Pstrągi osiągają szybkość do 35 km/h, łososie 39 km/h. Najszybszymi rybami są: tuńczyk 75 km/h, marlin 80 km/h, włócznik 90 km/h.
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 443
Zalogowani 0
Wszyscy 443
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
krzysztofCz: Podoba mi się Twój
plan w punkcie (3)
:hihi ...(380622) Apr 04, @ 12:47:07
lecek:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(380622) Apr 03, @ 19:46:58
krzysztofCz: Tylko nie miej
złudzeń, że na
emeryturze będziesz
miał więcej cza ...(380622) Apr 03, @ 15:57:03
lecek: Jeszcze (jak dla mnie)
to trochę mało czasu
Mój
pracodawca wyz ...(380622) Apr 03, @ 10:34:12
krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U
mnie na morzu albo
wieje... albo nie
biorą : ...(59426) Apr 03, @ 09:01:48
krzysztofCz: To prawie wieczność...
mam nadzieję, że
dożyjemy do następnej
zbi ...(380622) Apr 03, @ 08:58:12
lecek: Byliśmy w Ustroniu.
Dwa dni wędkowania w
Wiśle. Na miejscu
okazał ...(59426) Apr 02, @ 19:02:39
jjjan: Wpłaciłem za następne
dwa lata.
Są dwie faktury, każda
za rok. N ...(380622) Apr 02, @ 17:57:24
jjjan: Wszystkim wszystkiego
dobrego ...(165) Mar 30, @ 08:46:37
krzysztofCz: Święta już za pasem
więc... Wszystkim
życzę zdrowych,
wesołych, R ...(165) Mar 29, @ 17:25:48
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Lipcowe klenie
Opublikował 17-06-2009 o godz. 06:00:00 dzepetto |
Kilka lat temu los wygnał mnie z Zielonej Góry hen- na północ. I choć łowienie pstrągów, moja obecna pasja, jest ciekawe, to czasem tęsknię za odrzańskimi klimatami i kleniami. W szczególności za letnimi porankami spędzonymi w ich obecności. Właśnie o poranku można nałowić się do syta naprawdę grubych kleni.
Mój sposób jest niezwykle prosty. Wystarczy wstać, gdy jeszcze jest ciemno i pognać nad rzekę, aby być przed świtem, gdyż brania rozpoczynają się gdy tylko zaczyna się rozwidniać, a kończą najczęściej z nastaniem pierwszego podmuchu wiatru. Szczytem marzeń jest pogodne, czyste niebo- efekt "panowania" zachodnich wyżów atmosferycznych. Wschodnie- kontynentalne bardziej sprzyjają łowieniu boleni, choć często nie widać oznak ich intensywnego żerowania. O stanowiskach wiele nie napiszę- są to po prostu ostrogi. Kluczem jest odpowiednie podejście i podanie przynęty.
Stanowisko
Najlepiej ustawić się u nasady główki po stronie napływowej. Oczywiście, jeśli ostroga jest długa, należy obrać stanowisko mniej więcej 5-6 metrów od jej szczytu. Przy odpowiedniej wprawie w podchodzeniu do łowiska można dojść niemal do szczytu ostrogi, ale ryzyko spłoszenia kleni jest wtedy dość duże. Oczywiście całkowita cisza i "niewidzialność" dla ryb to elementarz. Wbrew obiegowej opinii, moje doświadczenia wskazują, że klenie to najbardziej płochliwe ryby, z jakimi możemy się zmierzyć na ostrodze. Nawet bolenie nie sprawiają takich problemów w podejściu, gdyż żerują bardzo dynamicznie przemieszczając się po łowisku, przez co mamy większe szanse, że ryby te po prostu nas nie zauważą gdy będziemy niezdarnie podchodzić do łowiska.
