Polskie obszary morskie /32,4 tys. km kw. , w tym 8628 km kw. morza terytorialnego/ uznawane są za bogate w zasoby rybne. Wydajność w polskich obszarach morskich wynosi średnio 35,9 kg/ha, podczas gdy średnia dla Morza Bałtyckiego wynosi 18,5 kg/ha.
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 615
Zalogowani 0
Wszyscy 615
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
krzysztofCz: Podoba mi się Twój
plan w punkcie (3)
:hihi ...(380622) Apr 04, @ 12:47:07
lecek:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(380622) Apr 03, @ 19:46:58
krzysztofCz: Tylko nie miej
złudzeń, że na
emeryturze będziesz
miał więcej cza ...(380622) Apr 03, @ 15:57:03
lecek: Jeszcze (jak dla mnie)
to trochę mało czasu
Mój
pracodawca wyz ...(380622) Apr 03, @ 10:34:12
krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U
mnie na morzu albo
wieje... albo nie
biorą : ...(59426) Apr 03, @ 09:01:48
krzysztofCz: To prawie wieczność...
mam nadzieję, że
dożyjemy do następnej
zbi ...(380622) Apr 03, @ 08:58:12
lecek: Byliśmy w Ustroniu.
Dwa dni wędkowania w
Wiśle. Na miejscu
okazał ...(59426) Apr 02, @ 19:02:39
jjjan: Wpłaciłem za następne
dwa lata.
Są dwie faktury, każda
za rok. N ...(380622) Apr 02, @ 17:57:24
jjjan: Wszystkim wszystkiego
dobrego ...(165) Mar 30, @ 08:46:37
krzysztofCz: Święta już za pasem
więc... Wszystkim
życzę zdrowych,
wesołych, R ...(165) Mar 29, @ 17:25:48
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Dzień grubego
Opublikował 24-05-2008 o godz. 21:12:18 Woytas |
Milan napisał
Ostatnio jestem jakiś leniwy, przez co ciężko jest mi się zerwać z łóżka i ruszyć rowerem na ryby, w dodatku z samego rana. Podobnie jak ostatnimi razy także teraz z domu wyjechałem, gdy słońce świeciło już wysoko nad horyzontem.
Czwartek. Wydawałoby się, że jest to kolejny zwykły dzień tygodnia, ale nie. Po raz kolejny przyszedł czas na wyprawę na zaroślowe szczupaki. Dzień przywitał mnie mokrymi chodnikami po nocnych opadach deszczu i ponurym szarym niebem. Patrzę na drzewa – super, nie ma wiatru, listki są tylko kołysane przez delikatne powiewy powietrza, nie sposób usłyszeć szelestu liści.
Nad wodę dojeżdżam kilka minut przed godziną dziewiątą. Kaczki poderwały się do lotu i zatoczyły wielkie koło nad głową, jakby chciały powiedzieć – witaj koleżko! Jest pięknie. Nad szklaną powierzchnią wody unosi się jeszcze para wodna a samej tafli nie marszczy nawet najmniejsza fala. Wymarzone warunki na zaroślowce. Podobnie jak ostatnio zaczynam od "czwartego".
Tym razem zaczynam od białego predatora nr 3 z niebieskim grzbietem. Pierwsze 20 minut bez kontaktu z rybą, ale wcale się tym nie zrażam, bo nie jest to najlepszy odcinek. "Kominek" jeszcze nigdy nie dał mi wymiarowego i obławiam go raczej tak dla zasady, podobnie zresztą jest z najbliższymi stanowiskami, których nie darzę zbytnio jakimś szczególnym zaufaniem. Dopiero za pierwszą brzozą mogę wejść do wody i stojąc w niej niemal po krawędź woderów czesać najlepsze miejsca. Teraz aż do końca stawu będę szedł wzdłuż brzegu i obławiał najciekawsze rewiry gdzie spodziewam się zębatych. Zmieniam kopyto na fioletowe z brokatem. Pierwszy rzut jest pusty. Drugi przynosi efekt w postaci brania 20-30 metrów od brzegu. Jak się za chwilę okazało, na skraju roślinności i czystej wody stał tylko mały pistolecik. Sekunda w mojej dłoni i już wraca straszyć drobnicę. Myślę sobie, że jest dobrze i za chwilę będzie można liczyć na następne branie. Niestety chwila przemienia się w długie minuty.
Pół godziny mija na bezowocnym biczowaniu wody. Już jestem jakieś 15 metrów od "właściwej" brzozy. Kolejne rzuty spod szczytówki niemal spadające na jej gałęzie i nic. Nawet pięćdziesiątaka. Prowadzenie cały czas utrudniają różne trawy i ziela pływające na powierzchni, których nie sposób ominąć. W większości są niewidoczne i skutecznie nabieram je na plecionkę i przynętę. Kolejne zmiany wabika nie dawały rezultatów. W końcu na agrafce zapinam perłowego predatora. Kilka rzutów i jest branie... zacięcie!!! Było błyskawiczne, ale na niewiele się zdało, bo po kilku sekundach holu ładny szczupak spada.
