Czy wiesz, że...
Boleń dojrzewa płciowo w wieku 4 – 5 lat. Wyciera się przy temp. wody 5 – 7 st. C (kwiecień, maj). Ikrę składa na żwirowym dnie w ilości 9 – 480 tys. jaj. Inkubacja trwa 10 – 17 dni.

Konto/logowanie
Members List ZAREJESTROWANI
 Ostatni Tobiasz
 Dzisiaj 0
 Wczoraj 0
 Wszyscy 4520

 UŻYTKOWNICY
 Goscie 443
 Zalogowani 0
 Wszyscy 443

Jesteœ anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj

Jesteœ stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj
aby zalogować się!

Na forum napisali
mario_z: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(385073) Apr 21, @ 18:55:22

krzysztofCz: Podoba mi się Twój plan w punkcie (3) :hihi ...(385073) Apr 04, @ 12:47:07

lecek: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(385073) Apr 03, @ 19:46:58

krzysztofCz: Tylko nie miej złudzeń, że na emeryturze będziesz miał więcej cza ...(385073) Apr 03, @ 15:57:03

lecek: Jeszcze (jak dla mnie) to trochę mało czasu Mój pracodawca wyz ...(385073) Apr 03, @ 10:34:12

krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U mnie na morzu albo wieje... albo nie biorą : ...(59437) Apr 03, @ 09:01:48

krzysztofCz: To prawie wieczność... mam nadzieję, że dożyjemy do następnej zbi ...(385073) Apr 03, @ 08:58:12

lecek: Byliśmy w Ustroniu. Dwa dni wędkowania w Wiśle. Na miejscu okazał ...(59437) Apr 02, @ 19:02:39

jjjan: Wpłaciłem za następne dwa lata. Są dwie faktury, każda za rok. N ...(385073) Apr 02, @ 17:57:24

jjjan: Wszystkim wszystkiego dobrego ...(170) Mar 30, @ 08:46:37


Artykuły komentowali
Krzysztof46 w ''Znowu Ta Szwecja'': Szkoda panowie ze sié nie oglaszacie .Chétnie dokoptowalbym do fajnej ekipy ...
Karpiarz w ''Usuwanie usterek w wagglerach i sliderach Dino.'': Ot fachura jestes Jotes. Pozdrawiam i dzieki za cenne wskazowki.
grubyzwierz w ''Znowu Ta Szwecja'': hmhmh... Mówisz Jacek, że Szwecja.. ? Kto wie, kto wie... :)
krzysztofCz w ''Znowu Ta Szwecja'': Janku czekamy na nową relację :-)
old_rysiu w ''Znowu Ta Szwecja'': A my pozdrawiamy z Polen :-)
jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Jeszcze nie do końca.
Ekipa pozdrawia że Sweden.🙂

Zenon w ''Znowu Ta Szwecja'': Dlaczego "znowu" czyżby się znudziła?

Miło widzieć znajome pyszcz...

jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Gdyby popłynąć w czwartek w dzień, to do Karlskrony, bilet dla czterech plus...
dzas w ''Znowu Ta Szwecja'': koszta zależą od tego ile pijesz... :) bez tego w 2,5 tysia za dwa tygodnie ...
the_animal w ''Znowu Ta Szwecja'': Świetna wyprawa - ekipa wiadomo - chętnie dowiedział bym się jakie koszta są...

