Czy wiesz, że...
DORSZ
Rekord Polski - 28,90 kg
Złoty medal - od 15,00 kg
Srebrny medal - 13,00 kg
Brązowy medal - od 10,00 kg

Konto/logowanie
Members List ZAREJESTROWANI
 Ostatni Tobiasz
 Dzisiaj 0
 Wczoraj 0
 Wszyscy 4520

 UŻYTKOWNICY
 Goscie 334
 Zalogowani 0
 Wszyscy 334

Jesteœ anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj

Jesteœ stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj
aby zalogować się!

Na forum napisali
krzysztofCz: [quote:f2a4672e65="jjj an"]W tym wątku będę podawał wpłacone kwoty ...(18225) Mar 27, @ 16:07:40

lecek: Wielkanoc w Ustroniu. Zapowiedziałem małżonce, że święto, świętem ...(59104) Mar 26, @ 15:02:24

lecek: Pooszło. k ...(18225) Mar 26, @ 14:43:29

krzysztofCz: Za Lucka i Bedmara... poszło k ...(18225) Mar 26, @ 14:00:16

artur: Poszło ...(18225) Mar 26, @ 10:30:05

krzysztofCz: Poszło k ...(18225) Mar 26, @ 07:09:09

jjjan: Nikt się nie kwapi więc jeżeli ktoś chce wpłacić,, to proszę blik ...(18225) Mar 25, @ 20:19:56

mario_z: Dzisiaj spotkanie jajeczkowe nad wodą, oczywiście bez wędki bym n ...(59104) Mar 24, @ 20:50:03

Krzysztof46: nic nie trzeba ,zbierajcie na nastepny rok i tyle w temacie ...(18225) Mar 24, @ 17:30:00

krzysztofCz: To komu mamy wpłacać ;question Ktoś zapłacił, to trzeba Mu się ...(18225) Mar 24, @ 17:27:29


Artykuły komentowali
Krzysztof46 w ''Znowu Ta Szwecja'': Szkoda panowie ze sié nie oglaszacie .Chétnie dokoptowalbym do fajnej ekipy ...
Karpiarz w ''Usuwanie usterek w wagglerach i sliderach Dino.'': Ot fachura jestes Jotes. Pozdrawiam i dzieki za cenne wskazowki.
grubyzwierz w ''Znowu Ta Szwecja'': hmhmh... Mówisz Jacek, że Szwecja.. ? Kto wie, kto wie... :)
krzysztofCz w ''Znowu Ta Szwecja'': Janku czekamy na nową relację :-)
old_rysiu w ''Znowu Ta Szwecja'': A my pozdrawiamy z Polen :-)
jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Jeszcze nie do końca.
Ekipa pozdrawia że Sweden.🙂

Zenon w ''Znowu Ta Szwecja'': Dlaczego "znowu" czyżby się znudziła?

Miło widzieć znajome pyszcz...

jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Gdyby popłynąć w czwartek w dzień, to do Karlskrony, bilet dla czterech plus...
dzas w ''Znowu Ta Szwecja'': koszta zależą od tego ile pijesz... :) bez tego w 2,5 tysia za dwa tygodnie ...
the_animal w ''Znowu Ta Szwecja'': Świetna wyprawa - ekipa wiadomo - chętnie dowiedział bym się jakie koszta są...

Rozmaitości
» Pomocnik
» Regulamin PW
» Przeszukiwanie zasobów
» Przeszukiwanie forum
» Łowca Okazów 2010
» Grand Prix Czatu
» Prognoza pogody
» Ośrodki i stanice wędkarskie
» Rejestracja łódki
» Interaktywne krzyżówki

Recenzje
· JAXON ZX MACHINE 400
· MacTronic NICHIA HLS-1NL2L
· TUBERTINI GORILLA UC4 FLUOROCARBON
· Daiwa Exceler Style F
· Namiot Fjord Nansen
· Mikado NSC Feeder
· Wędzisko Mikado NSC 360 Feeder Nanostructure
· Mistrall Bavaria 2,7
· żyłka DUAL BAND
· Mikado T-Rex Bolognese 600

Filmoteka
Sum 200cm

Dodał: avallone78
Dodany: 14th Feb 2011
Odsłon: 2100
Ocena: 0.00 Ocen: 0

X targi Na Ryby ZAJAWKA

Dodał: jarecki74
Dodany: 19th Mar 2010
Odsłon: 1963
Ocena: 1.00 Ocen: 1

Boleń Wojtka

Dodał: wojto-ryba
Dodany: 23rd Dec 2009
Odsłon: 1984
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 5/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2223
Ocena: 5.00 Ocen: 4

Żerowanie karpi 4/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2054
Ocena: 5.00 Ocen: 2

Żerowanie karpi 3/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2111
Ocena: 4.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 2/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2023
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 1/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2062
Ocena: 2.00 Ocen: 1

Sum Odrzański

Dodał: jarokowal
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2425
Ocena: 5.00 Ocen: 3

Hol suma

Dodał: Marek_b
Dodany: 22nd Mar 2009
Odsłon: 2245
Ocena: 5.00 Ocen: 3


Zanim weźmie amur - cz. IV
Opublikował 10-11-2006 o godz. 07:00:00 Monk
Karpiomania Gismo napisał

Z powyższego opisu wynika, i takie jest też moje zdanie, że łowienie amurów i karpi to zasadniczo dwie odrębne sprawy, które łączy tylko podobny sprzęt i podobne przynęty.



