Czy wiesz, że...
Produkcja czterech wylęgarni gospodarstwa Ruciane-Nida to 800 do 1000 kg materiału zarybieniowego, z czego ok. 300 kg stanowią zakupy ZO PZW.

Konto/logowanie
Members List ZAREJESTROWANI
 Ostatni Tobiasz
 Dzisiaj 0
 Wczoraj 0
 Wszyscy 4520

 UŻYTKOWNICY
 Goscie 570
 Zalogowani 0
 Wszyscy 570

Jesteœ anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj

Jesteœ stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj
aby zalogować się!

Na forum napisali
dzas: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(385091) Apr 24, @ 21:24:03

mario_z: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(385091) Apr 21, @ 18:55:22

krzysztofCz: Podoba mi się Twój plan w punkcie (3) :hihi ...(385091) Apr 04, @ 12:47:07

lecek: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(385091) Apr 03, @ 19:46:58

krzysztofCz: Tylko nie miej złudzeń, że na emeryturze będziesz miał więcej cza ...(385091) Apr 03, @ 15:57:03

lecek: Jeszcze (jak dla mnie) to trochę mało czasu Mój pracodawca wyz ...(385091) Apr 03, @ 10:34:12

krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U mnie na morzu albo wieje... albo nie biorą : ...(59443) Apr 03, @ 09:01:48

krzysztofCz: To prawie wieczność... mam nadzieję, że dożyjemy do następnej zbi ...(385091) Apr 03, @ 08:58:12

lecek: Byliśmy w Ustroniu. Dwa dni wędkowania w Wiśle. Na miejscu okazał ...(59443) Apr 02, @ 19:02:39

jjjan: Wpłaciłem za następne dwa lata. Są dwie faktury, każda za rok. N ...(385091) Apr 02, @ 17:57:24


Artykuły komentowali
Krzysztof46 w ''Znowu Ta Szwecja'': Szkoda panowie ze sié nie oglaszacie .Chétnie dokoptowalbym do fajnej ekipy ...
Karpiarz w ''Usuwanie usterek w wagglerach i sliderach Dino.'': Ot fachura jestes Jotes. Pozdrawiam i dzieki za cenne wskazowki.
grubyzwierz w ''Znowu Ta Szwecja'': hmhmh... Mówisz Jacek, że Szwecja.. ? Kto wie, kto wie... :)
krzysztofCz w ''Znowu Ta Szwecja'': Janku czekamy na nową relację :-)
old_rysiu w ''Znowu Ta Szwecja'': A my pozdrawiamy z Polen :-)
jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Jeszcze nie do końca.
Ekipa pozdrawia że Sweden.🙂

Zenon w ''Znowu Ta Szwecja'': Dlaczego "znowu" czyżby się znudziła?

Miło widzieć znajome pyszcz...

jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Gdyby popłynąć w czwartek w dzień, to do Karlskrony, bilet dla czterech plus...
dzas w ''Znowu Ta Szwecja'': koszta zależą od tego ile pijesz... :) bez tego w 2,5 tysia za dwa tygodnie ...
the_animal w ''Znowu Ta Szwecja'': Świetna wyprawa - ekipa wiadomo - chętnie dowiedział bym się jakie koszta są...

Rozmaitości
» Pomocnik
» Regulamin PW
» Przeszukiwanie zasobów
» Przeszukiwanie forum
» Łowca Okazów 2010
» Grand Prix Czatu
» Prognoza pogody
» Ośrodki i stanice wędkarskie
» Rejestracja łódki
» Interaktywne krzyżówki

Recenzje
· JAXON ZX MACHINE 400
· MacTronic NICHIA HLS-1NL2L
· TUBERTINI GORILLA UC4 FLUOROCARBON
· Daiwa Exceler Style F
· Namiot Fjord Nansen
· Mikado NSC Feeder
· Wędzisko Mikado NSC 360 Feeder Nanostructure
· Mistrall Bavaria 2,7
· żyłka DUAL BAND
· Mikado T-Rex Bolognese 600