Rozmaitości
» Pomocnik
» Regulamin PW
» Przeszukiwanie zasobów
» Przeszukiwanie forum
» Łowca Okazów 2010
» Grand Prix Czatu
» Prognoza pogody
» Ośrodki i stanice wędkarskie
» Rejestracja łódki
» Interaktywne krzyżówki

Recenzje
· JAXON ZX MACHINE 400
· MacTronic NICHIA HLS-1NL2L
· TUBERTINI GORILLA UC4 FLUOROCARBON
· Daiwa Exceler Style F
· Namiot Fjord Nansen
· Mikado NSC Feeder
· Wędzisko Mikado NSC 360 Feeder Nanostructure
· Mistrall Bavaria 2,7
· żyłka DUAL BAND
· Mikado T-Rex Bolognese 600

Filmoteka
Sum 200cm

Dodał: avallone78
Dodany: 14th Feb 2011
Odsłon: 2247
Ocena: 0.00 Ocen: 0

X targi Na Ryby ZAJAWKA

Dodał: jarecki74
Dodany: 19th Mar 2010
Odsłon: 2020
Ocena: 1.00 Ocen: 1

Boleń Wojtka

Dodał: wojto-ryba
Dodany: 23rd Dec 2009
Odsłon: 2142
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 5/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2276
Ocena: 5.00 Ocen: 4

Żerowanie karpi 4/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2106
Ocena: 5.00 Ocen: 2

Żerowanie karpi 3/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2163
Ocena: 4.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 2/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2074
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 1/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2116
Ocena: 2.00 Ocen: 1

Sum Odrzański

Dodał: jarokowal
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2480
Ocena: 5.00 Ocen: 3

Hol suma

Dodał: Marek_b
Dodany: 22nd Mar 2009
Odsłon: 2299
Ocena: 5.00 Ocen: 3


Butelkowe płocie – cz. 2
Opublikował 04-11-2003 o godz. 09:25:00 Zespół Redakcyjny
Spławik i grunt adalin napisał

Butelkowe płocie lubią sobie pospać. Nie budzi ich rodzący się nad rankiem przymrozek, tak jak nie budzą ich pierwsze, słoneczne promienie, ścielące się długimi cieniami nadbrzeżnych drzew na zmartwiałej tafli jeziora. Dopiero gdy słońce nieco odważniej wychynie znad przymglonego horyzontu, a powietrze straci swą bezwstydną klarowność, w której każdy stuk i trzask brzmi jak karabinowy wystrzał, płocie nieśpiesznie i leniwie zaczynają szukać porannego posiłku.

Taoistyczne podejście późnojesiennych płoci do doczesnych problemów nie idzie, niestety, w parze z naszym umiłowaniem do wygrzanej pościeli – jeziorko, będące celem naszych wyjazdów, jest także mekką innych miłośników spławikowych zasiadek. I choć miejsc do wędkowania jest nad tym jeziorem sporo, to naprawdę te najlepsze można policzyć na palcach jednej ręki. Problem jest tym większy, że o najbardziej rybodajnych kładkach wiedzą wszyscy. I z tego to powodu, a nie z umiłowania dla srogich przymrozków, wyjazd na butelkowe płocie ma miejsce o wiele wcześniej niż nakazywałaby to logika. Zajęcie przyzwoitego miejsca zwiększa szanse na udany wędkarsko dzień.

Jest coś mistycznego w tych nocnych wyjazdach, kiedy odpalany w samochodzie papieros okrywa mgiełką zapomnienia tulące się w zakamarkach umysłu resztki sennych widzeń; gdy w blasku leniwie zamiatających pobocza świateł lśnią perełki nadchodzącej zimy, a zmarznięte lampy uliczne okrywają żółcią wiejskie uliczki i chodniki. Jakiś „ktoś”, zawiany bardziej niż wrota stojącej w szczerym polu stodoły, próbuje wrócić do domu z gminnej zabawy, stawiając szeroko kroki i wspomagając się niewzruszoną opoką przydomowego ogrodzenia. Jacyś „oni” tkwiący w zaparowanym wnętrzu Malucha i raczący się w mdłym świetle samochodowej lampki resztkami hucznych imienin. A potem, gdy reflektory samochodu ledwo lizną tablicę, oznaczającą kres wiejskiej cywilizacji, z przyprószonych siwizną polnych bruzd uderza cisza, taka zastygła i bezgłośna cisza krajobrazu…

