Kajko napisał
Sandalista zapytał:
”(...) tym razem pełnołuskie, które w przeciwieństwie do lustrzeni nie
miały krwistych wybroczyn (jak się potem okazało - karpie niepełnołuskie w
"Eldorado" chorują na jakąś wrzodową chorobę)."
Był to fragment artykułu Esoxa pt. '''Jak zostałem gruntowcem - karasiarzem i... karpikarzem'''. Te krwiste wybroczyny występują w coraz większej ilości zbiorników wodnych. Nie ominęło to również stawów, nad którymi opiekę sprawuje koło PZW, do którego należę.
Mam pytanie - co to za choroba, jak jej zapobiegać i jak ją leczyć. Dodam
jeszcze, że po ok. 2 miesiącach, kiedy woda ma powyżej 15°C , wybroczyny
zanikają, czasami jedynie pozostawiając po sobie blizny. W cytowanym artykule są zamieszczone zdjęcia, które ilustrują owe bąble.
Kajko:
Niestety, teraz mój czasowy poślizg nie wyszedł na dobre. Odpowiedź, o ile się nie mylę, dałem już chyba w komentarzu do tego artykułu lub w pytaniu do ichtiologa dotyczącym najgroźniejszej choroby u karpi. Widząc jednak Twoje zaniepokojenie, w dużym skrócie postaram się przybliżyć Ci ten problem.
W trakcie zarybiania karpie tracą łuski. To dla nich może nie tyle bolesne, choć boli je to z pewnością, co niebezpieczne, gdyż oprócz utraty ochrony ciała (u lustrzani nie odgrywa to takiej roli), następuje otwarcie wrót zakażenia. Te czerwone wybroczyny (wierzę, że to zauważyłeś) występują w miejscu, gdzie u karpia występują łuski. Podczas transportu, załadunku i wyładunku karpie tracą łuski ocierając się o twarde przedmioty, zahaczając nimi w kasarkach i siatkach, i w wyniku tego je tracą.
Dla wyrośniętego karpia nie jest to bardzo groźne, choć mogą wdać się i niebezpieczne choroby. Z takimi zranieniami i niewielkimi infekcjami system immunologiczny karpia radzi sobie bardzo dobrze. Im cieplejsza woda, tym lepiej sobie radzi, gdyż wszystkie funkcje fizjologiczne u organizmów zmiennocieplnych są ściśle skorelowane z temperaturą otoczenia/ciała.
Ranki się goją, pozostają blizny, a te krwiste wybroczyny są stanem zapalnym (dermatitis) skóry karpia, który z czasem zanika. Nie ma się więc czym specjalnie martwić. Proponuję jednak, aby przy zarybianiu, a szczególnie przy załadunku i wyładunku ryb był obecny ktoś, komu zależy na tym, by rybki trafiły do zbiornika w jak najlepszym stanie zdrowia.