Kuba napisał
Kilku z Was już wie, że to moje ulubione wakacyjne sandaczowo. Ciepło, przyjemnie, krajobraz industrialny daj±cy oddech po niedalekiej w końcu plaży, piwko i sandacze skolko ugodno. Ponieważ bez łodzi nie rozbieriosz, to dotychczas było to eldorado. Jednak ludzie niegłupi i już widać zmiany w rybostanie. Na gorsze. Za to łódek na wodzie - co¶ jak na Zalewie Zegrzyńskim.
Jest tu wszelako pewien sekret, który powoduje, że udaje się co¶ tam złowić. A mianowicie - wchodzimy do akcji wtedy, kiedy inni spływaj± na zasłużon± kolację, złorzecz±c pod nosem. Niemniej i to wkrótce zostanie rozszyfrowane, nie mam co do tego żadnych złudzeń. Ale pozostaje cieszyć się tym, co jest.
W ubiegł± sobotę, zmęczony Dębkami, dzwonię do Krzysia - postaci do¶ć znanej w trójmiejskim ¶rodowisku wędkarskim - i zapytuję, czy nie wybrałby się na sandacze. Ponieważ wakacje rodzinne już odbył, przystaje z ochot±. Ma zreszt± cudown± żonę, która nie robi mu wyrzutów gdy wraca o trzeciej nad ranem.
Zajeżdżam o siódmej wieczorem, wrzucamy łódkę na Krzysiowego busa, silnik, akumulator, osprzęt i w drogę. Ma miejscu - w Stogach - jeste¶my tuż przed zachodem słońca. Oczom naszym ukazuje się woda i z 12 łodzi. Nie ma co, fantastycznie. Wypakowywujemy się, wodujemy łódĽ, zbroimy się i czekamy, aż zaczn± spływać. I zaczynaj±. Albo o kiju, albo z jednym smutnym sandaczykiem.
Przychodzi kolej na nas. Odpalamy wrotki i jeste¶my na wodzie. Zakładam na pocz±tek Stinga 9cm i jedziemy. Niestety, echosonda pokazuje pustkę. Tam, gdzie były normalnie stada drobnicy i wisz±ce w toni sandacze, nie ma absolutnie nic, zero. Jaki¶ szczupaczyna pod trzcinami tłucze w drobnicę, ale nie po to tu przyjechali¶my. Kręcimy się i kręcimy, mijaj± minuty, godziny, zmeniamy przynęty, zapada ciemno¶ć, a tu nic. Sandacz na pusto stał nie będzie. Uzgadniamy, że popłyniemy pod most. To okazało się zbawienne.
Zaraz za Yacht Clubem odkrywamy w dołkach drobnicę. Zakładam Salmo Minnowa 7cm, w kolorystyce już wycofanej (jak to jest, że Pepe przestaje robić najłowniejsze woblery, mam już tylko jedn± sztuke, wrrr!!), psikam Bombixem i robimy nawrót. Musiałem być już zupełnie u¶piony tym niebraniem, bo uderzenie niemal wyrywa mi wędkę z ręki. Korepetycje brał od bolka?? Zacięcie i siedzi. Holuję go powoli, a Krzy¶ szuka po łodzi podbieraka. Sandacz idzie szybko do łodzi, muszę zwijać - gdzie podbierak? Podbierak w rękach, podci±gam do powierzchni i widzę, że Krzy¶ cofa podbierak i zaczyna go skręcać. Sandacz jakby to spostrzegł, szarpn±ł się i wyczepił. Zdarza się.
Trochę ci±gamy koło mostu i postanawiamy spływać, już po północy. W dordze powrotnej postanawiamy spróbować jeszcze raz, na głęboczku, bo widać nieco drobnicy. Minnow na lince (wygrywaj±cej drużyny się nie zmienia), Bombix na woblera i w trolla. Po chwili walnięcie o identycznej mocy jak koło mostu, ale tym razem podbierak zmontowany i sandacz po krótkiej walce w łodzi. 66 cm. Ponieważ rodzina czeka głodna, dostaje butelk± w łeb i do worka. Koniec. Parę zdjęć - okolica upojna przecież - i o pół do drugiej jeste¶my w Gdańsku. Przesiadam się do swojej maszyny i palę gumy. W Redzie łapi± mnie psy, ale wykazuj± zrozumienie dla wędkarza spiesz±cego nakarmić rodzinę sandaczem. Ponieważ byłem bardzo grzeczny i uprzejmy, kończy się na pouczeniu i bez punktów. O pół do trzeciej w nocy jestem w Dębkach. Myju-myju i do łóżka. Cał± noc ¶nię o tych i innych sandaczach.
Kuba