Amur i karp

Uważam, że bardzo trudno jest się nastawić jednocześnie na oba gatunki.Przede wszystkim dlatego, że proporcje sypanego ziarna są inne, miejsca żerowania są inne i w końcu same zestawy oraz sygnalizacja brań też nieco się różnią. Karpie preferują miejsca gwarantujące im schronienie i najlepiej jeszcze smakowity pokarm, czyli wszelkie zwalone drzewa, paliki porośnięte małżami. Amury zaś wolą płytkie zatoczki z nagrzaną wodą, obfitujące w pokarm niekonieczne o najwyższych walorach smakowych. Bardzo rzadko się przy tym zdarza, by miejscówka karpiowa była jednocześnie miejscówką amurową, choć jest to oczywiście możliwe. Przykładem są właśnie plaże, które jako miejsca często obsypane małżami przyciągają oba gatunki. Moim zdaniem należy się nastawić albo na karpia albo na amura. Rachunek jest bowiem prosty. Jeżeli zastosujemy technikę karpiową nęcenia delikatnego i wybiórczego, to albo nie doczekamy się brania amura albo co najwyżej zwabimy stado niewielkich osobników. Jeżeli natomiast na karpiowej miejscówce zastosujemy technikę obfitego nęcenia, to najpewniej przepasiemy karpie, które nasycone wrzuconym ziarnem odpłyną i pozostawią nie wyjedzone resztki, psując miejscówkę.


Na karpiowych zasiadkach i karpiowe zestawy też biorą amury.

Ostatnie lato spędziłem goniąc głównie za karpiami. Wybrałem do tego celu miejsce leżące nieopodal zatoczki, o której wiedziałem, że wygrzewają się tam karpie i amury. Zestawy gruntowe kładłem jednak tak, iż amurowych brań doczekać się nie powinienem. Licząc od brzegu, pięćdziesiąt metrów w głąb jeziora ciągnął się pas rogatków, z jednoczesnym powolnym spadem dna. W miejscu, gdzie kończyła się polana roślinności, głębokość sięgała trzech metrów. Zestawy kładłem jednak trochę dalej, tj. 60 metrów od brzegu, gdzie znajdowały się ośmiometrowe i dwunastometrowe doły. W miejscach tych często zdarzały się brania karpi z opadu.
Któregoś dnia, gdy pozbawiony mocnej i dalekosiężnej procy siłą rzeczy zostałem zmuszony do łowienia bliżej brzegu, położyłem zestawy tuż za pasem zielska, czyli na trzymetrowej płyciźnie. Po dwóch godzinach walczyłem z metrowym amurem. Problem ten wymaga to trochę dłuższego komentarza. Zarówno karpi jak i amurów szukamy zaczynając od miejsc płytkich, gdzie istnieje szansa na spotkanie obu gatunków. Łowiąc w głębokim jeziorze polodowcowym zauważyłem, że karpie lubią głębokie miejsca, a szczególnie spady dna, toteż najszybciej doczekać się ich brań można właśnie w miejscach takich, jak opisałem. Nęcąc ręczną procą z brzegu tylko część sklejonego ziarna umieszczamy w odległości promieniowej, o ile nasza proca w ogóle umożliwia rzuty na 60 metrów. Swoją wykonałem z metalu i zaopatrzyłem najsztywniejszymi gumami stonfo. Przeważnie dużą ilość ziarna rozsypujemy na drodze do miejscówki, gdzie kładziemy zestawy. W tym przypadku była to płycizna, leżąca 50 metrów od brzegu, gdzie skończył się już mur zielska, a nie zaczął jeszcze spad dna. Miejsce to nęcone przez trzy miesiące zwabiło amury, które pewnie regularnie je odwiedzały, nie schodząc jednak w kierunku spadów. Brania nie miały więc miejsca, gdyż zestawy leżały nie tyle 10 metrów za daleko, lecz prawie 10 metrów za głęboko.

Osobiście zdecydowanie preferuję łowienie amurów nad czysto karpiowe zasiadki. Jest to przede wszystkim prostsza zdobycz, nęcenie pochłania mniej funduszy. Wybierając się na karpie walczyć musiałem nie tylko z rybami, które i tak rzadko kiedy raczyły żerować, ale przede wszystkim z ciężarem sprzętu, który ledwo mieścił się w samochodzie i dosłownie każdą zawadą znajdującą się w zasięgu wzroku. Na amury, wykluczając te złowione w trakcie karpiowych wypraw, chodzę z dwoma podpórkami, jednym kijem, wiadrem ziarna, podbierakiem i lornetką. Hol amura jest znacznie bardziej emocjonujący, gdyż właściwie odbywa się przy brzegu i na własne oczy widzimy, na co stać masywną torpedę. Hol też w większej mierze zależy od wędkarza, a nie jak w przypadku karpia od tego, co ów spryciarz wymyśli.


A jednak, żeby nacieszyć oko wyholowanym amurem należy zastosować się do kilku reguł i wciąż zachowywać cierpliwość, gdy...

Gdy amur już weźmie, czyli czego się bać

W zależności od techniki połowu, na jaką się zdecydujemy, możemy albo od razu trafić na branie amura (co miałby miejsce na przykład w przypadku tropienia stada ze spławikiem) albo wyholowawszy kilka leszczy lub karpi dopiero za którymś razem doczekać się pełnołuskiej torpedy (jak to przeważnie bywa w przypadku gruntowych połowów metodami karpiowymi). Po szybkim odjeździe lub po prostu zacięciu niemrawego brania spławikowego z pewnością zdziwi nas stawiany przez rybę opór. Leszcz, może większa płoć - tyle powie nam rozum, który stwierdzi, że na haczyku wisi coś pokroju kartki papieru, coś, co ewentualnie czasem z lekka kopnie w charakterystyczny dla niewymiarowych szczupaków sposób. Gdy jednak owe coś podpłynie wreszcie do brzegu, przede wszystkim należy opanować emocje, kiedy zorientujemy się, że odległość punktu, w którym żyłka znika we wodzie, a zawirowań powierzchni wody marszczonej ogonem przekracza metr. Myślę, że wewnętrzny spokój przyda się zanim wspomniana kartka papieru obróciwszy się w jednym mrugnięciu oka o 180 stopni, zagotuje wodę i ogonem grubości bokserskiego ramienia, narobiwszy hałasu rozpędzi się w poetycką otchłań.