Filmoteka
Sum 200cm

Dodał: avallone78
Dodany: 14th Feb 2011
Odsłon: 2254
Ocena: 0.00 Ocen: 0

X targi Na Ryby ZAJAWKA

Dodał: jarecki74
Dodany: 19th Mar 2010
Odsłon: 2024
Ocena: 1.00 Ocen: 1

Boleń Wojtka

Dodał: wojto-ryba
Dodany: 23rd Dec 2009
Odsłon: 2147
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 5/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2283
Ocena: 5.00 Ocen: 4

Żerowanie karpi 4/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2114
Ocena: 5.00 Ocen: 2

Żerowanie karpi 3/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2171
Ocena: 4.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 2/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2079
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 1/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2124
Ocena: 2.00 Ocen: 1

Sum Odrzański

Dodał: jarokowal
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2486
Ocena: 5.00 Ocen: 3

Hol suma

Dodał: Marek_b
Dodany: 22nd Mar 2009
Odsłon: 2307
Ocena: 5.00 Ocen: 3


Pojedynek pierwszy - spinning kontra żywiec
Opublikował 11-12-2003 o godz. 15:15:00 docio
Nasza publicystyka Jarbas napisał

Światło. Dojeżdżałem do jeziora. Radio miałem wyłączone, upajałem się odgłosami budzącego się dnia. Każdy przejechany metr kamienistą nierówną drogą zbliżał mnie do miejsca, w którym umówiłem się z Maćkiem. Umówiliśmy się o świcie...



Pamiętam dobrze, jak któregoś dnia podczas rozmowy telefonicznej z Maćkiem wymienialiśmy ostatnie doświadczenia z połowów drapieżników. Obydwaj lubiliśmy te jezioro. Nieduże, mocno zarośnięte trzcinami, dość głębokie, ukryte głęboko w lesie. Nic nie było w nim takiego szczególnego oprócz tego, że pływało w nim dość sporo jak na obecne realia szczupaka i to w przeważającej części większego od rozmiaru typowo konsumpcyjnego. Maciek łowi często na tej wodzie, częściej jak ja, niestety, stosuje metodę zupełnie inną od mojej a mianowicie preferuje żywca...

Porośnięty drzewami cypel wcinał się głęboko w jezioro. Z daleka widziałem dwie postacie zmagające się z dość pokaźną łódką. Wrażenie miałem takie, że chcą bardziej nią przeorać ziemię jak doprowadzić do lustra wody. Podjeżdżam. Witam się z Maćkiem i jego nieodłącznym kolegą Grzesiem. Pomagam zwodować ich łódkę, za co oni następnie odwdzięczają się przy mojej. Byli szybciej jak ja, mieli czas się rozpakować i przygotować do wypłynięcia. Umówiliśmy się, że łowić będziemy do 17. Wyciągając sprzęt z samochodu obserwowałem ich płynących w stronę najbliższych trzcin. No tak ich metoda wymaga pozyskania przynęty. Mam, więc czas, pozwolę sobie na spokojne przygotowanie się i rozpakowanie sprzętu. Koledzy w tym czasie pochłonięci byli łowieniem drobnicy stanowiącej ich główną broń do starcia ze szczupakami. Pakowałem sprzęt i ekwipunek do łódki. Od czasu do czasu obserwowałem kolegów. Dość regularnie wyciągali spod trzcin niewielkie płotki, wzdręgi i okonki. Oczywiście wszystko trafiało do siatki. W momencie, gdy wypływałem koledzy zakończyli odłów drobnicy kierując się na inną z góry upatrzoną pozycję. Oczywiście jak najbardziej odwiedzaną przez szczupaki.