Wraz z przejeżdżanymi kilometrami ożywa wędkarskie serce. Wypita naprędce kawa pobudza wyobraźnię i rozwiązuje zaspane języki. Czy będziemy pierwsi? Czy „nasza” kładka będzie wolna? Czy wiatr podaruje sobie jeszcze jeden dzień urlopu? Wśród zaparowanych szyb dudni śmiech z pierwszego opowiedzianego kawału. Mruczące głosem zmęczonego całonocnym dyżurem lektora radio ustępuje miejsca wrzuconej z trzaskiem kasecie. I ta towarzysząca gwałtownemu gadulstwu niecierpliwość, narastający niepokój, do którego żaden się nie przyzna… I znów cisza, i spokój, bo zbliżamy się do bramy ośrodka. I to wypatrywanie, i radość, gdy okazuje się, że dziś jesteśmy pierwsi…

Jest wcześnie, za wcześnie. Ogarnięci ciemnością suniemy prawie po omacku po deskach pomostu. Ktoś zerwał wykładzinę. Rano, kiedy szron zmieni się obślizgłą wilgoć, trzeba będzie uważać – gumowe podeszwy kaloszy lubią płatać figle. W końcu z cichym westchnięciem ściągamy z siebie ten cały, spławikowy majdan i siadamy na ławeczce. Jezioro jak wielka micha smoły znaczy swoją obecność ponurym wrażeniem otchłani. Nie ma sensu rozpakowywać rzeczy. Mamy jeszcze dużo czasu. Przed nami dwie godziny siedzenia, dwie godziny najpiękniejszego seansu poczęcia i narodzin dnia.

Misterium ostatnich tchnień nocy kreśli niczym niepokojona cisza. Dopiero warkot samochodowego silnika, który dociera nad jezioro o wiele szybciej niż sam pojazd, burzy ten spokój. Trzask zamykanego bagażnika, skrzypnięcie otwieranej furtki i szurające po igliwiu kroki napełniają życiem ten nocny posąg. „Zajęte?” – głos pytającego uderza zza naszych pleców. „A tam obok wolne? Nie wiecie? Dzięki, trzeba zająć, bo zaraz zwalą się inni” – głos niknie w ciemności, akcentując na koniec: „Mówiłem, k…, że trzeba wcześniej wyjechać…” A my w pozornym milczeniu, lekko się poszturchując i łapiąc za roześmiane pyski, wychylamy po kieliszku – za nadchodzący dzień i za frajerów, którzy lubią pospać…

Te pielgrzymki spóźnialskich trwają zwykle do momentu, gdy noc staje się szara, a z brzegu można dostrzec zarysy siedzących na pomostach postaci. Zanim jednak noc ustąpi wschodzącemu słońcu, pozostaje nam słuchać rozszeptanych, sąsiednich kładek i notować w pamięci półgębkiem opowiadane historie. Brzask jest sygnałem do pierwszych przygotowań: rozrobienia zanęty i uzbrojenia wędek. Póki co, jezioro dymi jak sagan niedzielnego rosołu i łowienie, choć już czuć jego smak, nie ma jeszcze większego sensu.

Do łowienia na dwudziestym, trzydziestym metrze nie potrzeba wyrafinowanego sprzętu. Ot, zwykłe odległościówki uzbrojone w przelotowe spławiki ze wstępnym dociążeniem. Na dobrą sprawę wystarczyłyby nawet przyzwoite teleskopowe wędki o dość szybkiej akcji i długości w granicach 4 m. Większe znaczenie niż ilość przelotek ma przy takim łowieniu sposób montażu całego zestawu. Oczywiście, fajnie się fryga leciutką matchówką. Ale ta fajność nie jest koniecznością. Wędkę uzupełnia kołowrotek o stałej szpuli, z nawiniętą markową „czternastką”, na końcu której zamocowany na krętliku powiewa przypon o dwa oczka cieńszy.


