Torque napisał
Podczas długiego weekendu czerwcowego zaplanowano kolejn± biesiadę. Tym razem miejscem spotkania
było uj¶cie Nysy Kłodzkiej do Odry w okolicy wsi Wronów. Najpierw znaleĽli¶my się w Zabrzu.
Z Warszawy dojechał Marek_b, Dziecko i ja, czyli Torque. Na miejscu czekał Sigi i Wojtek (nie
zarejestrowany). Przepakowali¶my sprzęt do samochodu Sigiego i już czekała na nas pierwsza
niespodzianka.
Okazało się, że nie jedziemy prosto nad Odrę, a najpierw odwiedzimy znajomych,
którzy startuj± w mistrzostwach polski karpiarzy. Godzina jazdy samochodem (po drodze doł±cza
do nas Jacek_dsw) i jeste¶my na wyrobisku pożwirowym "Dębowa" w Reńskiej Wsi pod
Kędzierzynem-KoĽlem. Dane nam jest zej¶ć na stanowisko wice mistrzów polski z poprzedniego
roku. To naprawdę wielka frajda popatrzeć na stanowisko, sprzęt, zanęty. Wszystko w zupełnie
innym wydaniu niż to, z czym obcujemy na co dzień. Pijemy piwko rozmawiamy o rybach. Czas
naprawdę szybko ucieka i trzeba udać się na miejsce biesiady.
Kolejna godzina jazdy upływa nam szybko. Jedni przysypiaj±, inni nawi±zuj± nowe znajomo¶ci.
Koło godziny 4 nad ranem dojeżdżamy na miejsce. Deszcz lekko si±pi, więc wstrzymujemy się
z rozstawianiem namiotów i idziemy popatrzeć na rzekę. Jest dziko, pięknie i cicho. Na brzegach
żywej duszy, czyli dokładnie to, czego oczekiwali¶my. Zaczynamy z Markiem baczniej przygl±dać
się wodzie i powoli miny nam rzedn±. Odra przy brzegu, na którym stoimy przypomina kanał.
Nie widać żadnych główek, warkoczyków czy rafek. Sigi jednak szybko nas pociesza, że drapieżnik
tu jest, a i białej ryby nie brakuje, która może się skusić się na spinning.
Trzeba w końcu wypakować rzeczy z samochodów, rozstawić namioty i zacz±ć łowić. Pierwszy
do boju rusza Marek. Uporał się z bagażami, uzbroił kij, ubrał spodniobuty i ruszył przez
nadbrzeżne chaszcze w poszukiwaniu drapieżnika. Sigi na razie nie rozkłada sprzętu, ma wyjechać
po Radwana i Maro. Rozmawiamy o rzece o rybach, integrujemy się, po to przede wszystkim tu
przyjechali¶my.
Dziecko też ma już kij przygotowany, więc idziemy ¶ladem Marka, a Sigi jedzie po ostatnich
dwóch biesiadników. Po dwóch godzinach wszyscy spotykamy się w komplecie. Jest Sigi (organizator),
Wojtek, Jacek_dsw, Marek_b, Radwan, Maro, Dziecko i Torque.
Pierwsze próby złowienia ryby na spinning nie powiodły się. Odpoczywamy więc i patrzymy jak
rozkładane s± feedery, pickery, gruntówki. Zaczyna się mieszanie zanęt i cała ta zabawa potrzebna
do przygotowania dobrego łowiska do połowów gruntowych. Deszcz już dawno przestał padać. Za¶wieciło
słońce, wiatr przesuszył wysokie trawy i pokrzywy nad brzegami. Zestawy leża w wodzie, zanęta
"dochodzi", raczymy się więc złocistym i snujemy planu na zbliżaj±ce się dni.
Czas na drug± rundę. Ja z zestawem do połowy na czere¶nie, a Dziecko ze spinningiem idziemy
na uj¶cie Nysy, Maro ze swoim super ciężkim sprzętem (ze względu na duży uci±g wody zdecydował
się na główki 2 g i 1 cm twistery) rusza w dół Odry, a reszta biesiadników siada przy gruntówkach.
Po dwóch godzinach porównujemy efekty. Maro trafił jednego okonia około 20 cm, z pobliża dna
Odry wyci±gnięto kilka uklei, płotkę i drobne leszczyki, na czere¶nie za¶ skusił się 40 cm
kleń. Jak na pocz±tek całkiem nieĽle.
Sigi jednak mówi, że to nie to. Ryby powinny brać pewniej i czę¶ciej. No i powinny być większe.
Zmęczeni po podróży, na błogim leniuchowaniu (przerywanym co jaki¶ czas braniami na zestawy
gruntowe) spędzamy resztę dnia i czę¶ć nocy.
Dzień drugi rozpocz±ł się od dużego deszczu i jeszcze większego wiatru. Mimo
to biesiadnicy wstali żwawo i udali się na zakupy do pobliskiej wioski. Jad±c do sklepu Sigi
zawiózł nas jeszcze nad Nysę Kłodzk± około 5 km od jej uj¶cia do Odry. Rzeka nas zachwyciła.