Lubię wrzesień. Nie jest już tak gorąco a i ryba powinna brać niczego sobie. Dzień był ładny. Lekki wiatr, zachmurzone niebo i co najważniejsze od paru dni stabilne ciśnienie napełniało optymizmem. Płynąłem wzdłuż trzcin. Z daleka dostrzegłem zakotwiczoną łódź. Podpływając zauważyłem dość spore spławiki rytmicznie falujące przy samych trzcinach. Przywitałem się ze starszym panem, oczywiście pytając się o wyniki. Nie te dotyczące badań laboratoryjnych płynów fizjologicznych a oczywiście wędkarskie. Łowił na żywca. Nie byłoby tak źle mówił, gdyby łowiły się większe szczupaki niż te, jakie do tej pory mu się zahaczały. Przyznał, że miał dwa niewymiarowe w torbie, ale i tak by nic z nich nie było. Po braniu i zacięciu kotwice tak utknęły w paszczy ryby, że odhaczenie ich równało się pozbawieniem ich życia. Próbował winić zbyt długie zwlekanie z zacięciem, co jego zdaniem powodowało głębokie połknięcie przynęty.

No tak, regulaminy, etyka, cóż sprawa starszego pana. Umoralniać go tu nie będę. Poobserwowałem go jeszcze chwilę. Nadziewał rybki na kotwicę bez najmniejszego wzruszenia. Każde złe umiejscowienie grotu kotwicy kończyło się wyrzuceniem rybki za burtę łodzi. Zapytany dlaczego, odpowiedział jedynie, że ma tyle żywca, że nie będzie oszczędzał. Przecież szczupaki lubią żywca aktywnego, po co za chwilę ściągać zestaw jak ta rybka tylko chwilę pożyje?

Opływam "łowcę" i staję przy trzcinach. Wiążę kopyto na 10 gramowej główce. Plecionka, bez przyponu. Prowadząc gumę szybkimi skokami raczej nie daję szans na głębokie połknięcie przynęty rybie. Po paru rzutach na spadku mam branie. Wyciągam sporego okonia. Nie wyciągając go z wody wychylam się z łódki wypinając hak tkwiący w przyjemnie kolorowej paszczy okonka. Niech płynie nie on jest celem dzisiejszego polowania. Przemieszczam się, co parę rzutów. Dość szybko pokonuję dość znaczny obszar wody. Każdy kolejny postój łódki wiąże się z dość szybkim przeczesaniem gumą rejonu, jaki mam wkoło na zasięg rzutu. Złowiłem dwa szczupaczki niewymiarowe. Nie miałem podobnych problemów, co pan spotkany wcześniej. Obydwa były zahaczone za "wargę" pojedynczym ostrym hakiem. Wypięcie przyrównać można było do spokojnego wyjęcia kolczyka z ucha.

Dopływam do powalonego drzewa. Piękna miejscówka, drzewo całym swoim konarem tworzyło piękną ostoję dla ryb. Jednak nie powalczę tu za bardzo, pierwsza dopływa łódka z dwoma młodymi wędkarzami. Dopływając do nich przyuważyłem moment umieszczania zestawów pomiędzy wystające konary drzew. Oczywiście głównym elementem zestawu jako przynęty był żywiec z gatunku płoci. Swobodnie dryfując łódką obserwowałem wspomnianych. Na branie nie trzeba było długo czekać. Na reakcję jednego z wędkarzy też. Potwornym zamachem wygiął wędkę w łuk triumfalny godny przejazdu wojsk napoleońskich. Pulsowania wędki się jednak nie doczekałem. Widoczne ruchy wskazywały na wpłynięcie zahaczonej ryby w gałęzie. Nic im nie pozostało tylko rwać. Odpływając zastanawiałem się, co będzie ze szczupakiem przywiązanym do gałęzi jak pies do budy...

