branie na kulki ze sklepu. Być może miałbym więcej brań na kupne kulki, ale zaprzestałem ich kupowania. Jeżeli już kupię to jeden dwa woreczki. To mi wystarczy na cały rok (czasami kilkoma zanęcam razem z moimi).
Jak wspomniałem mój styl łowienia to wywózka, a miejsce nęcenia to drugi brzeg jeziora. Około 120m na drugą stronę. Powierzchnia nęcenia 3x1m, czyli można śmiało powiedzieć, że to nęcenie punktowe. Głębokość około 1,7m i to zaraz przy trzcinach. Kiedyś nęciłem gotowaną kukurydzą i kulkami po jakimś czasie stwierdziłem, że zaprzestanę sypać kukurydzę. Pomyślałem, skoro kulki są wyzbierywane to po co gotować i sypać kuku. Zacząłem sypać kulki i to jeszcze większe. Duży karp z kulką 25-30mm spokojnie sobie poradzi. Mam rolownicę 20mm. Część kulek robię rolownicą, a część ręcznie. Te robione ręcznie mają zwiększone gabaryty. Kukurydzę jeszcze stosuję na lina i leszcza. Na karpa już nie.
Zazwyczaj nęcę wieczorami i przeważnie co drugi dzień w ilości 50-60 szt kulek. W miarę dobrej przejrzystości wody jaka u mnie występuje z łódki widzę czy kulki są wyzbierane, czy też nie. Po takim wieczornym nęceniu następnego dnia wyjeżdżam do pracy z piętnastominutowym wyprzedzeniem, by po drodze wpaść nad jeziorko i sprawdzić miejscówkę. Kiedy już jestem nad wodą wsiadam do łodzi i obieram kurs na drugą stronę, badam miejscówkę (kulki zjedzone), cała wstecz i z uśmiechem jadę do pracy.
Zasiadki przeważnie robię w weekendowe nocki. W tygodniu do pracy to wieczorami zasiadek nie robię bo brania i tak mogę się spodziewać dopiero w godzinach porannych. Czyli do polowań pozostawały nocki. Na które zazwyczaj startowałem w godzinach 21-a, 23-a. Brań mogłem się spodziewać od świtu do 5-tej, 6-tej, może później jeszcze też bym miał brania, ale o 6-tej to zazwyczaj zjeżdża inna grupa wędkarzy.
Bywały tygodnie, że rano podczas sprawdzania miejscówki kulek nie było, a jak przyszedł weekend to brań też nie było (może pogoda, może błąd w sztuce). Przeważnie po każdorazowym zakończeniu nocnej zasiadki płynę sprawdzić czy miejscówka jest opróżniona z kulek. Jednak okazuje się,
że nie zawsze karpie mają apetyt na wszystkie moje kulki.
Na przełomie maja i czerwca miałem branie, ale zakończone wypięciem. To branie nastąpiło najwcześniej bo było jeszcze ciemno. Pomyślałem wtedy, że poholuję rybkę przez jeziorko. Niestety poszła w trzciny. Kilka razy się tam wyłożyła i przyciągnąłem do brzegu pusty zestaw. Na ponowne wywiezienie zestawu jest już za późno wtedy do tej 5-6-tej czekam już tylko z jednym kijem karpiowym. Na wypadek takich nieudanych holów i zacięć bo takie też bywają mam ze sobą spławikówkę i jak mam chęć to ją rozkładam i poluję na lina. Jak jestem nad wodą to 2-3 garście gotowanej kukurydzy podrzucę na głębokość kolana. Parę ziemniaczków które czasami zostają z obiadu, bądź ugotuję, ale to już sypnę z brzegu na którym stacjonuję. Też pięknie z łódki się patrzy jak dno jest wypucowane, nieraz obserwowałem lina jak to zagryzał moje ziemniaki, to już obserwowałem z brzegu:) Takim oto sposobem nęcenia złowiłem chyba 4 liny (kulki dla karpi, a kukurydza dla linów).
Kulminacja karpiowych brań nastąpiła w weekend Bożego Ciała.
Karpik około 7-ki
Karpik około 7-ki chyba ten sam rocznik :)
To największa moja zdobycz 13,4kg ; 91cm
Po takich połowach poszedłem spróbować swoich sił na drugiej wodzie. Jest to nowe jezioro związkowe. Ponoć mają w nim pływać
duże okazy karpia i amura z przewagą amura. Spędziłem tam dwa miesiące, ale bez efektu. Po dwóch miesiącach bezowocnych polowań wróciłem na starą miejscówkę. Był już wrzesień, kulki w dalszym ciągu pięknie ginęły z pola nęcenia, jednak brały tylko same wigilijne.
Mój zestaw karpiowy wygląda następująco:
- hak nr 1 Gamakatsu METHOD HOOK
- 15cm przypon z plecionki(przypon z plecionką główną łączę za pomocą pętelek).
- 20cm rurka antysplątaniowa owinięta taśmą ołowianą 60-80g.
