Czy wiesz, że...
KARAŚ:
- Rekord Polski - 4,05 kg
- Złoty medal - od 1,50 kg
- Srebrny medal - od 1,20 kg
- Brązowy medal - od 1,00 kg

Konto/logowanie
Members List ZAREJESTROWANI
 Ostatni Tobiasz
 Dzisiaj 0
 Wczoraj 0
 Wszyscy 4520

 UŻYTKOWNICY
 Goscie 566
 Zalogowani 0
 Wszyscy 566

Jesteœ anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj

Jesteœ stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj
aby zalogować się!

Na forum napisali
dzas: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(388855) Apr 24, @ 21:24:03

mario_z: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(388855) Apr 21, @ 18:55:22

krzysztofCz: Podoba mi się Twój plan w punkcie (3) :hihi ...(388855) Apr 04, @ 12:47:07

lecek: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(388855) Apr 03, @ 19:46:58

krzysztofCz: Tylko nie miej złudzeń, że na emeryturze będziesz miał więcej cza ...(388855) Apr 03, @ 15:57:03

lecek: Jeszcze (jak dla mnie) to trochę mało czasu Mój pracodawca wyz ...(388855) Apr 03, @ 10:34:12

krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U mnie na morzu albo wieje... albo nie biorą : ...(59445) Apr 03, @ 09:01:48

krzysztofCz: To prawie wieczność... mam nadzieję, że dożyjemy do następnej zbi ...(388855) Apr 03, @ 08:58:12

lecek: Byliśmy w Ustroniu. Dwa dni wędkowania w Wiśle. Na miejscu okazał ...(59445) Apr 02, @ 19:02:39

jjjan: Wpłaciłem za następne dwa lata. Są dwie faktury, każda za rok. N ...(388855) Apr 02, @ 17:57:24


Artykuły komentowali
Krzysztof46 w ''Znowu Ta Szwecja'': Szkoda panowie ze sié nie oglaszacie .Chétnie dokoptowalbym do fajnej ekipy ...
Karpiarz w ''Usuwanie usterek w wagglerach i sliderach Dino.'': Ot fachura jestes Jotes. Pozdrawiam i dzieki za cenne wskazowki.
grubyzwierz w ''Znowu Ta Szwecja'': hmhmh... Mówisz Jacek, że Szwecja.. ? Kto wie, kto wie... :)
krzysztofCz w ''Znowu Ta Szwecja'': Janku czekamy na nową relację :-)
old_rysiu w ''Znowu Ta Szwecja'': A my pozdrawiamy z Polen :-)
jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Jeszcze nie do końca.
Ekipa pozdrawia że Sweden.🙂

Zenon w ''Znowu Ta Szwecja'': Dlaczego "znowu" czyżby się znudziła?

Miło widzieć znajome pyszcz...

jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Gdyby popłynąć w czwartek w dzień, to do Karlskrony, bilet dla czterech plus...
dzas w ''Znowu Ta Szwecja'': koszta zależą od tego ile pijesz... :) bez tego w 2,5 tysia za dwa tygodnie ...
the_animal w ''Znowu Ta Szwecja'': Świetna wyprawa - ekipa wiadomo - chętnie dowiedział bym się jakie koszta są...

Rozmaitości
» Pomocnik
» Regulamin PW
» Przeszukiwanie zasobów
» Przeszukiwanie forum
» Łowca Okazów 2010
» Grand Prix Czatu
» Prognoza pogody
» Ośrodki i stanice wędkarskie
» Rejestracja łódki
» Interaktywne krzyżówki

Recenzje
· JAXON ZX MACHINE 400
· MacTronic NICHIA HLS-1NL2L
· TUBERTINI GORILLA UC4 FLUOROCARBON
· Daiwa Exceler Style F
· Namiot Fjord Nansen
· Mikado NSC Feeder
· Wędzisko Mikado NSC 360 Feeder Nanostructure
· Mistrall Bavaria 2,7
· żyłka DUAL BAND
· Mikado T-Rex Bolognese 600