Łowiłem dalej. Obławiałem dość sporą zatokę porośniętą bujną roślinnością. Przynętą zaglądałem w każdą przestrzeń pomiędzy skupiskami zielska. Wykonywałem krótkie rzuty. Dryfującą łódką dość szybko "obrobiłem" zatokę dość kompleksowo. Pod sam jej koniec spod zwału zielska wyciągnąłem szczupaczka ot, konsumpcyjnego, na oko z 60 cm. Pochwyciłem go za grzbiet, wyjąłem jednym szybkim ruchem hak dziwnym zbiegiem okoliczności tkwiący w szczęce ryby i po sesji zdjęciowej zwróciłem go przyrodzie. W kolejnym rzucie miałem następnego, co spowodowało nawet chwilowe zastanowienie się czy to nie był czasem ten sam. Przepływam na drugą stronę jeziora. Mijam po drodze spinningistę, którego wyraz twarzy świadczył o wynikach jak najbardziej poprawnych i oczekiwanych. Przeciwległy brzeg jeziora podobny, trzciny, zielsko i ostry spad. Łowię następne dwa szczupaki. Oczywiście na gumę szybko prowadzoną skokami nad dnem. O, proszę, następna łódka przy trzcinach. Podpływam.

Początkowo myślałem, że wędkarze siedzący w niej łowią białoryb. Świadczyły o tym siatki przytwierdzone do burty łodzi. Dłuższa obserwacja wykazała jednak, że łowią drapieżniki. Dość często zmieniali przynęty wymieniając je na różne gatunki i rozmiary. Wiecie, co się działo z tymi im niepotrzebnymi? Wracały z powrotem do wody. Szlachetne, ale rybki nie wskazując oznak życia stawały się po chwili łatwym pokarmem dla krążących ptaków. Siedzący panowie raczyli się dość obficie piwem a twarze ich były niezbitym dowodem na to, że robili to już od dłuższego czasu. Nie dziwię się gdyż zapytani o wyniki jedyne, na co się wysilili było synchronizowane poruszanie głową naprzemiennie w lewo i prawo.

Pożegnałem panów i zacząłem się rozglądać za moimi kolegami. Dojrzałem ich zakotwiczonych na wylocie zatoczki w okolicach cypla gdzie stały nasze samochody. Do 17:00 było jeszcze sporo czasu. Po woli obławiając okolice trzcin i otwartej wody zbliżałem się w ich kierunku. Miałem parę brań i złowiłem kolejne dwa szczupaki. Tym razem dla odmiany na wahadłówki. Szczupaki wpisały się do karty pamięci mojego aparatu, po czym z maleńkimi otworkami w okolicach uzębienia odpłynęły w głębie jeziora. Dla mnie już starczy, śmiało mogę powiedzieć, że coś tam złowiłem. Dopływam do kolegów. Staję burta w burtę wiążąc się do ich łódki. Rozmawiamy w międzyczasie, porządkuję sprzęt i chowam wędki do pokrowców.

Maciek z Grzesiem łowili nadal. Rozmawiając ze mną obserwowali spławiki. Humory mieli niezłe, gdyż każdy z nich miał złowionego szczupaka. Niemałe, spore, takie około 3 kg uśredniając. Jednak... okupili to poważnymi stratami. Wcześniej stali w bardzo zaczepowym miejscu. Żywczyki chowały się w gałęzie, co kończyło się zrywaniem zestawów. Wiadomo rybka szuka schronienia bez względu na to czy posiada czy też nie hak tkwiący w okolicach pyszczka. W dodatku skończyły się im żywce. Sporo czasu stracili na pozyskanie nowych. Rano białoryb brał dobrze, później wcale. Praktycznie mieli obawy, że nie będą mieli, na co łowić. Dobrze, że ja używam "żywczyków silikonowych", które zawsze mam ze sobą w ilościach wystarczających dla sporej ilości wędkujących. W pewnym momencie Maciek miał branie. Odczekał chwilę, po czym energicznie zaciął. Mina i wędka wskazywała na zmarnowany kontakt z rybą. Jedynie resztki rybki tkwiące na haku świadczyły o obecności w okolicach drapieżnika. Sekcja zwłok świadczyła o wymiarach przekraczających znacznie wymiary konsumpcyjnego egzemplarza szczupaka. Maciek wymienił rybkę na świeżą. Założył dość dorodnego okonka. Liczył na powtórny atak szczupaka. Rzeczywiście po chwili spławik ze świstem żyłki zniknął pod wodą. Odczekał dłuższy moment i energicznie zaciął. Hol dzięki stosowanemu przez niego solidnego sprzętu trwał chwilę i po chwili naszym oczom ukazał się pięknie ubarwiony duży okoń-kanibal. Kolejny żywczyk poleciał w to samo miejsce....