- 5cm za rurką jest stoper wiązany nicią( jeżeli nicią to tak uwiązany, że musi wstrzymać branie karpia, a powinien się przesuwać kiedy to karp parkuje lub pruje przez trzciny). Albo tak jak w przypadku poniższej fotki, to trzy gumowe stopery, chociaż są trzy to i tak one nie trzymają się na tej plecionce zbyt mocno.
- za stoperami mam takie jeszcze dociążenie 20-30g (przed zapodaniem zestawów przesuwam to dociążenie na 1,5-2m od zestawu co odpowiednio przydusi plecionkę do dna).
A co do włosa, wygląda to tak:
Biorę dwudziestocentymetrowy kawałek nitki, na końcu wiążę kawałeczek zapałki, bądź kawałek innego patyczka (w wiązaniu mam wprawę). Na tą nitkę nadziewam kulkę, a nad wodą przywiązuję ją do haka. Hak trzymam oczkiem do góry, pomiędzy oczkiem, a plecionką przekładam nitkę na której jest już kulka. Ustawiam odległość kulki od kolanka haka, jeżeli już to zrobię to owijam drugim końcem nici w koło trzonka, ustalając zarazem długość włosa (15-20razy w koło trzonka, resztę nici urywam). Być może niektórzy powiedzą, że sobie utrudniam życie, ale taki jest mój wybór i tego nie zmienię. Tak mi wygodnie.
Do fotki za kulkę posłużył ziemniak i włos uwiązałem z białej nitki w celu lepszej widoczności wiązania.
Jak już mam tak pięknie powiązane zestawy, a kije leżą na podpórkach zabezpieczone rzepem przed spadnięciem podczas wywożenia, hamulce przy SPRO popuszczone, wsiadam do łodzi zestawy pakuję do gumiaków chwytam za wiosła i cała naprzód. Gdy jestem nad miejscówką najpierw do wody lecą zestawy potem po 10-20 kulek na zestaw i w tył zwrot. Po powrocie na brzeg nastawiam hamulce i wtedy następuje oczekiwanie na branie.
Oto mój przepis na kulki do którego to nigdy nie przywiązywałem wagi, chodzi mi o dokładność proporcji. Dla mnie ważne było, żeby kulka dała się dobrze ukulać.:)
W składzie moich kulek znajdują się następujące produkty:
- 3/4szkl. śruta kuku. (kuku mielona u gospodarza)
- 3/4szkl. konopie (mielone -młynek do kawy)
- 5 łyżek mielone orzeszki arachidowe
- 3 łyżki kartoflanki
- 2 łyżki mielony pellet truskawkowy
- 1 - 2 jajka :)
- 1,5mml aromat truskawkowy
- 2 łyżki oleju, słonecznikowego
- 1 łyżeczka cukru
- mielone skorupki jaj
- woda
- potem dosypuję pszennej mąki, ugniatam i kulam kulki
Wolałem żeby ciasto było wilgotniejsze bo w trakcie kręcenia kulek ciasto wysychało i zdarzało się, że musiałem ponownie dodać wody (z miską pod kran). Czasami zostało ciasto z obiadu po plackach ziemniaczanych. ćiasto też brałem do kulek, ale wtedy do ciasta mniej wody lałem, albo w ogóle, po prostu ciasto musiałem zrobić tak, żeby kulki dawały się dobrze urabiać. Późnym latem niektóre produkty mi się skończyły, ale nie zauważyłem żeby kulki karpiom mniej smakowały.
Mój sprzęt;
- wędki- Konger Carbomaxx Carp (53zł)
- kołowroteki- Spro Super Long Cast 460 (140zł)
Co do kijów to za tą cenę jestem z nich naprawdę zadowolony, bo swoje wytrzymały (trochę sobie nimi pośmigałem, zestawem 70-80gr wyciągałem od 60-80m, ale to tak dla zabawy)
Pewnego poranka kiedy to już mogłem spodziewać się brania, nagle nad horyzontem pokazyją się ciemne chmury i zaczyna pogrzmiewać. Pomyślałem, że jeszcze troszeczkę i zacznę się zwijać. Chmury jednak nie żartowały, szybko sie zbliżały. Zwinąłem jednego kija, zwijam drugiego, a tam zaczep!
Chiałem rwać zestaw. Ale nie zbyt dużo ołowiu, to trzeba wyciągnąć! Nie zastanawiając się wsiadam do łodzi i nawijam żyłeczkę na SPRO, ale przed nawinięciem, jedną ręką łapię za żyłkę, a drugą naginam kija i potem zwijam.:) Tym oto sposobem nie obciążając kołowrotka łódką pruję w stronę drugiego brzegu. Jak byłem prawie nad zaczepem poczułem luz na żyłce, no myślę jest dobrze, teraz za wiosła i cała wstecz bo grzmi nad moją głową. Także jeden z kijów przeszedł prawdziwy chrzest bojowy. Czasami bywa, że muszę się holować po karpiowym braniu, kiedy to on parkuje w trzcinach, ale wówczas spokojnie i na luzie.
To by było na tyle z dotychczasowego mojego karpiowania. Myślę, że Was nie zanudziłem. Przepraszam za nie najlepszej jakości fotki, ale nie przypuszczałem, że napiszę artykuł. :)
Andrzej.