Filmoteka
Sum 200cm

Dodał: avallone78
Dodany: 14th Feb 2011
Odsłon: 2261
Ocena: 0.00 Ocen: 0

X targi Na Ryby ZAJAWKA

Dodał: jarecki74
Dodany: 19th Mar 2010
Odsłon: 2040
Ocena: 1.00 Ocen: 1

Boleń Wojtka

Dodał: wojto-ryba
Dodany: 23rd Dec 2009
Odsłon: 2154
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 5/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2290
Ocena: 5.00 Ocen: 4

Żerowanie karpi 4/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2121
Ocena: 5.00 Ocen: 2

Żerowanie karpi 3/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2179
Ocena: 4.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 2/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2086
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 1/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2130
Ocena: 2.00 Ocen: 1

Sum Odrzański

Dodał: jarokowal
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2492
Ocena: 5.00 Ocen: 3

Hol suma

Dodał: Marek_b
Dodany: 22nd Mar 2009
Odsłon: 2314
Ocena: 5.00 Ocen: 3


Trollingowa saga - cz. 4 - epilog
Opublikował 10-01-2004 o godz. 09:00:00 Esox
Spinningowe łowy

Opowieść o trollingu pomału dobiega końca. Nie jest ona zanadto długa, bo też życie nie zdążyło w moim przypadku zbyt wiele na tej karcie zapisać. Jeden sezon - tak krótko, jeśli chodzi o łowienie, a tak wiele - jeśli chodzi o spostrzeżenia. I coraz to nowe pytania, na które przyjdzie szukać odpowiedzi. Zapewne już w maju. Tymczasem na zakończenie trollingowych rozważań opiszę dwa połowy, które miały miejsce w tym roku. Pierwszy na Kalejtach w sierpniu, a drugi w październiku na Zalewie Zegrzyńskim.



Korzystając z długiego w mojej branży, wakacyjnego urlopu, obijałem się latem po Podlasiu. Bazą była miejscowość Serwy nad pięknym i dokładnie wyrybionym jeziorem o tej samej nazwie. Rodzinka posiada tam bowiem działeczkę i mały, ciasny - ale własny domek. Dlatego też Serwy były moim miejscem wypadowym zarówno do wędkarskich eskapad jak i wycieczek turystycznych. I mimo, że o tych drugich mógłbym długo opowiadać, zgodnie z obietnicą poprzestaję na opisaniu wyprawy wędkarskiej.

W wędkowaniu towarzyszyła mi często Namarie. A pewnego dnia, w nieodległe okolice Wigier, przyjechał Legolas. Oczywiście już wcześniej umówiliśmy się na wspólne wędkowanie, lecz pierwotny plan dotyczył Wigier. Wiadomo - duża woda - duża ryba. Co prawda Robert zdecydowanie opowiadał się przeciw trollingowi, ale obiecał, że chociaż płynąć z miejsca na miejsce będę mógł zanurzyć woblerka, na co łaskawie przymknie oko.

Nic jednak nie było tak, jak pierwotnie planowaliśmy. Po pierwsze - Wigry po upałach okazały się w pierwszych dniach wyjątkowo nieprzyjazne, bo nie obdarzyły Legolasa nawet maciupkim okonkiem. Po drugie - kiedy już jakiś okonek się uwiesił, to zaczęło tak dmuchać, że wszystkie łódki pochowały się na brzegu. A ponieważ Serwy także fatalnie rokowały - postanowiliśmy się wybrać na dobrze mi znane Kalejty.

Jak już pisałem wiele razy - jest to woda przecudownej urody. Lubię ją tak bardzo, że niektórzy zarzucają mi nawet kalejtański protekcjonizm. Tymczasem ja uwielbiam jeździć tam na ryby z prostej przyczyny - po prostu skutecznie je łowię. Kalejty pod względem ryb nie są ani wyraźnie lepsze ani wyraźnie gorsze od średniej krajowej. Wyróżniają się za to na Podlasiu, które zostało przez rybaków kompletnie spustoszone. Jezioro potrafi być wyjątkowo okrutne dla stawiających tu pierwsze kroki, co pamiętają uczestnicy II Zlotu PW. Ale potrafiło też dać nam 10 wymiarowych szczupaków rok później, co na żadnym innym zlocie nie miało miejsca.


Króciak odzyskuje wolność...