Łowy zakończyliśmy o siedemnastej. Przed odjazdem porozmawiałem chwilę z kolegami. Później samotnie jechałem w stronę domu. Rozmyślałem o minionym dniu. Nie mam sceptycznego stosunku do żywca, ale cieszę się, że nie stosuję tej metody. Rozważając za i przeciw uważam, że dominująca rolę odgrywa tu sama zabawa z łowieniem. Prowadząc sztuczną przynętę, przede wszystkim koncentrować się muszę nad symulowaniem jej pracy, aby imitowała płynącą rybkę. Łowienie na żywca sprowadza się jedynie do umiejscowienia zestawu w odpowiednim miejscu. Żywa rybka sama siebie będzie symulowała. Moim zdaniem technicznie trudniej łowi się na spinning. Kwestia umiejscowienia przynęty w łowisku jest podobna. Inaczej jednak oszukuje się przynętą drapieżniki. Sztuczną trzeba wprawić w życie, żywa robi to sama za nas. Aktywność ruchowa jest także elementem przeważającym w spinningu. Przy łowieniu na żywca czeka się aż drapieżnik znajdzie przynętę, łowiąc metodą spinningową przynętą szuka się drapieżnika. Kwestia pozyskania przynęty. Koledzy połowę dnia poświęcili łowieniu, hm, przynęt. Ja swoje miałem gotowe od razu. Co by zrobili w przypadku braku przynęty? Pożyczyliby ode mnie moje?

Jarbas


 
Pokrewne linki
· Więcej o Nasza publicystyka
· Napisane przez docio


Najczęœciej czytany artykuł o Nasza publicystyka:
Ponton - część III, na wodzie


Opcje

 Strona gotowa do druku Strona gotowa do druku

 Wyœlij ten artykuł do znajomych Wyœlij ten artykuł do znajomych


Komentarze sš własnoœciš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoœci za ich treœć.

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować

Re: Pojedynek pierwszy - spinning kontra żywiec (Wynik: 1)
przez old_rysiu (szreter@interia.pl) dnia 11-12-2003 o godz. 21:52:30
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
No i złapałem Ciebie. Też łowiłem z łodzi na żywca i na spinning. Coś mi tutaj nie pasuje. Zawsze gdy miałem zaczep, będąc na łodzi, mogłem podpłynąć do niego i bez problemu uwolnić go. Po drugie - kto teraz na żywca zbroi zestaw w kotwice? To już przeżytek. Po trzecie - mały szczupak + duży żywiec nigdy nie doprowadza do głębokich połknięć.
No i po czwarte. Na zabranie jednego szczupaka, aby bilans w wodzie był nie zmieniony, należy zabrać 100 płoci. Inaczej nasza płotka karłowacieje, szczupaki zaczynają być anemiczne...
Tutaj pozyskanie dużej ilości żywca nie kłuci się etyką wędkarską a szczególnie gospodarczą.



Re: Pojedynek pierwszy - spinning kontra żywiec (Wynik: 1)
przez Marek_b (sergie@poczta.onet.pl) dnia 11-12-2003 o godz. 22:02:37
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Nie lubię takiego podejścia - jestem lepszy, bo mniej kaleczę ryby, bo mniej zadaję im cierpienia. Co za hipokryta! Dzielisz wędkarzy i metody na lepsze i gorsze pod względem skuteczności w zadawaniu bólu. Mało to przypadków podczas spinnigowania w których szczupak połyka obrotówkę czy woblera bardzo głeboko lub za łuki skrzelowe? Podajesz tylko wygodne dla siebie przykłady zahaczanie się ryb za wargę. Bardziej drastycznych nie miewałeś?