Pamiętam pierwsze branie. Najpierw usłyszałem wypinający się swinger, dopiero po ułamku sekundy zaczął piszczeć sygnalizator, a gdy spojrzałem na szpulę jeszcze przed zacięciem, ta ku mojemu zdziwieniu kręciła się w przeciwną stronę. Odczekawszy, aż szpula zacznie się zachowywać bardziej konwencjonalnie - zacinam. Coś jest, ale nieproporcjonalnie małe w porównaniu z wyobrażeniem, jakie urosło w mojej głowie po tak widowiskowym braniu. Bez problemu daje się podciągnąć pod brzeg. Zerkam z zaciekawieniem we wodę, a z niej wyłania się szeroka, czarna kłoda, która nagle ożywszy ochlapała mnie wodą i wyskoczyła na kilkadziesiąt metrów w głębinę, by po chwili znów biernie dać się podciągnąć pod brzeg. Następne kilkanaście minut to kilkanaście identycznych odjazdów, które rodziły pytanie, czy amur w ogóle zna pojęcie zmęczenia, a które de facto dopadło mnie gdzieś w okolicy „naszego” odjazdu.

Dziś już nieco inaczej podchodzę do holu amura, stosuję inne sygnalizatory, inną technikę holu. Wówczas była to moja pierwsza torpeda, na której okrutnie mi zależało, więc starałem się za wszelką cenę zachować cierpliwość i nie dokręcać hamulca, ani nie spieszyć się z podbierakiem. Ta ostatnia uwaga dotycząca podbierania amura jest jednak i zawsze będzie aktualna. Większość amurów, które wywalczyły sobie wolność, po prostu miała szczęście, bo trafiła na niecierpliwych łowców. Mam zasadę, której czasami staram się trzymać: „Po podbierak sięgać dopiero wówczas, gdy ryba leży na powierzchni wody”. O dziwo takie postępowanie nie jest wcale niehumanitarne, a nawet bezpieczne dla ryb. Tak wycieńczony amur, umieszczony w obszernej siatce, po krótkim czasie odzyskuje siły i zaczyna rządzić w wodzie. O siatkach odpowiednich do przetrzymywania amura też warto co nieco napisać.

Siatka do przetrzymywania amura nie powinna mieć typowych oczek. Są 3 istotne tego powody. Po pierwsze siatka taka szybko się niszczy. Karpie i amury przechowywane w tego typu siatkach zahaczają o materiał kolcami swoich płetw, szybko robiąc w niej dziury. Drugi powód to fakt, że niszcząc siatkę ryby same się kaleczą, a tego z pewnością należy za wszelką cenę uniknąć. I w końcu trzeci powód: tradycyjna oczkowana siatka działa jak depilator dla łusek amura, który odzyskał siły.


Jest różnica?

Dlatego dużo lepsze są zawodnicze siatki o materiale tak gęstym, że kolce płetw ani łuski nie są w stanie się o niego zahaczyć. Taka siatka ponadto wewnątrz jest bardziej przyciemniona, uspokaja rybę. Przykład omawianego produktu o długości prawie trzech metrów oferuje np. Jaxon.

I dopiero wówczas, gdy amur odzyska siły przystępuję do sesji zdjęciowej, dopiero tak ożywioną rybę wypuszczam. Czyli odwrotnie niż w przypadku karpi, gdzie opłaca się fotografować zmęczoną, niewyrywającą się z objęć wędkarza zdobycz. Jeżeli zależy nam na wypuszczeniu amura lepiej poczekać, aż odzyska siły, gdyż z pewnością jest bardziej wrażliwy na niedobór tlenu od karpia. Sesja zdjęciowa również powinna być krótka, najlepiej też polewać w jej trakcie skrzela ryby wodą. Istotne jest też, by była to jedyna sesja. Dla amura, który odzyskuje siły, jego kilkakrotne wyciąganie z wody w celu wykonania pojedynczych zdjęć i wkładanie z powrotem, by odpoczął przed kolejnym zdjęciem, jest po prostu zabójcze.

Natomiast w trakcie holu strategia czekania, aż amur pokaże brzuch, ma swoje proste uzasadnienie. Nie zawsze bowiem hol amura to tylko odjazdy i powroty. Czasem amur pływa po prostu wzdłuż brzegu sprawiając wrażenie, jakby był już wykończony i tylko czekał na podebranie. Jednak na widok włożonego do wody podbieraka natychmiast wyrywa się w głębinę, często wygrywając w ten sposób walkę. Z czasem można nauczyć się wyczuwać, że ryba jest już „gotowa” mimo, że wciąż odważnie jeździ na kiju, ale następnego odjazdu już nie wykona. Jednak kategorycznie zalecam cierpliwe czekanie na widok białego, grubaśnego brzucha.

Zasadniczym problemem w trakcie holu jest zdążyć wyregulować hamulec. Wędkarz przeważnie niczego się nie spodziewa po dziwnie małej rybie, która w ogóle nie stawia oporu. Dopiero, gdy zobaczy, z czym tak naprawdę ma do czynienia, lub wręcz nie zdąży zobaczyć, okazuje się, że jest już za późno. Wcale jednak nie musi tak być. Stosunkowo łatwo bowiem stwierdzić już w pierwszych sekundach niemrawego holu, z jaką rybą mamy do czynienia. Kto holował karpie wie, iż stawiają one dość jednostajny opór z łagodnym, miękkim pulsowaniem. W przypadku amura opór jest mniejszy, ryba idzie po linii prostej do brzegu, natomiast zdarzają się przy tym, niestety nie zawsze, bardzo sztywne kopnięcia, po których wędkarz odnosi wrażenie, iż holuje rybę na nierozciągliwej plecionce, która przekazuje każde kopnięcie. Wrażenie z tego etapu holu przyrównałbym bardziej do holu 2 - 3 kilogramowego leszcza, niż odpowiedniej wielkości karpia.

