tester napisał
Zawsze należałem do tej grupy chłopaków, którzy posiadali bogaty skarbiec różno¶ci ukrywany po swych kieszeniach, szufladach i zakamarkach. Skarby te dzieliłem na dwie kategorie: te, które miały miano niezbędnych każdemu chłopakowi w każdej chwili, i te, które mogły się przydać w przyszło¶ci. Rzecz w tym, że ani te pierwsze nigdy nie okazały się niezbędnymi, ani te drugie, nigdy jako¶ nie miały się przydać. Siła zbieractwa i chomikowania czegokolwiek, była jednak silniejsza od m±drze podpowiadanego przez mój własny rozs±dek pytania - Taż chłopie! A po cóż ci to?
Ten stan charakteru, ta jego cecha, te skłonno¶ci, rosły wraz ze mn± i... zostały we mnie poniek±d do dzisiaj. Lubiłem wchodzić na strych lub schodzić do piwnicy, by zagl±dać do swoich skarbów-rupieci. Ilekroć kazano mi przynie¶ć stamt±d sztuczn± choinkę przed Wigili±, domowej roboty sok do herbaty czy kompot do obiadu, lubiłem znikać na dłużej niż wynikało to z potrzeby sięgnięcia ręk± na półkę po słoik. Tuż obok były stare wędki, kołowrotki, żyłki, haczyki. One zawsze w takich momentach przyci±gały wzrok, przypominały stare, dobre czasy, przywracały i od¶wieżały pamięć wspaniałych chwil spędzanych nad wodami.
Tym razem było trochę inaczej. Kiedy ogłoszono tu konkurs na wspomnienia, jakaż to prosta sprawa dla kogo¶, kto ma niezliczon± ilo¶ć starych wędkarskich drobiazgów, gdy każda z "pami±tek" ma swoj± historię, gdy każda z nich co¶ przecież przypomina. Postanowiłem, że pokażę Wam moje wspomnienia w ten sposób, iż sfotografuję kilka wędkarskich precjozów i sami oceńcie, czy one maj± szansę zaciekawić kogo¶ innego.
Wystarczyło zagl±dn±ć na piwniczn± półkę, zerkn±ć na tę cał± rupieciarnię i... zgłupieć od nadmiaru tego co można pokazać, czym można zainteresować. Zacz±łem to wszystko odkurzać, przegl±dać, wybierać. Ale co pokazać?
Może stary, z lekka zardzewiały radziecki kołowrotek obrotowy zwany katiuszk±, który pewnie wyci±gn±ł cetnary szczupaków, sandaczy, brzan, karpi i węgorzy w swoim długim życiu?
A może historyczny szwedzki Abu Cardinal 66, reklamowany wówczas podniecaj±c± lektur± Tadeusza Andrzejczyka pt. "Wędkarstwo jeziorowe", który kupiony za naprawdę "ciężkie" pieni±dze, sprawiał mi tyle rado¶ci na wodach rzek i jezior całej Polski? Jego na wskro¶ wówczas nowoczesna konstrukcja z regulacj± hamulca od tyłu, była zaskakuj±c± nowink± techniczn±, była dum± każdego korzystaj±cego z jego zalet wędkarza. Za¶ takie okonie jakie wówczas ci±gn±ł ten kołowrót s± dzisiaj wielk± rzadko¶ci±. Nie chcę nawet pomy¶leć, że dzisiejszy rybostan to zasługa jego zalet!
A może jeszcze starszy radziecki Delfin6 (typu "nie gniotsja, nie łamiotsja"), który jako że w znakomitej kondycji, z powodzeniem może jeszcze dzisiaj służyć każdej metodzie połowów i dać wiele satysfakcji niejednemu wędkarzowi? Jeszcze mam w pamięci dzień połowu przy jego pomocy aż 26. ¶winek na grunt, gdzie przynęt± było ciasto z płatków owsianych. Jak on się wtedy napracował!
Sięgn±łem również do wędzisk. Które z nich pokazać? Z każdym wi±że się jakie¶ wspomnienie, każde ma jak±¶ historię zapisan± w pamięci! Spróbuję pokazać może choć jedn±, dwie...