Sęk w tym, że mimo odmiennych zapewnień gospodarza, należy wodę postrzegać jako zbiornik produkcyjny szczupaka. Zarybienia tym gatunkiem są tu na imponującym poziomie, ale większość łowionych ryb ma ciut poniżej lub ciut powyżej wymiaru. Reszta - to pojedyńcze okazy. Tych łowi się kilkanaście w roku. Poszukiwać więc można cierpliwie dużego drapieżnika lub połowić liny i leszcze. A te potrafią dać wiele frajdy, jeżeli poświęci im się odpowiednio dużo uwagi.

W minionym roku - jak napisałem w poprzednim odcinku opowieści - nastawiłem się głównie na szczupaki. Połowy nie przynosiły żadnych rewelacji pod względem wielkości ryb, za to ich ilość była imponująca. Wciąż jednak brakowało jakiegoś okazu, który uwieńczyłby trollingowe nauki. Wróćmy jednak do wyprawy z Legolasem.

Pierwsze zetknięcie z wodą było dla Roberta - jak potem zeznał - bardzo miłym doznaniem. Zresztą malownicze zatoki, półwyspy wcinające się daleko w ploso, trzcinowe zaułki i stary świerkowo-sosnowy las robią wrażenie niemal na każdym, kto jest tu po raz pierwszy. Dopadliśmy więc swoich łodzi i ruszyliśmy na wielkie polowanie. Spotkani wędkarze sytuację przedstawiali bardzo podle. Ot ktoś złowił linka, inny wydłubał sporego karpia, ale ostatni konkretny szczupak złowiony był miesiąc wcześniej.

Ten dzień jednak był szczególny - bo po raz pierwszy od wielu dni przyszło wraz z silnym północno-wschodnim wiatrem wyraźne ochłodzenie, a temperatura wody przy powierzchni, na skutek wymieszania się warstw i działania pierwszych sierpniowych chłodów, spadła w ciągu doby o trzy stopnie.


Legolas na swojej jednostce.

Skierowaliśmy się od razu na łowisko trollingowe, mijając po drodze świetnie wyglądające, ale niespecjalnie rybne miejsca. W pewnym momencie jednak, przy brzegu wyskoczyło nad wodę spanikowane stadko rybek. Zarządziłem chwilowy postój, założyłem stosowny do dużej głębokości wobler i przy drugim rzucie zaciąłem szczupaka. Okazem nadzwyczajnym nie był, ale 50 cm miał na pewno. Podebrać musiałem go ręką - bo w międzyczasie okazało się, że wzięliśmy tylko jeden podbierak, który tkwił na łodzi Roberta.

Połów ten, choć żadna z niego rewelacja, poprawił mi humor. Robert także całkiem się ucieszył i jął wypytywać o najlepsze miejsca. Wskazałem więc jeden z owych garbów, o których pisałem ostatnio. Sam zaś zająłem się obławianiem zatoczki, która wcześniej obfitowała w ryby, ale niestety niedomiarki. Nie minęło dziesięć minut, kiedy trollingowy kijek zadygotał. Po krótkim holu przy łódce pojawił się kolejny półmetrowy szczupaczek. Krzyknąłem do Roberta, który jeszcze był w zasięgu głosu - ale ten uparcie obławiał swoje miejsce.

Zanim włączyłem ponownie silniczek, zauważyłem kolejny wyskok spanikowanej drobnicy. Postanowiłem więc spróbować kilka razy przeciąć obszar trollując. Puściłem woblerka za łodzią, starannie ułożyłem plecionkę w rolce kabłąka i właśnie wykonywałem kolejny napływ na miejsce, kiedy poczułem potworne targnięcie wędką. W pierwszej chwili zbaraniałem okrutnie. Po potężnym uderzeniu nagle zrobił się luz na wędce.

Zacząłem zwijać plecionkę. Okazało się, że ryba jest na haku. A zatem - najprawdopodobniej - przy potężnym uderzeniu odskoczył kabłąk kołowrotka i wypuścił trochę plecionki. O to mojego "Szymonka" nie podejrzewałem. Nic to - trzeba było skoncentrować się na holu. Kiedy poczułem, że to nie przelewki i bez podbieraka się nie obejdzie - zaczęliśmy z Martą wołać Roberta. Ten widząc zgięty w pałąk trollingowy kij ruszył ile pary w silniku. Ale widziałem, że nie będzie szybciej niż za 5 minut.