Mimo ulewnego deszczu stali¶my na wysokim brzegu i podziwiali wspaniałe miejsca. T o niesamowite
jak charakter rzeki może się zmienić na tak krótkim odcinku. Uj¶cie to zamulony prosty kanał.
To na co patrzyli¶my to wła¶ciwie podgórska rzeka. Meandry, twarde żwirowe dno, rynny i płanie.
Tu musiały być brzany. Nasz organizator potwierdził to opowiadaj±c o ludziach, którzy wła¶nie
dla tej ryby odwiedzaj± t± rzekę.
Podczas powrotu do namiotów deszcz przestał padać i wyjrzało słońce. Jak się okazało do końca
pobytu na zmianę ¶wieciło słońce i kropił deszcz. Jedno było tylko niezmienne - silny wiatr.
Nie zrażeni tym jednak ponownie uzbroili¶my sprzęt i ruszyli zmagać się z krzakami na brzegach,
komarami w powietrzu i rybami w wodzie. Niestety tych ostatnich było najmniej. Wyniki dnia
drugiego oszałamiaj±ce nie były. Kilka leszczyków, uklei, okoń złowiony na żywca. Na okrasę
został złowiony kolejny kleń na zestaw z czere¶ni±. Tym razem była to już poważna rybka długo¶ci
55 cm. Szczę¶liwym łowc± był autor relacji.
Niestety na spinning tego dnia nie skusiła się żadna ryba. Wędkowanie było przeplatane miłym
leżakowaniem za¶ wieczorem nie obyło się bez ogniska. Była oczywi¶cie kiełbasa, ziemniaki
i to, co z naturalnych składników można uzyskać najlepszego: złote, pieniste i smakuj±ce jak
nigdzie indziej piwo. Przy ognisku w dobrym towarzystwie czas upływał szybko. Sigi z Wojtkiem
snuli opowie¶ci o rybach i nie tylko, a typowo ¶l±ski temperament i poczucie humoru dodawały
kolorytu każdemu słowu. Pękali¶my tam ze ¶miechu i gdyby nie to, że dnia kolejnego czekały
nas rybki posiedzieliby¶my dłużej. Nie wszyscy jednak poszli spać. Wojtek i Jacek_dsw przesiedzieli
dzielnie cała noc przy wędkach. Niestety efekty były podobne jak w ci±gu dnia.
Przywitali¶my ich dnia kolejnego koło godziny siódmej rano i dali¶my zmianę przy wędkach.
Ci, którzy zarzekali się, że łowi± już tylko na spinning (no może czasem wezm± do ręki spławikówkę),
zabrali się za mieszanie zanęt i nęcenie łowiska. Trzeba w końcu jak±¶ duż± rybę złowić. Do
wczesnych godzin popołudniowych jednak brań nie było. Owocowe klenie już nie dały się z wody
wyci±gn±ć i mimo trzech ryb na wędce żadna nie zobaczyła błysku flesza. Leniwie przysypiali¶my
przy namiotach, kiedy z miejsca gdzie wędkował Marek_b z Sigim dobiegł nas krzyk - "Podbierak!".
Pobiegli¶my wszyscy. Okazało się, że Marek na swoj± delikatn± wędkę zaci±ł ładn± rybę. Postali¶my
kilka dobrych minut na brzegu zanim zobaczyli¶my pod powierzchni± ładnego amura. Jeszcze kilka
minut i ryba wyl±dowała w podbieraku. Gratulacje, zdjęcia. Było czego gratulować. To największa
ryba złowiona na zlotach i biesiadach. Zbliżał się powoli wieczór i trzeba było uczcić udany
połów. Nie zapomnieli¶my jednak o wędkach. Zestawy zostały rzucone i co jaki¶ czas wyci±gali¶my
drobne rybki.
Wieczór miał też jeszcze jedn±, niespodziewana atrakcję. Odwiedzili nas panowie z PSR. Rzadko
spotykałem się z kontrol± nad polskimi wodami, ale te nieliczne zawsze mile wspominam. Strażnicy
zazwyczaj s± mili, kulturalni nierzadko podpowiedz± jak i gdzie łowić. Zazwyczaj. To, co nas
spotkało jednak nad Odr± ... Chamstwo, faszystowskie metody, nadużywanie władzy i nie stosowanie
się do przepisów. No cóż wszędzie s± czarne owce. Wszystko sobie jednak wytłumaczyli¶my. Panowie
pojechali dalej a my wrócili¶my do ogniska.
Niestety to już było nasze ostatnie ognisko. Rano już powoli trzeba było składać i sprzęt
i namioty. Wprawdzie jeszcze były pojedyncze brania, co¶ nawet zainteresowało się 10 cm martw±
uklej± rzucon± w nurt, ale ryb już nie złowili¶my. I choć byli¶my bardzo zadowoleni z wyjazdu,
to miny były niewesołe. Nie chciało się wracać.
Podziękowania należ± się Sigiemu. Wielkie podziękowania. Zorganizował wszystko kapitalnie,
dowiózł na miejsce i... dał połowić ekipie z Warszawy. Dzięki Sigi i do następnego, oby rychło.
Torque