Oto radziecka produkcja (znowu ten napis CCCP, ale takie to były czasy!) ze szklanego włókna. Kilkakrotnie przerabiana dla własnych potrzeb, kilkakrotnie naprawiana własnym sumptem. Czy dzisiaj młodzież wie, że kiedy¶ porcelanowa przelotka była szczytem techniki, była najlepsz± jako ten element wędki? Tak± wła¶nie założyłem na szczycie tej wła¶nie, bo przy paru spinningowych wypadach, żyłka potrafiła przeci±ć najtwardsz± stal przelotki z drutu. Wędka, mimo wyraĽnych ¶ladów swego wieku, bezproblemowo mogłaby służyć i dzisiaj!
Na pewno nie mogę nie pokazać Wam rarytasu z mojej kolekcji "tamtych" wędzisk. Oto trzyczę¶ciowa muchówka z tonkinu (odmiana bambusa), robiona specjalnie na zamówienie. Osobi¶cie wybierałem na ni± materiał spo¶ród wielu bambusowych pędów i dogl±dałem jej produkcji na każdym etapie. Do dzisiaj zachwyca przesadn± niemal ilo¶ci± omotek. Obowi±zywał wówczas pogl±d (słuszny!), że im jest ich więcej, tym lepsza praca muchówki. Kosztowała wtedy maj±tek... Ale ileż pstr±gów i lipieni wyci±gnęła z górskich rzek i potoków! Ileż zachwytu widziała w oczach innych wędkarzy. I nadal jest cudownie piękna i sprawna.
A może mam pokazać uszyty osobi¶cie przez moj± żonę pokrowiec do tej wła¶nie muchówki? Mój Boże! Ma już wieki, a jeszcze znakomicie służy ochronie malowanej bezbarwnym lakierem powierzchni wędki! Niesamowite, ale pamiętam jak dzi¶, że jej blank malowany był palcem maczanym w lakierze (nie było lepszego sposobu!). A dlaczego akurat ten wła¶nie szczegół tkwi we mnie, doprawdy, nie wiem.
Przegl±dam jaki¶ worek nylonowy. Po jakiego diabła ja trzymam te rupiecie? O! Stary, wysłużony spławik z gęsiego pióra. O! Spławik z kory topolowej! No, nie! Co to tu jeszcze robi? To przecież ten, na który tak znakomicie brały płocie tamtej pamiętnej wiosny. Czuję jeszcze ich zapach. I tych czerwonych kompostowych robaczków również. Pamiętam, że najmniejsza z płoci ważyła 80 dkg! S± jeszcze takie w naszych wodach?
Zagl±dam do następnego worka. Jakie¶ przypony, pudełka z ciężarkami, zardzewiałe haczyki, pełne i puste szpule po żyłkach, pęczek własnoręcznie zrobionych spławików, zapomniana rybia łuska, kula wodna, zardzewiałe błystki... Ile one mog± mieć lat? Wstyd przyznać. O rany! Siatki do przechowywania ryb! Całkiem dobre! Nawet dziur nie maj±. Dzisiaj wzbudzaj± jedynie u¶miech politowania...
Jedna z siatek ma jeszcze linkę do jej zaciskania i mocowania plecion± przeze mnie "warkoczowym" splotem z jakiego¶ mocnego, żółtego, choć mocno już wyblakłego sznurka. Zadaję sobie w my¶lach głupie pytanie - ile złowionych ryb mogła przetrzymywać w swym życiu?
Po co ja w tym wszystkim grzebię teraz jak ¶mieciarz? Czemu ja tego wszystkiego dawno już nie wyrzuciłem? I znowu ci¶nie się nachalnie pytanie, kogo może dzisiaj interesować ta rupieciarnia, to osobliwie ciekawe, prywatne mauzoleum wędkarstwa?
Moment! Przecież to konkurs na opowiastkę o wspomnieniach! Minęły lata, a ja dalej jestem małym chłopcem z wypchanymi od skarbów kieszeniami! Tyle, że zawarto¶ć moich kieszeni wysypałem na piwniczne półki i w pudełka wyniesione na strych. Nie chcę, nie mam sumienia tego wyrzucić na ¶mietnik. Swych wspomnień również.