Tego już za dużo. Co robię źle, że nie mogę wyciągnąć tych dużych szczupaków, które zawsze muszą się jakimś cudem uwolnić??? Biczuję najbliższy obszar, gdzie było branie, i nic. Rozszerzam pole działania. Rzut w lewo pomiędzy rzadką roślinność. Atak jest natychmiastowy, ale równie szybkie moje zacięcie, które za chwilę poprawiam. Jest duży, czuję, że z nim nie będzie tak łatwo. Ciągle się obawiam, że mój siedemdziesiątak pójdzie z haka, dlatego hol jest pewny i w miarę delikatny. Ciągle myślę, żeby nie popełnić żadnego błędu. Widzę kociołek na powierzchni a zaraz cętkowany ogon. Czuję na kiju jak szczupak bije w dno i próbuje wytrzepać z pyska przynętę. Ciągnie w ziele a ja pozwalam mu się samemu pogrążyć. On jeszcze tego nie wie, ale tym posunięciem strzela gola do własnej bramki. Roślinność jest delikatna i słabo ukorzeniona, wystarczy mocniej pociągnąć, aby wyrwać największą nawet kępę. Stanął. Już nie wyciąga linki, już nie słychać najpiękniejszej melodii dla wędkarskiego ucha. Przytrzymuję szpulę palcem i wyciągam garść ziela. Gdzieś pod nią jest mój przeciwnik, rywal na jakiego czekałem od początku sezonu. JEST!!! Już go widzę. Szczupak jest zdezorientowany przez otaczającą go gęstwinę. Jeszcze się szamocze, próbuje walczyć, ale to już koniec. Pewny chwyt za kark i już jest nad wodą. Drugą ręką łapię jeszcze za plecionkę i podnoszę cały zbędny balast, który niewątpliwie jest moim sprzymierzeńcem w takich sytuacjach. Zwabiony zamieszaniem, znajomy wędkarz przychodzi akurat w momencie, gdy ze szczupakiem w górze gramolę się przez jeżyny na brzeg. Proszę o zrobienie zdjęcia. Jeszcze sprawdzam, czy faktycznie się zapisało na aparacie, (jest!)... i zanoszę go do wody.
67 cm cętkowanego szczęścia
Odpływa od razu, bez zastanowienia, wiedział skąd przyszedł. Chwilę rozmawiam z Panem Heńkiem, w międzyczasie wypatrzyliśmy 2 ataki...
Wracam do łowienia, pierwszy rzut i szok!!! Kolejny duży szczupak poszedł za gumą. Nie odpuszczam tego miejsca i przez dobre 40 minut bombarduję wodę. W tym czasie mam dwa delikatne brania tego skubańca, których nie wykorzystuję oraz dwa pójścia za gumą. Co się stało, że nie uderzył, co mu nie pasuje? – myślę sobie. W międzyczasie zmieniałem gumy. Zniechęcony dalszym brakiem zainteresowania decyduję się przejść dalej, za brzozę. Na agrafce wisi białe kopyto z czerwonym grzbietem – tak, tak predator numer 3. Już w pierwszym rzucie spod kępki poszedł wał wody i poczułem walnięcie. SIEDZI!!! Nie jest już taki duży. Z drugiej strony taki najmniejszy też nie jest. Krótka walka, parę kociołków, dwa nurkowania w ziele i na koniec świeca ... już przygotowuję aparat do zdjęcia. Ustawiam go na pieńku, włączam "pstryka" i po 10 sekundach obie mordeczki na zdjęciu
Ten ma 57,5 cm i dał mi równie wiele radości co pierwszy, no... może ciut mniej . Wracaj do wody braciszku! Popłynął.
Dwie serie i idę dalej. Dalej mam tylko jedno niewykorzystane branie i tyle. Zabrakło koncentracji. Prowadziłem gumę po czystej wodzie i zamiast ją kontrolować patrzyłem na miejsce, gdzie czaił się "nieuchwytny". Gdy odwróciłem głowę widziałem tylko jak plecionka jedzie w bok, na kiju nie było czuć najmniejszego nawet puknięcia. Zacięcie wykonałem najszybciej, jak tylko mogłem, ale zamiast poczuć pulsujący ciężar na wędce, zobaczyłem tylko wir wody w miejscu, gdzie była akurat guma. Drugi raz nie wziął. Doszedłem jeszcze tylko do połowy stawu. Dalej nigdy nie złowiłem nic wymiarowego, jedynie jakieś pistolety.