Ryba tymczasem kotłowała się przy dnie. Ponieważ łowiłem na plecionkę, a nie miałem jak wyjąć szczupaka na łódkę (nie stosuję nigdy chwytu za oczy - uważam to za barbarzyństwo) - odpuściłem trochę hamulec, żeby szczupaka zmęczyć. Zniosło nas sporo z wiatrem, kiedy wreszcie dopłynął Robert, trzymając gotowy do akcji podbierak. Wtedy dokręciłem hamulec i podciągnąłem szczupaka do powierzchni. Robert podebrał go zgrabnym ruchem i tak oto ryba mocno zamotana w siatkę podbieraka znalazła się w łódce. Wstępny pomiar pokazał, że szczupak ma ponad 90 cm - potem okazało się, że mierzy dokładnie 94 cm. Mój rekord kalejtański (98 cm) nie został zatem pobity, ale ta ryba była dla mnie wyjątkowo ważna. Stała się bowiem ukoronowaniem trollingowych prób i w pewnym sensie potwierdzeniem dobrego wyboru miejsca i przynęty. Największą chyba jednak przemianę wywołała u Roberta, który od tego dnia stał się... miłośnikiem trollingu.


Kalejtański okaz.

Na marginesie tej opowieści dodam, że łowiliśmy z Robertem także we wrześniu, ale wyniki nie były rewelacyjne. Jeden tylko szczupak wybił się ponad magiczną granicę 60 cm, pozwalającą uznać go za konkretniejszą rybkę. Jednak przyznać muszę, że pogoda ducha i świetny nastrój Roberta udzielał mi się w każdej sytuacji i nawet kiedy ryby słabo brały - wracaliśmy do bazy uśmiechnięci od ucha do ucha. I za to, a także za podebranie mojego okazu bardzo Ci Robercie dziękuję.

Kiedy skończył się wakacyjny popas, mogłem liczyć tylko na weekendowe wypady w bliskie okolice Warszawy. Zdarzyło się raz, że miałem wolny piątek - tak samo jak Sandał. A że czas i pogoda były już sandaczowe, postanowiliśmy się wybrać na Zalew Zegrzyński. I to jest ten drugi połów, o którym chcę opowiedzieć.

Sandał niespecjalnie skłaniał się do trollingu - do tej pory nie była to jego ulubiona metoda. Ja również niespecjalnie naciskałem, bo miałem ochotę zmierzyć się z sandaczem. W drodze na sandaczowisko namówiłem jednak kompana do małego trollowanka. Pojechaliśmy jednak zbyt płytko, co przy bardzo dużej fali było naszym błędem. Należało raczej obstawiać, że ryby zedją głębiej, być może do starego koryta.

Po przypłynięciu na sandaczowe łowisko zajęcliśmy się głównie poszukiwaniem takiego sposobu zakotwiczenia, aby łódka nie stawała dęba na fali. Kiedy jako tak się ustawiliśmy, nie pozostało nic innego jak zacząć jigowanie w poszukiwaniu mętnookich. Wychodziło mi to na tym wietrze fatalnie, bo nie miałem wklejanki, a wędeczkę o parabolicznej akcji, słabo sygnalizującą ewentualne brania. W zasadzie wyczuć mogłem tylko branie z opadu, kiedy oczekiwanie na odbicie szczytówki się przedłużało. Tak też się stało i po chwili wyjąłem sandaczyka, trochę poniżej miary. Takie same trzy rybki złowił Sandał - jedna z nich na granicy wymiaru. Przy kolejnym rzucie zaciąłem jakąś wyraźnie większą rybę, ale zbyt miękka wędka przy delikatnym holu pozwoliła się jej wyhaczyć.