Łowiełem niejedokrotnie na żywca. Łowię aktywnie na spinning. Jeszcze nie raz będę łowił na żywca. Podoba mi się ta metoda. Jest w niej coś pociągającego i magicznego. Niby to samo co odczuwam przy połowie na spinning, ale jakby inaczej. Staram się nie dzielić ani nie osądzać metody czy wędkarza. To jest niesprawiedliwe i krzywdzące. Gdyby ktoś z boku, niełowiący, wydał swoją opinię na temat tej czy innej metody sprowadziłby wszystko do jednego mianownika - męczymy i zabijamy ryby dla własnej przyjemności, dla zaspokojenia swoich atawistycznych potrzeb. Tylko czy warto?



Re: Pojedynek pierwszy - spinning kontra żywiec (Wynik: 1)
przez sacha dnia 11-12-2003 o godz. 22:31:23
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
W tym roku tylko raz postawiłem na żywca ale nic
nie wzieło.Tego samego dnia złowiłem na spina 2 szczupaki tyle że za krótkie.Bardzo lubię łowić na żywca szczególnie na jeziorze i mam nadzieję że w przyszłym roku będzie lepiej.



Re: Pojedynek pierwszy - spinning kontra żywiec (Wynik: 1)
przez RomanS (roman.szymanski@skonet.pl) dnia 12-12-2003 o godz. 10:09:30
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.e-bookowo.pl/czas-wolny/abc-spinningu.html
Sprawa stosowania żywca jako przynęty na drapieżnika wraca jak bumerang. Osobiście jestem przeciwny stosowaniu tegoi typu metody, ale wynika to z przywiązania do spinningu. Niejednokrotnie byłem świadkiem łowienia na 3 żywcówki "okazów" wielkości 1/2 dozwolonych regulaminem APR i wkładania złowionych rybek w torby czy bagażniki aut. I tu nie chodzi o sam humanitaryzm czy indywidualne sumienie, tylko mentalność niektórych "pseudowędkarzy". Swego czasu Kalinowski wprowadził zakaz i co to miało wspólnego z realiami. Większość udawała, że nic o zakazie nie wiedzą! Sic! Stosować czy nie stosować żywca - należy do oceny każdego z wędkarzy. Prawdziwy wędkarz to ten, który łowi dla przyjemności i sportu. Mięsiarze byli, sa i niestety będą. Jarbas. identyfikuję się z Tobą w tej kwestii. Dzięki za wspaniały reportaż.



Re: Pojedynek pierwszy - spinning kontra żywiec (Wynik: 1)
przez sigi (sigi@gt.pl) dnia 12-12-2003 o godz. 21:13:26
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.eurofishing.pl
Powiem krótko, żywiec i jeszcze raz żywiec, chociaż wolę tyskie;). Dlaczego żywiec?, może dlatego, że łowi się tak już od wieków, może dlatego, że po całotygodniowej pracy chcę posiedzieć a nie ganiać z kijkiem dookoła jeziora. Nie stronię też od spina ale odjeżdżający spławik z żywcem jest dla mnie ciekawszy niż najmocniejsze kopnięcię w ultra lekki spin szczupaka czy okonia. Selektywność w obu metodach odłóżmy raczej na bok bo to zależy tylko od łowiącego nie od metody.