Pojechałem na "drugi" i "pierwszy". Na "drugim" kicha. Przechodzę na pierwszy i już w początkowej fazie prowadzenia jest atak. Tym razem nie trafił w żółtą gumę. Kilka rzutów i zmiana na taki sam wabik z czerwonym grzbietem. Drugi, trzeci, czwarty rzut i nic. Za piątym czuję branie z opadu. Zacięcie jest skuteczne. Wywiązała się walka, krótka walka, którą przegrałem. Był już jakieś 5 metrów od brzegu, kiedy się wypiął, szedł po dnie i nawet go nie widziałem
Stał pod samym brzegiem, prawie na piasku
Wracałem po niego dwa razy, ale nic to nie dało.
Macham dalej, decyduję się po raz pierwszy założyć woblerka własnej roboty. Przeczucie kazało właśnie dzisiaj sięgnąć po pudełko z rękodziełami. Był to strzał w dziesiątkę.... 15 minut później moim przeciwnikiem stał się 64-centymetrowy zębacz. Stał na samym stoku stromo opadającego brzegu. Walkę wygrałem, więc i fotki mogłem wykonać ku uciesze swojej.
KOMPLET!!! Mało tego, to już trzeci z rzędu. Nie wierzę. W dodatku taki komplet po raz pierwszy w życiu. Najmniejszy miał 57,5 cm, największy blisko 10 cm więcej.
Trochę się zamyśliłem a szczupak wciąż leży i czeka na odhaczenie. Po chwili znika w wodnej toni. Obławiam staw dookoła, jednak już bez efektów. Zresztą, czego chcieć więcej?? Swoje złowiłem. Na zakończenie wracam na "czwarty", mam jeszcze godzinę łowienia. Od razu idę w kierunku drugiej brzozy. Pół godziny później cieszę się z czwartego szczupaka. Ten był najmniejszy, mierzył sobie 55 cm. Fotka i... do wora
Trochę z żalem, ale "musiałem" go wziąć do domu. Major strasznie narzekał, kiedy powiedziałem mu o puszczonym siedemdziesiątaku.
Po tym szczupaku skończyłem wędkować tego dnia. Jeszcze dobrze się nie zwinąłem i złapał mnie piękny deszczyk. Cały mokry zameldowałem się w domu. Mokry, ale i szczęśliwy.
Milan
|
| |
|
| Komentarze sš własnociš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoci za ich treć. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Dzień grubego (Wynik: 1) przez luk750 (luk750@op.pl) dnia 25-05-2008 o godz. 10:38:14 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Milan - dzięki Tobie zaczynam wierzyć w déjà vu:). Tylko te szczupaki jakby z dnia na dzień większe:) Tak trzymać i czekam na kolejne Twoje relacje! |
|
|
Re: Dzień grubego (Wynik: 1) przez akabar dnia 25-05-2008 o godz. 13:13:50 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Te killer, nie za dużo tych szczupaków. Zwariował czy cuś?.Mecz moze byś jaki obejżał.
Pozdrówka. |
|
|
Re: Dzień grubego (Wynik: 1) przez legolas (gimli00000@poczta.onet.pl) dnia 25-05-2008 o godz. 17:49:51 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Milan! Od kilku lat cię obserwuję (o rany ale to zabrzmiało!!!!!) i chciałem powiedzieć, że jestem baaaardzo zadowolony z tych obserwacji. Widzę bowiem młodego człowieka, który także dzięki PW naprawdę się rozwija i czyni postęp w dobrem!!! W jakimś sensie jest to dla mnie - jako uczestnika PW - powodem do wielkiej satysfakcji, Widzę, że się rozwijasz i to pod każdym względem, twoja wypowiedź świadczy o wielkim postępie nie tylko w zakresie literatury pisanej - bo ten jest niewątpliwy, ale ponieważ świadectwa pisane dają zawsze znak o stanie wewnętrznym autora, stwierdzam z wieeelkim zadowoleniem, że idziesz w dobrym kierunku. Nie wspomnę już o wędkarstwie samym w sobie - bo masz cechy naprawdę dobrego wędkarza (myslę, że jest w tym wielka zasługa PW!!!) ale chodzi mi o cechy ogólnoludzkie. Mam jedynie nadzieję, ze ta pochwała ci nie zaszkodzi, w każdym razie znasz już kierunek w jakim należy podążać (przynajmniej w wędkarstwie) - a ja i myślę, że zdecydowana większość braci PW dołączy sie do gratulacji i zapewni cię o swoim wiernym kibicowaniu.