Mam dwie techniki holu amura, zależnie od miejsca, gdzie hol ten się odbywa. Miejsca takie, wzbijając się na giewonty swojej elokwencji słownej, podzieliłbym na prostsze i trudniejsze. Te pierwsze to pozbawione wszelkich zawad, trzcin, nenufarów, czy nawet kąpiących się ludzi miejscówki. Drugie to ich dokładne przeciwieństwo - brzeg porośnięty trzciną, nenufarami oraz miejsca w okolicy plaż. Jeżeli nasza miejscówka jest wolna od wszystkiego, co tylko może utrudniać nam hol, nie powinniśmy się spieszyć. W takim przypadku ustawiam hamulec na minimalnie mały opór, tylko tyle, by móc podciągać rybę pod brzeg i jednocześnie nie musieć regulować hamulca, gdy ta odjeżdża w głębinę. Hol w takiej sytuacji jest bardzo długi i przeważnie kończy się splątaniem z zestawem drugiego kija lub też zestawami łowiących obok wędkarzy. Więc lepiej pomyśleć wcześniej o tym, by łowić samotnie, co ma uzasadnienie również w kwestii zachowania ciszy na brzegu, a szczytówkę swojej drugiej wędki włożyć po braniu do wody, celem ułożenia żyłki na dnie.

Techniki takiego holu nie powinno się stosować, jeżeli w miejscu, gdzie ciągniemy rybę jest sporo zawad. Prawdą jest, że amur nie walczy tak, jak robi to karp. Nie jest spryciarzem, szukającym choćby małej gałązki, o którą mógłby oplątać żyłkę. Jedyna jego technika opiera się na sile i porywczości. Będąc dużą rybą potrafi jednak narobić sporo bałaganu, dlatego rzadko zdarza się wyciągnąć amura bez dodatkowego obciążenia, które mimo wszystko zawiesił po drodze na żyłce. Gruba, a przede wszystkim odporna na przetarcie żyłka jest więc bardzo ważna przy wyrywaniu nenufarów czy trzcin. Wprawdzie amur nie ucieka w zawady, co pewnie wynika z jego natury (w przeciwieństwie do karpi nie żyje on w kryjówkach, które są dla karpia synonimem bezpieczeństwa), ale czasem wykonując odjazd w pewnym sensie „myli kierunki” i zamiast uciekać na głęboką wodę, ucieka na przykład po skosie w trzciny.

W okolicy plaż i zarośniętych miejsc holuję amura ciągle regulując hamulec. Z pewnością nie jest to fachowe podejście, ale istotne jest, by w tym przypadku skrócić maksymalnie czas holu, tj. szybciej męczyć rybę. W trakcie podciągania amura dokręcam hamulec i trzymam wędzisko pionowo. Gdy ryba ożywa przy brzegu szybko rozregulowuję hamulec, jednocześnie łukiem sprowadzając kij do pozycji chwilowo prawie poziomej, z lekkim skosem do góry wraz z kolejnymi metrami, na które wyrywa się amur, po czym podnoszę powoli do góry na zwolnionym hamulcu. Daje nam to na kiju 3,90 m zysk w postaci 5,5 metrów drogi, jaką musi pokonać amur. Startujący z przyspieszeniem 4 m/s dorosły przeciwnik pokona ten dystans w przeciągu dokładnie 1,7 sekundy. I tyle musi nam wystarczyć na wyregulowanie hamulca. Dodatkowym amortyzatorem jest w tym momencie rozciągliwa żyłka. W tym przypadku holuję więc amura ciągle zmieniając nastawy hamulca kołowrotka. W przeciwnym razie ilość wyrwanych liści czy łodyg moczarki mogłaby w końcu zadecydować o tym, że walkę wygra amur. Warto w ten sposób skracać czas holu też wówczas, gdy łowimy w okolicy plaż. Chodzi po prostu o bezpieczeństwo kąpiących się. Możliwe, że czyta się tę prozę dość nostalgicznie, w praktyce wszystko to dzieje się w przeciągu ułamków sekund. Myślenie ma przyszłość i jest podstawą każdego działania, jednak kończy się w raz z pierwszym odjazdem - wówczas nie ma czasu na przemyślenia, a jedynie impulsowe odruchy.

Kwestia zachowań amura w pobliżu plaży to także odrębna historia. O ile w cichej zatoczce amur nie stawia prawie żadnego oporu podczas pierwszego podprowadzania do brzegu, a jeszcze przed braniem nie płoszy się niczym, co dzieje się nad jego głową, o tyle zacięty w pobliżu kąpiących się ludzi, niemal natychmiast szaleje na kiju i po skosie ucieka w przypadkowym kierunku reagując na każdą łódkę, rower czy cokolwiek innego, co pojawi się nad jego głową. Wydaje mi się, że nagle wszystko, na co wcześniej nie zwracał uwagi, okrutnie go płoszy. Ryba strasznie panikuje, a gdy obrawszy przypadkowy kierunek ucieczki wyrywa się wprost w kąpiący się tłum, robi się naprawdę gorąco. W takim przypadku za wszelką cenę należy z dokręconym maksymalnie hamulcem siłowo ciągnąć rybę, by nie dopuścić do sytuacji, gdy ta znajdzie się w kąpielisku. Wyholowanie zdobyczy jest w tym momencie nieistotne. Liczy się bezpieczeństwo kąpiących się!

I tak oto zanudziłem Was czymś, co w praktyce jest najciekawsze, relacjonując przy okazji chyba wszystko, co tylko przypomniało mi się z moich amurowych przygód, bo od wędkarzy wiadomo mi, że ich największym problemem nie jest zwabienie stada czy nawet zacięcie ryby, lecz jej wyholowanie, co w przypadku wielu innych gatunków jest rutyną. Przede wszystkim trzeba ufać sobie i swojej cierpliwości. Raz zdarzyło mi się holować amura w otoczeniu grupki gapiów - mankament łowienia w okolicy plaży. Zza pleców wciąż płynęły dobre rady odnośnie tego, jak postępować. Ale jeszcze wcześniej pierwszy z kibiców w chwili, gdy podciągnąłem rybę pod brzeg, podbiegając chwycił za mój podbierak i włożywszy go do wody wykrzyczał: „Aleee luuuj! Weź go naprowadź”! Tymczasem pomyślny hol trwał jeszcze kilkanaście minut i zaowocował kilkunastoma odjazdami, zakończonymi splątaniem wędek i wyrwaniem kiści grążeli. Walka miała się dopiero rozpocząć.

