Byba napisał
No i popatrzta ludzie, co można znaleĽć w zasobach naszej literatury. Oto nieznany fragment (nigdy nie publikowany) Pana Tadeusza...
W Soplicowie ruch wielki, lecz ni psów hałasy,
Ani rż±ce rumaki, skrzypi±ce kolasy,
Ni odgłos tr±b daj±cych hasło polowania
Nie mogły Tadeusza wyci±gn±ć z posłania;
Bo już go tam nie było, boć siedział nad wod±,
Machaj±c kijem długim co angielsk± mod±,
Przywiózł z sob± z dalekich wracaj±c wojaży;
A o pstr±gach Sopliców każdy rybak marzy .
Kij był zrobion z gałęzi najpewniej leszczyny.
A długi na stóp dziewięć i dla tej przyczyny,
¦miało się z Tadeusza całe Soplicowo,
Że batem ryby goni bo ma kiepsko z głow±.
On jednak wiedział swoje i nad wodę wracał
A szukał miejsc na które nikt oczu nie zwracał.
I kiedy promień słońca ¶ród drzew okienicy
Roz¶wietlił mroki puszczy jak wnętrze ciemnicy
Słupem ognistym, prosto sennemu na czoło;
On wła¶nie much± rzucał i zakręcił w koło,
Szczytem wędziska swego i wypu¶cił linę,
Wprost do bełtu wodnego ale przed głębinę.
Mucha leciała pięknie i na wodę padła
Robi±c pozór dla ryby bezpiecznego jadła.
Lekko poruszył kijem i poprawił linkę,
I wtedy kiedy lekko przełykaj±c ¶linkę,
Grdyk± Tadzio poruszył, pstr±g wychyn±ł z toni.
Widział Tadeusz ¶wietnie jak on muchę goni.
Jak dopada i łyka niczym g±sior gałkę.
Zaci±ł, a drug± ręk± chwycił był za pałkę.
Co nosił j± w kieszeni dla ryb ogłuszania.
Lecz wypu¶cił tak mocne ryby były brania.
Ryba chodziła w¶ciekle po całym szypocie
Tadeusz wlazł do wody po szyję w żabocie.
Lecz ryby nie wypu¶cił, czekał aż zmęczona
Sama mu wpadnie w ręce nurtem wyłożona.
Już, już miał prawie w gar¶ci gdy w nagłym porywie
Pstr±g zerwał mał± muchę i uszedł szczę¶liwie.
Tadeusz wyszedł na brzeg i wytrz±sn±ł z błota,
Ubranie uwalane, piach nawet w galotach,
Lecz nie bluĽni, nie krzyczy tylko się u¶miecha.
Dzisiaj przegrał ale jutro pstr±g będzie miał pecha.
Byba