Re: Pojedynek pierwszy - spinning kontra żywiec (Wynik: 1)
przez Zenon dnia 13-12-2003 o godz. 10:47:04
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Co jest leprze ,co bardziej efektywne, a co daje nam więcej przyjemności , na te pytania jak wynika z wypowiedzi jest bardzo trudno odpowiedzieć .nazywanie Tego czy innego wędkarza mięsiarzem ,gliżdziarzem żywczarzem czy innym podobnym ,w przypadku zachowań regulaminowych-jest nieporozumieniem.
To czy ktoś zabiera regulaminową ilość ryb z łowiska czy też nie, należy do jego własnego wyboru i nie można napiętnować wędkarza który łowi “na kolację “zachowując zasady etyki
Czytając podobne teksty w różnych czasopismach wędkarskich utwierdzam się w przekonaniu że to własnie one kreują nas ,a nawet manipulują , często zmieniając nasze stanowisko
Używanie haków z zadziorem kotwiczek stanie się barbarzyństwem ,przecież to paranoja.
Wędkarstwo i myślistwo idzie ze sobą w parze ,jakie katorgi sumienia przeżywa łowczy ustrzeliwszy zająca
Nie jednym a kilkoma śrucinami rani biedaka i nie ma szansy na NO KIL
Chyba że w tym chodzi o to by “gonić króliczka ale nie złapać go”



Re: Pojedynek pierwszy - spinning kontra żywiec (Wynik: 1)
przez jarekk dnia 14-12-2003 o godz. 01:36:10
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.grodzkie.pl
Szkoda mi trochę, że nawał obowiązków w ostatnich dniach nie pozwolił mi na aktywny udział w tej dyskusji. Szkoda, gdyż w kwestii żywiec kontra spinning mam bardzo klarowne stanowisko - jestem zdecydowanym przeciwnikiem "żywcowania" :)

Mówiłem o tym, a nawet prowadziłem prawdziwe batalie antyżywcowe na WCWI i tutaj wiosną, gdy przywrócono legalność tej metody. Starałem się wtedy namawiać, przekonywać, tłumaczyć, licząc chociażby na zrozumienie. Nic z tego oczywiście nie wyszło :) Miałem nawet wrażenie, że spinningiści są w mniejszości lub wolą się nie narażać.
Ta dyskusja pokazuje jednak, że stanowiska zaczynają się jakby polaryzować. Mniej jest niezdecydowanych, większość z nas potrafi wypowiadać się jednoznacznie. To dobrze. Może jest to efekt spędzenia sezonu w towarzystwie legalnych "żywczarzy" ? :) Nie wiem. Moje doświadczenia ze spotkań ze zwolennikami tej metody są zdecydowanie negatywne, podobnie jak w relacji Jarbasa. Byłem świadkiem okrzyków: "dopal spokojnie, dzisiaj same śledzie gryzą", spotykałem wędkarzy z kilkoma żywcówkami, zaczepiłem nawet żywcowe sznury. W tym roku, obok mojego domu wytrzebiono z drobnicy kawałek starorzecza. Tam po prostu był mostek z którego łatwo zarzucało się podrywkę. A w podrywkę łatwo wpadała drobnica, którą bez trudu pijaczki opylali w wędkarskich sklepikach. Sklepiki oczywiście skupowały, bo na rybki był w tym sezonie popyt. Tak już jakoś się dzieje, że ta metoda szczególnie przyciąga "kwiat wędkarstwa polskiego" :) A w moim starorzeczu nie ma już drobnicy i prawdopodobnie skończą się wypasione okonki :(

Inną i chyba jeszcze ważniejszą przyczyną mojej niechęci do żywca jest jego monotonia. Dla mnie jest to po prostu nudne :) Kiedyś gdy zaczynałem się bawić z żywcem siedziałem oczywiście gapiąc się w spławik. Po jakimś czasie zauważyłem, że znacznie ciekawiej jest przemieszczać się wtykając żywca w różne podejrzane dziury :) To dawało kapitalne efekty. Rewelacją wydawało się jednak odkrycie żywca na ciężkiej oliwce. Można było nie tylko z nim się p

Przeczytaj dalszy cišg komentarza...


Pogawędki Wędkarskie - portal dla wszystkich wędkarzy!
Redakcyjna poczta: redakcja@pogawedki-wedkarskie.pl

Redakcja serwisu w składzie: Jarbas, Marek_b, -, -, -, -

Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.

Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.

PHP-Nuke Copyright © 2004 by Francisco Burzi. license.
Tworzenie strony: 0.12 sekund :: Zapytania do SQL: 132