Posłowie

Gdy kupowałem niegdyś wędkarską prasę w nadziei, że wreszcie dowiem się czegoś nowego, czegoś istotnego, a przede wszystkim zaspokoję pustkę dziesiątek pytań, na które odpowiedzi nie znałem, okazywało się, że wśród stu stron nabytej gazety w rzeczywistości ulubionym przeze mnie gatunkom poświęcone są (znowu!) ledwo dwie strony. Po odjęciu malowanego dużymi literami, oddzielonego jeszcze większym marginesem tytułu, dalej sporych fotografii i jeszcze większych reklam, zamiast dwustronicowego artykułu pozostawała parozdaniowa ulotka, która z resztą - w owszem innej formie i podpisana przez innego autora - była jednak publikowana już dziesiątki razy w numerach wcześniejszych. Był to jedyny i zdecydowanie wystarczający powód, by zaniechać kupowania wędkarskiej prasy. Wiadomo - teksty te pisane są na zamówienie, autor nie zawsze ma wenę twórczą, nie zawsze ma materiał, czas, a przede wszystkim ma możliwość napisania wszystkiego, co pragnie i wie, z powodów ograniczeń, jakie narzuca redakcja czasopisma. Możliwe też, że nie zawsze ma odpowiednią do tego wiedzę, co jednak wolałbym zostawić osobistej ocenie czytelników tychże gazet, tak jak Wam - w zgubnej nadziei, że jednak dobrnęliście do tego miejsca - pozostawiam ocenę tego, co nabazgrałem. W każdym razie brakło mi zawsze wielostronicowych artykułów, po których nie pozostawałby niedosyt czy niezaspokojony przedsmak po tym, co spodziewało się zgłębić, by jedynie znów dowiedzieć się tego, co każdy wie już od wielu, wielu lat albo przeczytać po raz kolejny, że wszystko zależy od wszystkiego (ale nikt nie podaje, jaka jest ta zależność), albo że nie ma reguły i dlatego trzeba ciągle eksperymentować w zależności od panujących na łowisku warunków. Faktycznie - samemu trudno byłoby wpaść na tak genialne wnioski! Potrzeba do tego kupić gazetę...
Najgorsze w tym wszystkim, że bywają coraz częściej artykuły ograniczające się po prostu do powielenia tej i paru innych złotych myśli. Zgodzę się, że prawdą jest, iż wszystko zależy od wszystkiego, jednak prawda ta jest kompletnie bezużyteczna, więc po co wciskać ją na siłę co kawałek w tekstach z działu „Metody i sposoby”? Można te dwie linijki tekstu wykorzystać na coś bardziej konkretnego. Oddałbym cały strych kiedyś kupionych przeze mnie gazet, aby wreszcie przeczytać pierwszy, wyczerpujący artykuł, dotyczący karpia czy amura. Mam też świadomość, że moje śmieszne próby napisania czegoś tak przeze mnie oczekiwanego, co sam latami miałem nadzieję przeczytać, pewnie się nie powiodły i wyszedł z niniejszego tekstu jedynie długi, nudny, bezużyteczny i zasługujący na podobne szyderstwo stos dwudziestu kartek pewnie / 24 – przypis Redakcji;)/ i tak pozłacanych podobnymi myślami, z których może ktoś ambitny sporządzi kiedyś osobistą notatkę, by otrzymać - w istocie rzeczy – „gazetowy artykuł”.

Na krytykę zasługuje z pewnością moja niekonsekwencja - omawianie haczyków i nagły półstronicowy wywód na temat kukurydzy, opis spławika, z wtrąceniem wyrwanej z kontekstu wzmianki o metodach gruntowych, z ponownym powrotem do omawiania haczyków, kilka zdań na temat holu amura, a tu znów coś o siatkach do jego przetrzymywania i kontynuacja wątku poprzedniego. Był to z mojej strony w dużej mierze zamierzony bałagan, który siłą rzeczy zmusza do kilkakrotnego przeczytania tekstu ze zrozumieniem. Z doświadczenia wiem, że kupując wędkarską książkę napisaną fantastycznie i dobrze pomyślaną, mogę ją po jednorazowym przeczytaniu podzielić na fragmenty, które przeczytam jeszcze kilkanaście razy i takie, których już nigdy nie dotknę, bo np. nie łowię w rzece albo nie posiadam takiego albo innego zbiornika. Dużo na tym zawsze traciłem z własnej winy. Nie chciałem więc, aby cały artykuł był listą poleceń: gdy spełniony jest warunek łowiska A, użyj sprzętu B, z zastosowaniem metody C. Gdy bowiem taktyka nie przyniesie rezultatu właściwie pozostanie tylko poddać się, napisać trochę słów krytyki do autora tekstu i zapomnieć o amurach. Natomiast miałem nadzieję pokazać, że wszystkie powyższe wnioski stanowią pewną powiązaną całość, która wypływa z logiki i zrozumienia wielu bardzo ważnych spraw. Wydaje mi się, że daje to umiejętność samodzielnego wyciągania wniosków i autokorekty na bazie wyobraźni i rozsądku, bez angażowania kolejnych źródeł informacji.

Czuję się mimo wszystko dość bezpieczny, bo na wstępie uprzedziłem, iż każde zdanie zaczyna się od słów „wydaje mi się, że…”, a w tekście słowa te ominięto jedynie ze względów estetycznych i by nie przedłużać o ich centymetry i tak długiego już wywodu. Mam też nadzieję, że te ostatnie słowa skłonią „kogoś ambitnego” do postawienia w swojej notatce tu i ówdzie kilku znaków zapytania w nawiasach. Byłoby to działanie słuszne, bo troszkę z pewnością przerysowałem niektóre sprawy, dlatego prawdziwi łowcy szybko to dostrzegli i mogą mieć do mnie o to pretensje. Zrobiłem to jednak w dużej mierze celowo i w szczerych intencjach, by ktoś, kto zaczyna przygodę z amurem, po prostu nie popełniał błędów, które zawsze paraliżują postępy nawet na kilka lat. Oczkiem w głowie były dla mnie liczby i (wcale nie) przesadne opisy siły i możliwości amura, które wręcz natrętnie rozpalać miały iskierkę namiętności. Myślę, że ten, kto zmierzy się z amurem, bardzo szybko oceni, co było bezsprzecznie faktem, a co lekkim przerysowaniem, może zbędną informacją i zmazawszy postawione znaki zapytania w głębi serca stwierdzi: warto było tego nie przeoczyć. Nikt zaś na pewno na tym nie straci, ale to w sumie tylko dydaktyka.