rys. Marek_b

Sercem całego zestawu jest spławik wraz z obciążeniem. On to bowiem w największym stopniu wpływa na odległość i celność rzutów. Do późnojesiennych połowów płoci na „swoim” jeziorze używam wagglera o wstępnym dociążeniu 5 g i wyporności 3 g oraz wklejonej, cieńszej antence. Spławik taki pozwala na wystarczająco dalekie rzuty oraz na stosunkowo szybkie sprowadzenie przynęty na dno, bo z dna biorą głównie butelkowe płocie. Cieńsza, ale dłuższa od zwykłej końcówki, antenka pozwala natomiast na lepszą obserwację brań, udelikatniając jednocześnie i tak już spory spławik.

Przy łowieniu wagglerem ze wstępnym dociążeniem staram się nie używać oliwek. Zdecydowanie wolę kilka większych śrucin, które w razie potrzeby mogę zbliżyć do siebie lub rozsunąć – stosownie do warunków, jakie panują na łowisku oraz sposobu pobierania pokarmu przez ryby. Poza tym zestawem dociążonym śrucinami można, moim zdaniem, rzucać celniej i dalej. Warunek jest jeden – przy dnie nie mogą występować zbyt silne prądy podwodne. Jeżeli takie są, lepiej założyć oliwkę, która skutecznie zakotwiczy zestaw.

O konieczności stosowania krętlika i montowania śrucinki sygnalizacyjnej na przyponie (główne dociążenie zestawu znajduje nad dnem) napisano już chyba tony artykułów. Ponieważ nie mam zamiaru mierzyć się z taką masą słowa pisanego, stosuję się karnie do tych zaleceń. Co więcej, bardzo je sobie chwalę. I choć nie rozumiem np. idei mocowania „na sztywno” przelotowego spławika, to ideę „śrucinkowo-krętlikową” w pełni popieram i polecam.


rys. Marek_b

Wędkarscy, współcześni „klasycy” doprowadzają mnie do czarnej rozpaczy. I nie rozpaczam bynajmniej nad ich intelektualną indolencją i nieznajomością tematu. O, nie! Powodem tych zgryzot jest moja niemoc w stosowaniu zaleceń klasyków. Takie wyhamowywanie zarzucanego zestawu – sprawa oczywista, trzeba to uczynić, żeby nam się zestaw nie poplątał. Niestety, kiedy tylko – zgodnie z radami - próbuję wskazującym palcem wyhamować lecący zestaw, delikatnie dociskając tymże paluchem żyłkę do rantu szpuli kołowrotka, kończy się to w najlepszym wypadku głośnym chlupnięciem i splątaniem wszystkich tych misternie zaciskanych na żyłce śrucinek. Próbowałem, nie potrafię i chyba nigdy się tak nie nauczę! Ponieważ jednak coś z tym prostowaniem frunącego zestawu trzeba było zrobić, więc zacząłem kombinować i wymyśliło mi się coś takiego. Otóż, poniżej nasady dłoni, tam gdzie nasi praprapradziadkowie sypali tabakę i niuchali ją z wielką radością oraz wiarą w zdrowotne jej działanie, łączą się dwa paluchy: wskazujący i kciuk. I tym to tajemnym miejscem lewej ręki wyhamowuję sobie lecący zestaw. Dla mnie tak jest prościej, łatwiej i wygodniej. I bardzo mnie to cieszy.


fot. Jacek Serżysko

Drugą zagadką, którą raczą mnie eksperci od metody odległościowej, jest wiązanie stoperów. Stoperki rzecz konieczna – wiadomo. Tylko dlaczego należy robić (najlepiej) te węzełki z żyłki? I tu także: próbowałem, sapałem, przeplatałem… Nawet gdy udało mi się zmontować taki supełek, to przy zaciskaniu przecinał on żyłkę główną. I tyle było z mojego sapania. Dlatego też używam gotowych, nanizanych na igłę czy też rurkę, stoperów z nici. Z małym jednak dodatkiem. Po zaciśnięciu węzełka (na mokro, oczywiście) poję go kropelką lub dwiema szybkoschnącego kleju (na sucho, oczywiście). Wierzcie, taki koralik jest o wiele bardziej trwały i nie ma tendencji do rozluźniania się.