Do silnych, zimnych podmuchów wiatru dołączyła siąpawka i mimo dużego wędkarskiego uporu, stwierdziliśmy, że to już zbyt wiele atrakcji. Postanowiłem jednak namówić Sandała do trollingu w drodze powrotnej, tym razem na głębokości 5-6 metrów, którą tak polubiłem na Kalejtach. Po chwili przynęty "w jedynie słusznym" kolorze poszły w ruch. Kiedy przepływaliśmy przez jedno z sandaczowych miejsc poczułem energiczne targnięcie, ale po chwili holu ryba się spięła. Chwilę potem prawdopodobnie sandacze biły w nasze woblery - ale te były chyba jak dla nich za duże.

Wreszcie nastąpiło solidne uderzenie u Sandała. Sławek w pierwszej chwili podejrzewał sporego sandacza, bo miejsce i sposób walki na to wskazywały. Ja jednak zdecydowanie obstawiałem szczupaka i już po chwili mogliśmy rozstrzygnąć zakład. W podbieraku wylądował niczego sobie, prawie 60-centymetrowy cętkowany grubasek. Pamiętając prawo serii z kalejtańskich połowów, rada w radę ze Sławkiem postanowiliśmy zawrócić i jeszcze raz napłynąć na to samo miejsce.


Sandał zadowolony.

Sytuacja się powtórzyła. Ponownie wklejanka Sławka skłoniła się ku wodzie, a ja znowu chwyciłem za podbierak. Tym razem hol był ciut dłuższy, ale i rybka zacniejsza. Na łódce wylądował 67-centymtrowy szczupak, którego zresztą Sławek podarował mi z okazji imienin z wiadomym przeznaczeniem. I tak to trollingowe doświadczenia - choć nie mnie bezpośrednio - sprawdziły się na Zegrzu. Kilka ładnych ryb złowił też na zalewie Legolas.


Sandał jeszcze bardziej zadowolony.

Ostatni ubiegłoroczny połów, między innymi z trollingiem, miał miejsce w połowie listopada, kiedy pojechałem pożegnać sezon na Kalejtach i wyciągnąć łódkę z wody. Połów nie był nadzwyczajny, ale tradycyjnie swoje złowiłem. Mimo, że czepiały się głównie króciaki, dorwaliśmy z wujkiem Marty po półmetrowej rybce. Najpiękniejsze przeżycie czekało nas jednak tuż przed powrotem z łowiska.

Woda w jeziorze wyklarowała się pięknie i w płytszych miejscach wszystko było widać jak w akwarium. Wpłynęliśmy akurat w zatoczkę obfitującą w obumierające już, ale liczne pędy wywłóczników. Założyłem fartowną obrotówkę. Machnąłem w korytarzyk między roślinami i kiedy blaszka była już blisko łodzi - zdębiałem. Sunął bowiem za nią fantastycznie widoczny w kryształowej wodzie szczupak. Płynął 5-10 cm za przynętą, aż wreszcie ujrzawszy łódź zatrzymał się i po chwili postoju majestatycznie odpłynął w kierunku gąszczu roślinności. Rybka miała między 80 a 90 cm i prawdę mówiąc bardzo mnie ucieszył jej widok. Są bowiem takie chwile, kiedy bardziej cieszy ujrzenie pięknego okazu niż zapięcie go na hak. Taką chwilą jest właśnie powrót z ostatniego w roku wędkowania. A spotkanie z rybą traktuję jako zachętę na kolejny sezon szczupakowy. Sezon, na który już dzisiaj intensywnie planuję spinningowo-trollingowe wyprawy, przeglądając plany batymetryczne i opisy wód.

Połowy wspominał
Esox


 
Pokrewne linki
· Więcej o Spinningowe łowy
· Napisane przez Esox


Najczęœciej czytany artykuł o Spinningowe łowy:
Trokizm


Opcje

 Strona gotowa do druku Strona gotowa do druku

 Wyœlij ten artykuł do znajomych Wyœlij ten artykuł do znajomych


Komentarze sš własnoœciš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoœci za ich treœć.

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować

Re: Trollingowa saga - cz. 4 - epilog (Wynik: 1)
przez Dawidziarz dnia 10-01-2004 o godz. 14:34:37
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Ten artykuł utwierdza mnie w przekonaniu, że warto łowić każdą metodą, która jest przepisowa i przynosi zaskakująco dobre efekty!