I na koniec jeszcze ze smutkiem stwierdzam, że niczego szczególnego nie spłodziłem, choć artykuł pisałem przez rok. Z publikacją celowo wstrzymałem się aż do chwili obecnej, aby go poobcinać z każdej strony, zebrać zdjęcia, dające skromny dowód, że coś jednak z tego wszystkiego jest prawdą, ale przede wszystkim by mieć pewność, że nikt z czytających nie wybierze się na amura obładowany przeczytaną informacją nie zweryfikowaną własnymi obserwacjami wędrujących stad i nie skonfrontowaną dialogiem z miejscowymi wędkarzami. O amurowym sezonie należy bowiem myśleć co najmniej na pół roku przed pierwszym zarzuceniem wędki. Czyli zapalając świeczkę optymizmu - można zacząć od teraz. Zgromadzenie odpowiedniej ilości ziarna, zakup odpowiednich haczyków, które w niektórych rejonach Polski są prawie nieosiągalne, trwa bowiem często kilka miesięcy. Ci zaś niecierpliwi, którzy o to wszystko nie zadbają nie mają co liczyć na udany połów, żeby wręcz nie powiedzieć, o pojedynczym braniu. Niektórzy bowiem machnąwszy ręką zadowalają się środkami pośrednimi: kukurydzą z puszki, karpiowym haczykiem, grubą żyłką, na opakowaniu której jest napisane CARP 0,35 mm 14 kg lub zdobywszy dwa kilogramy suchej kukurydzy z uporem sknerów dzielą te marne dwa kilogramy na kilkanaście wyjazdów, wrzucając po szklance ziarna każdorazowo, by niczego nie złowiwszy narzekać, że autor artykułu nie miał racji. Każde działania zmierzające do złowienia dużej ryby mają swój powód i uzasadnienie w jej biologii i behawioryzmie. Zrozumienie powodów, dla których wszystkie powyższe szczegóły są tak bardzo istotne gwarantuje, że sukces nie będzie dziełem przypadku, lecz konsekwencją przemyślanych i zrozumianych działań, a przez to, sukces ten będzie można wielokrotnie powtórzyć.

Gismo


 
Pokrewne linki
· Więcej o Karpiomania
· Napisane przez Monk


Najczęœciej czytany artykuł o Karpiomania:
Orientalny banita - jak go złowić? cz. I


Opcje

 Strona gotowa do druku Strona gotowa do druku

 Wyœlij ten artykuł do znajomych Wyœlij ten artykuł do znajomych


Komentarze sš własnoœciš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoœci za ich treœć.

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować

Re: Zanim weźmie amur - cz. IV (Wynik: 1)
przez akabar dnia 10-11-2006 o godz. 09:16:26
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Dużo info, dużo info, Rzekł bym drżyjcie amury - w przyszłym sezonie.Ale znając życie teoria nie podparta własną praktyką doprowadzi mnie do następnej może flustracji jak nie do zawału:).Gismo ,żebyś tak jeszcze przywędrował na mazury w moje okolice ehhhhh. Dziekuje za bardzo fajny artykuł -myslę ze czas wyciągnąć wnioski, solidnie przygotować do przyszłego sezonu sprzęt- ajak cos nie wyjdzie to zwalę na Ciebie :)
Pozdrawiam.



Re: Zanim weźmie amur - cz. IV (Wynik: 1)
przez granatowy dnia 10-11-2006 o godz. 09:26:21
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Na wstępie chciałem podziękować za ten jakże inny artykuł od wszystkich czytanych dotychczas. Po raz pierwszy od dawna nabrałem ochoty na ponowne odwiedzenie miejsc w moim rejonie niegdyś znanych z łowienia niewielkich amurów. Twój artykuł porusza wiele istotnych kwestii ale jedna jest mi szczególnie bliska. Tekst ten daje nadzieje i wiarę że można do łowienia podejść inaczej niż tylko przez pryzmat wydanych „gór” złotówek w specjalistycznych sklepach. Niektóre z twoich pomysłów na pewno będę chciał wypróbować, inne nad którymi wcześniej myślałem wydają mi się teraz mniej niedorzeczne wiec idąc za twoim przykładem wprowadzę je w życie a czas i wyniki pozwolą je zweryfikować. Jak napisałeś „myślenie ma przyszłość” ja dodałbym tylko że pozytywne myślenie ma przyszłość.
Pozdrawiam i życzę wielu dalszych sukcesów.