Chwała jednak klasykom za stosowanie procy zanętowej! Tu moje zdolności manualne oraz wrodzona, aczkolwiek przyprószona wiekiem, łobuzeria mają pole do popisu. Nie dość, że łowisko zanęcone jest o wiele precyzyjniej niż w przypadku miotania kul dłonią, to jeszcze jakaś nutka satysfakcji zagra w sercu, gdy wystrzelona kulka spadnie prosto na antenkę spławika. Na tym pochwał nie koniec, bo składam głęboki ukłon w podzięce za wodoodporne markery. Po wysondowaniu łowiska, ustawieniu gruntu i obstrzelaniu spławika kulkami zanęty, warto pomalować żyłkę wychodzącą z rolki kabłąka. Po jakimś czasie okaże się, ze nasze wyobrażenia o odległości łowienia znacznie odbiegają od faktów.

Samo łowienie butelkowych płoci nie stanowi większej filozofii. Zarzucenie zestawu poza obszar nęcenia, opuszczenie dociążenia, podciągnięcie zestawu do miejsca nęcenia – vide malowanie żyłki markerem – i czekanie. Płocie, szczególnie te większe, biorą przynętę zdecydowanie. Pyknięcie, lekkie wystawienie spławika i już korek niknie pod wodą. A potem hol i, oby (!), terkot hamulczyka w kołowrotku. Czasem zdarza się jednak i tak, że przez godzinę, dwie brań nie ma, pomimo kombinowania z przynętą i gruntem. Cóż wtedy? Nic. Pozostaje tylko cierpliwie czekać. Jeżeli płocie są i żerują, to przypłyną prędzej czy później. Trzeba bowiem pamiętać, że lubią sobie one nieśpiesznie wędrować w poszukiwaniu pokarmu, a nasza zanęta ma im w tej wędrówce przeszkodzić i zmusić je do dłuższego przystanku.


fot. Jacek Serżysko

Na koniec, mając w pamięci życzenie Old_rysia, wspomnę o przynętach. Tak, jak pisałem wcześniej: to, co w zanęcie, to na haczyku, który dobieramy stosownie do przynęty. W swoich połowach używam albo pinki, albo kompościaków i pozostawiam w głębokiej niełasce ochotkę. Nie dlatego, że jakoś specjalnie jej nie lubię. Po prostu: zakładanie jej na haczyk, gdy przelotki wędki obmarzają lodem (wystarczy szczytówkę wędki zanurzyć do wody, żeby pozbyć się tego zlodowacenia), doprowadza mnie do szewskiej pasji, a moje zgrabiałe paluszki do stanu hibernacji. Żeby jednak czymś Oldika zaskoczyć, o ile to w ogóle możliwe, zdradzę mały sekret. Otóż, idąc sosnowym borem należy zadzierać mocno głowę do góry. Gdy wypatrzymy uschłe drzewo, to prawie możemy być pewni, że drzewko to gubi płatami korę. Wystarczy wtedy tylko podważyć odpadające płaty nożem lub śrubokrętem i wypatrywać w łyku takich małych, białych stworzonek, większych od białych robaków, a mylnie zwanych kornikami. Czasami, gdy marazm ogarnia spławik, a mnie widmo totalnej klęski, sięgam, o ile mam przy sobie, po te stworzonka. Przypłaszczek granatek, bo taka jest ich nazwa gatunkowa, to doskonała, ale i bardzo selektywna przynęta. Nie tylko na płocie i nie tylko na jeziora…