Re: Trollingowa saga - cz. 4 - epilog (Wynik: 1)
przez old_rysiu (szreter@interia.pl) dnia 10-01-2004 o godz. 20:57:59
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Piękny kaletański szczupak. Już dawno nie trzymałem szczupaka w ręce - no chyba ten, którego złowił Mareczek w Łagowie na zlocie.
Widzę, że dzięki trollingowi, musiałeś dobrze opanować odczyty echosondy, czego najbardziej Ci zazdroszcze. :-)



Re: Trollingowa saga - cz. 4 - epilog (Wynik: 1)
przez Jarbas (Jarbas@hot.pl) dnia 11-01-2004 o godz. 12:45:21
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.jarbas.com.pl
No i pięknie! W pewnym momencie człowiek nie może podjąć jedynie słusznej decyzji, czy trolingować czy skoncentrować się na obławianiu wody „z ręki”. Moje pierwsze kroki w metodzie trolingowej to zmiana miejscówki. Przepływając z jednej na druga wlokłem za sobą wobler czy dużą gumę. Później doszedł element fascynacji. Jednak mimo wszystko troling będzie dla mnie metodą drugorzędną, wolę tradycyjną odmianę spinningowego łowienia.
Podobała mi się bardzo część o wyskakującej drobnicy z wody. Miałem doświadczenia podobne, choć wole zauważać samego szczupaka jak efekty jego polowania. Głośnie chlapnięcie przy trzcinach, wir, czy gwałtowne poruszenie się roślinności przybrzeżnej nie musi nikogo łowiącego namawiać do obłowienia wspomnianego miejsca....
Wracając jednak do trolingu. Moim zdaniem nie przy tej metodzie reguł czy zasad uniwersalnych, pasujących do każdego łowiska. Głębokość prowadzenia przynęty, jej rodzaj wielkość i kolor, oraz najważniejsze prędkość łodzi to elementy tworzące ilość kombinacji nawet chyba matematycznie nie do określenia. I to chyba w trolingu jest najpiękniejsze.



Re: Trollingowa saga - cz. 4 - epilog (Wynik: 1)
przez orzech dnia 16-01-2004 o godz. 09:00:44
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Cóż, urok Kalejt jest nie do podważenia. Mogłem się o tym przekonać w tym roku, za co chyba nawet Esoxowi nie podziękowałem. Spóźnione ale szczere - wielkie dzięki za uraczenie moich oczu takimi widokami oraz uszu rykiem jeleni :)
Trolling jeszcze w zeszłym roku wydawał mi się nudny. Dopóki nie spróbowałem. Jest to ciekawy i wcale nie łatwy sposób łowienia, który mam zamiar udoskonalać w tym sezonie. Oby dane mi było również w tym roku potrollingować na Kalejtach, starą rybacką łodzią ...



Re: Trollingowa saga - cz. 4 - epilog (Wynik: 1)
przez PaP dnia 17-01-2004 o godz. 21:47:37
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Coraz bardziej mnie interesuje jez. Kalejty ale mam blisko domek to wreszcie spróbuje połowić na Kalejtach. Takie piękne szczupaki to widziałem jak wędkarze niedaleko mojego pomostu wyciągali :-)



Re: Trollingowa saga - cz. 4 - epilog (Wynik: 1)
przez sandal dnia 24-01-2004 o godz. 10:24:28
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Dzięki Arturo za wspomnienia . Jedyne co ja pamiętam z tego trolingowania to straszliwe ziiimno ,co jak widać na zdjęciach, przeszkadzało nawet w wyrażaniu swojej radości:))



Re: Trollingowa saga - cz. 4 - epilog (Wynik: 1)
przez Exage dnia 13-07-2005 o godz. 15:59:18
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
No widze że ładnie połowilisicie , piękne szczupaki dobra technika gwarantuje sukces


Pogawędki Wędkarskie - portal dla wszystkich wędkarzy!
Redakcyjna poczta: redakcja@pogawedki-wedkarskie.pl

Redakcja serwisu w składzie: Jarbas, Marek_b, -, -, -, -

Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.

Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.

PHP-Nuke Copyright © 2004 by Francisco Burzi. license.
Tworzenie strony: 0.09 sekund :: Zapytania do SQL: 80