Re: Zanim weźmie amur - cz. IV (Wynik: 1)
przez Karpiarz1 dnia 10-11-2006 o godz. 10:11:12
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Zyskam miano upierdliwca ale znów sie przyczepię.
"Bardzo rzadko się przy tym zdarza, by miejscówka karpiowa była jednocześnie miejscówką amurową, choć jest to oczywiście możliwe. "
to bardzo często sie zdarza. W zbiornikach gdzie występuja obydwa gatunki a brak jest typowego pokarmu amurowego. Następuje konkurencja pokarmowa między karpiami i amurami. I w przepychankach do żarcia amur wypiera karpia. Stąd częstsze brania amurów w takich wodach.
"Gdy jednak owe coś podpłynie wreszcie do brzegu, przede wszystkim należy opanować emocje"
Przede wszystkim należy mieć do tego czasu wyregulowany hamulec.
"usłyszałem wypinający się swinger, dopiero po ułamku sekundy zaczął piszczeć sygnalizator, a gdy spojrzałem na szpulę jeszcze przed zacięciem, ta ku mojemu zdziwieniu kręciła się w przeciwną stronę. "
Wyrzuc ten sygnalizator i wyreguluj hamulec bo chyba za bardzo jest rozkręcony.
"Tak wycieńczony amur, umieszczony w obszernej siatce, po krótkim czasie odzyskuje siły i zaczyna rządzić w wodzie."
W miesiacach letnich nic nie da najobszerniejsza siatka jesli nie spełnisz jednego warunku. Aby amur doszedł do siebie po wyczerpującym holu musisz tę siatke umieścić w głębszej , chłodniejszej wodzie. W przeciwnym wypadku nici z dochodzenia do siebie. Dojdzie ale do śnięcia ryby.A tak na marginesie worki karpiowe są moim zdaniem lepsze do do przechowywania amurów i karpi niż jakies długie kiszki zawodnicze.
"Gdy bowiem taktyka nie przyniesie rezultatu właściwie pozostanie tylko poddać się, napisać trochę słów krytyki do autora tekstu i zapomnieć o amurach. "
Gdy żadna z opisywanych czy znanych przez nas metod nie odniesie skutku należy :
1. Robić zupełnie odwrotnie niż zalecają
2. Kombinować a nie dawać za wygraną
3. Być cierpliwym i wytrwałym w tych kombinacjach bo nie ma gotowej recepty na złapanie ryby.
A Ty się kolego na piszących komentarze nie obrażaj tylko potraktuj to jako zwrócenie uwagi na pewne zagadnienia i jakby nie patrzeć mniej lub bardziej w

Przeczytaj dalszy cišg komentarza...



Re: Zanim weźmie amur - cz. IV (Wynik: 1)
przez gismo dnia 10-11-2006 o godz. 17:35:06
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.bez-cisnien.neostrada.pl/
Kto tu mówi o obrażaniu :) Nawet nie wiesz, jak cieszę się, że zabrałeś głos, choć na dobrą sprawę nie mam w ogóle pojęcia kim jesteś. W dużej mierze wraz z Ledd1 spełniliście moje marzenie o tym, by podyskutować o amurach. Na CP, CT czy innym portalu karpiowym nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego pewnie. Jednak na portalu prawie spinningowym takie dyskusje są naprawdę potrzebne, bo wędkarze zbyt często nie wiedzą, ile tracą. Nie ukrywam, że wiele rzeczy opisałem właśnie z myślą o tutejszych użytkownikach konkretnie, czyli za wszelką cenę chciałem uniknąć karpiowej angielszczyzny i zawalania czytających sprzętem (było to jednocześnie zgodne z moimi poglądami akurat), bo po prostu by to olali i nigdy nawet nie spróbowali połowić inaczej niż tylko na spinning, czy białe robaki.

W wielu rzeczach się nie zgodzimy siłą rzeczy. O sprzęt to jeszcze długo, długo moglibyśmy drzeć koty pewnie. Ty jesteś karpiarzem, a ja nie. I to już samo w sobie kształtuje inne podejście. Przepraszam jeszcze, że tak późno odpisałem na komentarze, ale mam dostęp do netu tylko weekendami.


]


Re: Zanim weźmie amur - cz. IV (Wynik: 1)
przez ledd1 (kron@op.p) dnia 10-11-2006 o godz. 11:11:30
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Gismo napisałeś duży, fachowy artykuł. W większości poparty własnymi spostrzeżeniami. Jednak ilu łowiących amury tyle samo tych spostrzeżeń. Czarek ma swoje ja swoje ty swoje i inni także. Kiedy spotyka się dwóch którzy polują na azjatę scierają dwa poglądy. Nie ma w tym momencie czegos co nazywa się jedną racją. Tych dwóch wymienia poglądy a kiedy jeden łowi więcej pomaga swym doświadczeniem i radą drugiemu. Razem myślą i wyciągają wnioski.
To moje uwagi powyżej.
Czarek ma też rację w jednym z kilku uwag. Zmień młynek. N ataki który zakręci się w odpowiednią stronę. 50% błędu to zacinanie na włączonym wolnym biegu a drugie 50% to źle wyregulowany hamulec.
Dalej tropiąc Twoje spostrzezenia dodam swoje dotyczące plaż. Może ty lubisz łowić na plaży ja wolę isć tam gdzie plażowicze nie działają mi na nerwy. Fakt bezpieczeństwo ponad wszystko. Ale ja mam gdzieś kretynów którzy pływają w łowisku celowo, oglądają postawione bojki a na zwrot uwagi reagują jak płachta na byka. Każdy ma swój rozum Gismo i dlatego ja łowię tam gdzie motorowodniak narobi sobie więcej szkody sam niżby miało to powstać z mojej ręki.
Teraz siatka. Widzę że masz duży wybór. Taka czy taka. Powiem taka a w zasadzie żadna. Nie stosuję i nie bedę stosował ani takiej ani żadnej innej choćby monofil był jak nawyższej klasy.
Karp i amur najlepiej dochodzą w workach. Obszernych, miękkich i mocnych. A te worki jak wspomniał Czarek muszą byc, szczególnie latem wstawione do wody jak najdalej i jak najgłębiej.
A siatka... No cóż. Nie dodałeś jednej rzeczy której chyba nie zdążyłeś zauważyć. Amur to torpeda - to jest fakt. Ale amur w siatce to pocisk. Nie wiem jak obliczyłeś te przyspieszenie ale zapewne miałeś wzór. Napewno jednak nie widziałeś jak amur startuje z takiej, ładnej siateczki. Mniemam że pierwszy krąg jest nad wodą a pozostała częsc leży sobie w wodzie. To najlepsza bieżnia dla niego do startu i pozegnania z łowcą. Chyba ze siatke skręcisz badź masz jakiś dekiel na niej.
Posród osób które znam kilka miało tak

Przeczytaj dalszy cišg komentarza...