Jest coś magicznego w tym późnojesiennym wędkowaniu: może to smak ostatnich, brzegowych zasiadek, a może zapach zbutwiałych liści? Może nadzieja na złowienie kilku pięknie wybarwionych i tłuściutkich płoci? A może pełne ciemności oczekiwanie na wschód słońca i tęsknota za talerzem dymiących flaczków? A może wszystko razem tworzy tę niepowtarzalną atmosferę? Chyba najlepiej będzie przekonać się samemu…

adalin


 
Pokrewne linki
· Więcej o Spławik i grunt
· Napisane przez Zespół Redakcyjny


Najczęœciej czytany artykuł o Spławik i grunt:
Przepływanka - temat rzeka


Opcje

 Strona gotowa do druku Strona gotowa do druku

 Wyœlij ten artykuł do znajomych Wyœlij ten artykuł do znajomych


Pokrewne tematy

Nasza publicystyka

Komentarze sš własnoœciš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoœci za ich treœć.

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować

Re: Butelkowe płocie – cz. 2 (Wynik: 1)
przez old_rysiu (szreter@interia.pl) dnia 04-11-2003 o godz. 17:58:33
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Korniki - znana przyneta - bardzo dobra na liny w miejscach przenęconych. Nazywamy je korniki - brudno białe robale z przypłaszczoną ciemno-brązowa glówką, mało ruchliwe, dwa razy większe od białych robaków.
U nas sa jeszcze popularne "badylaki". Nie mam pojęcia jak naprawdę się to nazywa. Zimą mieszkaja w zdrewniałych badylach na ugorach. Wystarczy zerwać badyl i szukać w środku w białym " styropianku" malutkich robaczków - podobnych do pinek. Robota mozolna, ale kiedy nie było białych robaczków, czasem te ratowały wyniki na lodzie.
"Butelkowe płocie". Dasz wiarę Adalinku, że pierwsza część bardziej mi się podobała? Może dlatego, że bogactwo Twojego języka opisowego, przystopowało ( jak by Ci to powiedzieć ) - po naszemy " - szwonk czytania.



Re: Butelkowe płocie – cz. 2 (Wynik: 1)
przez jesiotr dnia 07-11-2003 o godz. 20:50:51
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Miłe memu uchu słowa piszesz. Piękne słowa. Jak nic - musimy kiedyś razem połowić sobie płocie. Jak, nic...



Re: Butelkowe płocie – cz. 2 (Wynik: 1)
przez Jarbas (Jarbas@hot.pl) dnia 09-11-2003 o godz. 19:41:18
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.jarbas.com.pl
Mam kolegę spławikowca. Nie łowi teraz bo... zimno. Mówi że w październiku nie biorą, a co tu dopiero w listopadzie. No proszę a tu taki tekst, ja na miejscu kolegi już bym siedział nad wodą. Dla zachęty, aby wyciągnął wędki z szafy, pojechał jeszcze nad wodę nie tylko po ryby a na nie, nie tyle złowić a połowić, myślę, wydrukuje mu i zaniosę. Poczyta, poczuje klimat i pojedzie. Zaniosłem mu wydruk czarno biały i w kolorze i dzisiaj dzwoniłem z zapytaniem oczywiście czy czasem nie był na rybach. W odpowiedzi usłyszałem, „Na rybach nie byłem. Nie mogłem znaleźć nigdzie tych cholernych korników! Masę drzew ogryzłem z kory i nigdzie ich nie było! Na co miałem łowić?”


Pogawędki Wędkarskie - portal dla wszystkich wędkarzy!
Redakcyjna poczta: redakcja@pogawedki-wedkarskie.pl

Redakcja serwisu w składzie: Jarbas, Marek_b, -, -, -, -

Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.

Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.

PHP-Nuke Copyright © 2004 by Francisco Burzi. license.
Tworzenie strony: 0.10 sekund :: Zapytania do SQL: 63