Pozdrawiam serdcznie idziękiuję za artykuł, który mnie naprawdę baaardzo ucieszył. |
Re: Dzień grubego (Wynik: 1) przez Esox dnia 25-05-2008 o godz. 20:05:54 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Pomyślałem sobie coś podobnego dzisiaj, tylko może prościej, nie tak górnolotnie. ;) Podoba mi się to podejście do wędkowania, a i wyniki - jak na nędzne krajowe realia - są przyzwoite! Tak trzymaj, Milan! |
]
Re: Dzień grubego (Wynik: 1) przez Milan dnia 25-05-2008 o godz. 21:33:55 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Dzięki chłopaki, trochę mi posłodziliście i nie wiem co powiedzieć. Dzięki!!!
Takie słowa od NIE byle Pogawędkowiczów w moim kierunku... Szok.
Legolas, Właśnie PW było głównym drogowskazem odnośnie drogi którą mam kroczyć. Jest to bardzo duża kopalnia wiedzy i na prawdę zachęcam wszystkich do czynnego uczestnictwa w jej dalszym pogłębianiu i kształtowania młodych pokoleń, takich jak ja i młodszych. jestem pewny, że nie jeden stary wyga też sporo się nauczył. Każda wymiana zdania (nawet niewinna) może dać drugiemu człowiekowi coś wspaniałego. Dziękuje za to wszystkim użytkownikom tworzącym ten portal. |
]
Re: Dzień grubego (Wynik: 1) przez Milan dnia 25-05-2008 o godz. 21:45:13 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Esiu, To nie jest woda PZW. Oprócz PZW należę jeszcze do Wojskowego Koła Wędkarskiego, które właśnie opiekuje się tą wodą. 99-100% składek idzie na zarybienia, sami sobie jesteśmy strażnikami, wszystkie prace wykonujemy społecznie. Wiadomo. Niedużo wody, dobra ochrona i zarybienia dają dobre łowisko. Właśnie na tym przykładzie szansę polskich łowisk upatruję w stowarzyszeniach wędkarskich i prywatnych właścicielach wód, którzy nie myślą tylko by wyjąc jak najwięcej z wody ale żeby jak najwięcej w niej było.
Jeszce raz dziękuje za ciepłe i miłe słowa.
P.S. Dopiero teraz zauważyłem, że zdjęcie ostatniego szczupaka jest nie to, które powinno wisieć. 55 centymetrowy zębacz nie jest taki duży jak na ostatnim zdjęciu. |
]
|
|
Re: Dzień grubego (Wynik: 1) przez old_rysiu dnia 25-05-2008 o godz. 23:13:24 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Chce się czytać. Coraz lepiej piszesz. Jeszcze tylko te fotki. Koniecznie musisz je poprawiac w fotoszopie - wyostrzenia - poszukaj tego artykułu u Wykrzyknika. |
Re: Dzień grubego (Wynik: 1) przez Milan dnia 26-05-2008 o godz. 08:14:22 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Oldi, znalazłem i stosowałem się do nich. Nie mogę sobie tylko poradzić z tymi kolorami, bo nie mogę tego znaleźć. Druga sprawa to gdy biore zapisz dla Weba to nie mogę nigdzie ustawić maksymalnej wielkości zdjęcia.
Inna sprawa, foki na których jestem z rybami są robione samowyzwalaczem i jakoś nie wychodzą najlepiej i ciężko je poprawić (przynajmniej ja nie potrafię) pomimo dobrych rad Wykrzyknika. Dużo lepiej wyglądają fotki robione z ręki, ale po prostu nie ma mi kto ich strzelać:( |
]
]
|
|
Re: Dzień grubego (Wynik: 1) przez farti dnia 26-05-2008 o godz. 09:21:40 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Gratulacje Milan super połowów. Tak trzymaj a wtedy częściej będziemy czytać i oglądać Twoje fotorelacje! :-) |
|
|
Re: Dzień grubego (Wynik: 1) przez Robert (gosia67600@orange.fr) dnia 31-05-2008 o godz. 13:49:48 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | I ja wzorem Legolasa przyglądam się Milanowi :-).
Milanku dawno już wiedziałem, że rośnie z Ciebie "ludź" :-)).
Bardzo ładna relacja i naprawdę wzorowe podejście do wędkowania.
Owacje na stojąco za sposób przedstawienia nastrojów, które towarzyszą Tobie w trakcie wędkarskich wypraw.
Pisz jak najwięcej, bo czytanie takich relacji to przyjemność połączona ze świadomością, że na PW młode ludziska tworzą przyszłość wędkarskiej braci ukierunkowanej w stronę prawdziwej przygody zwanej wędkarstwem.
Oczywiście więcej jest na PW Milanów, i mam mocną wiarę, że to oni zdecydują o przyszłości wędkarstwa w Polsce.
Pozdrowienia Milanie :-).
|
|
|
|