Re: Zanim weźmie amur - cz. IV (Wynik: 1)
przez ledd1 (kron@op.p) dnia 10-11-2006 o godz. 21:44:09
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Kończac powiem że tak mnie Gismo nakręciłeś że też coś zkrobnę. Napiszę artykuł o karpiach i jednym amurze z sezonu 2006. Może i ty coś z Tego wywnioskujesz. Pozdro.


]


Re: Zanim weźmie amur - cz. IV (Wynik: 1)
przez gismo dnia 11-11-2006 o godz. 00:20:00
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.bez-cisnien.neostrada.pl/
Trzymam za słowo :) Na łamach PW powinno pojawiać się jak najwięcej teksów dla gruntowców i karpiarzy, a szczególnie pisanych przez doświadczonych łowców. Dziękuję Ci, ze zabrałeś tak obszernie głos i obiecujesz na tym nie poprzestawać.


]


Re: Zanim weźmie amur - cz. IV (Wynik: 1)
przez cif dnia 11-11-2006 o godz. 12:17:53
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Gismo, prośba do Ciebie: daj namiary na sklep internetowy z hakami, o których pisałeś. bojar65@o2.pl



Re: Zanim weźmie amur - cz. IV (Wynik: 1)
przez Andrzej228 dnia 11-11-2006 o godz. 21:37:43
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Ale się naczytałem .Super artykuly o tych amurkach wczoraj to nawet spać nie mogłem. Myślami byłem nad jeziorem i zastanawiałem się gdzie w przyszłym roku korzenie zapuszczę. Zimą to wszystko jeszcze raz ,a może i więcej razy przestudiuję (komentarze także bo to też cenna informacja) no i potem będzie wiosna. Odkąd mam neta to gazet też nie kupuję bo tak jest jak tu opisujesz (100 stron i kupę reklam).



Re: Zanim weźmie amur - cz. IV (Wynik: 1)
przez leon042 dnia 12-11-2006 o godz. 18:32:01
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
umiesz pisac jest ok.znasz amura ale powiedz jak lowic go na rzece.Czy pora jesienna je4st dobra pora na amura? gdzie zarzucac nurt czy przy brzegu.Poradz prosze



Re: Zanim weźmie amur - cz. IV (Wynik: 1)
przez gismo dnia 12-11-2006 o godz. 20:49:28
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.bez-cisnien.neostrada.pl/
Nigdy w życiu nie zamoczyłem choćby czubka kija w rzece. Łowię tylko na jeziorach. Rzeki płyną za daleko ode mnie. Wszystko, co wiedziałem, napisałem. Jesli czegoś nie ma, to znaczy, że tego nie wiem :) Natomiast niejaki Kaki łowi we Wiśle karpie i amury. Myślę, że dobrze byłoby spróbować się z nim skontaktować.


]


Re: Zanim weźmie amur - cz. IV (Wynik: 1)
przez Bullet44 (bullet44@o2.pl) dnia 15-11-2006 o godz. 04:46:29
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Gismo, miałeś na myśli mego kolegę po kiju i nie tylko-Kaki4. Tak to prawda, wielokrotnie Jacek_dsw i ja namawialiśmy go do naskrobania artykułu o swoich rzecznych wyprawach na wislane karpie i amury. Może tej zimy się uda. Wpadnie do mnie w odwiedzinki i wspólnie coś naskrobiemy ;-)


]


Re: Zanim weźmie amur - cz. IV (Wynik: 1)
przez Pawel_K dnia 22-11-2006 o godz. 12:02:42
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Gratulacje, Gismo!
To najbardziej fachowy i kompletny tekst o amurach, jaki znam. Czego tu nie ma? Taktyka nęcenia, haczyk, żyłka, przypon (jego brak), miejsce i czas połowu, wędka, kołowrotek, zanęta, przynęta, zastosowanie matematyki i fizyki do wędkarstwa… Na koniec pojawia się nawet wątek polityczny, ostatni rozdział nosi bowiem tytuł „Posłowie”. Że też apolityczna do tej pory Redakcja przepuściła przez cenzurę coś takiego! ;-)

Ogromnie dużo dowiedziałem się z tego tekstu. Czytałem go z pozycji osoby, która amurów nie łowi i nie zamierza łowić (w dającej się przewidzieć przyszłości). Niemniej jednak jest to tekst, z którego każdy wędkarz może dla siebie wiele pożytecznych wniosków wyciągnąć.

Podziwiam Twoją wiedzę. Zaciekawiły mnie zarówno Twoje metody, jak i sposób, historia ich opracowania (w metodologii nauk mówi się o tym: kontekst uzasadnienia i kontekst odkrycia). Nie znam się na połowie amurów, więc żadnych uwag krytycznych nie zamieszczę. Oprócz tej jednej stylistycznej, że zbyt często powtarzałeś, iż to nie jest wiedza obiektywna (to jest dostatecznie uogólniona), lecz tylko Twoje spostrzeżenia. Ja to zrozumiałem już za pierwszym razem. Bardzo cenne są fachowe komentarze. Pod tym tekstem było ich wyjątkowo dużo. Wszyscy na tym skorzystaliśmy. To musi być wielkie szczęście dla autora, gdy znajduje tak wielu wnikliwych, krytycznych czytelników, którzy znają się na rzeczy!

Zdjęcia okazowych ryb czynią ten artykuł wiarygodnym a jednocześnie mocniej przemawiającym do wyobraźni. Szczerze mówiąc niektóre amury wyglądają jak napompowane magiczną pompką pana Kleksa ;-)

Jeszcze raz gratuluję i pięknych połowów i znakomitego artykułu.


Pogawędki Wędkarskie - portal dla wszystkich wędkarzy!
Redakcyjna poczta: redakcja@pogawedki-wedkarskie.pl

Redakcja serwisu w składzie: Jarbas, Marek_b, -, -, -, -

Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.

Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.

PHP-Nuke Copyright © 2004 by Francisco Burzi. license.
Tworzenie strony: 0.10 sekund :: Zapytania do SQL: 104