Sprzęt
Sprzęt musi spełniać jeden warunek: powinien być sprawdzony, ale z pewnością nie musimy szukać go wysoko, na sklepowych półkach. Kij długości 2,7 m o raczej parabolicznej akcji, do tego kołowrotek klasy 2000-3000 (początkującym polecam kołowrotki z tzw. "hamulcem walki", gdyż moim zdaniem, sprawdzają się genialnie podczas kleniowo- boleniowych łowów). Do tego żyłka o średnicy 0,18 mm. Na niej nie oszczędzamy(to w zasadzie jedyny element zestawu, za który jestem w stanie zapłacić każdą kwotę, żeby tylko być zadowolonym). Podstawową przynętą w moim kleniowym arsenale jest niewielki 3-5 cm wobler o delikatnej- bocznej pracy połączonej z lusterkowaniem. Każdy jednak ma swoje preferencje odnośnie pracy tych przynęt, więc nie mam zamiaru narzucać czegokolwiek. Poniżej prezentuję przykładowe wabiki, jakimi się posługuję:
Sposób podania przynęty
Poniższy rysunek przedstawia sposób w jaki podaję przynętę łowiąc klenie:
Jak widać nie ma w tym wielkiej filozofii, jednak zwracam uwagę na pewien szczegół. Przede wszystkim wobler musi być ustawiony tak, aby jak najlepiej wykorzystywał napór wody, gdyż w zasadzie nigdy nie nadaję mu pracy poprzez zwijanie żyłki. Wobler ma pracować sam i poddawać się prądom- dopiero wtedy wygląda bardzo naturalnie. Musimy mu zatem odgiąć przednie oczko w kierunku środka rzeki, aby jak najdłużej utrzymywał się w nurcie i nie był zbyt szybko spychany do brzegu. Wszelkie korekty należy jednak robić z umiarem, gdyż wykładający się na powierzchni wobler z pewnością nie należy do kleniowych kilerów. Woblery prowadzimy najwolniej jak tylko się da, po łuku. Nie wiem dlaczego, ale klenie bardzo to lubią. Głębokość prowadzenia zależy od łowiska i w tej kwestii jedyne co mogę doradzić to eksperymenty, jednak podczas lipcowych, porannych łowów najczęściej prowadzę wobler ok 10-20 cm pod powierzchnią. Nienawidzę przynęt smużących i w zasadzie ich nie używam, choć robię czasami wyjątki, szczególnie późnym wieczorem. Lubię jednak widzieć przynętę i dobieram tak głębokość prowadzenia, aby nie stracić jej z oczu w, mętnej często, wodzie.
Ataki kleni są bardzo emocjonujące. Na wędzisku czuć ciężar i siłę ryby, przez co nieraz słyszałem dziwne odgłosy dobiegające z wędziska. Sposób podania przynęty, jaki zaprezentowałem, ma pewien plus- dość mocno eliminuje brania drobnicy, która często potrafi zepsuć łowisko. Drobne klenie biorą najczęściej przy samym szczycie ostrogi, jednak nie należy rezygnować z prowadzenia w tym rejonie wabika. Często z nurtu wyskakuje wielki cień i zbiera woblerka, który w zasadzie dotyka już brzegu, a wędzisko nagle jęczy od przeciążeń.
W ten sposób złowiłem mnóstwo kleni przekraczających 50 cm. Największy, z którym sobie nie poradziłem miał, "na oko", sporo ponad 70 cm. Niestety, zaciąłem go na początku swojej przygody ze spiningiem i oczytany "literaturą holu" popełniłem błędy, które ryba wykorzystała w dość efektowny sposób. Skończyło się na popisowym- trociowym wyskoku nad powierzchnię wody, wyrwaniu przynęty z pyska i "tąpnięciu", które widzę do dzisiaj, gdy tylko zamknę oczy. Ta porażka przytłacza mnie mimo upływu lat, gdyż z takim kleniem spotyka się, w zasadzie, raz w życiu....
Metoda ta często przynosi przyłowy w postaci boleni. Co ciekawe, nigdy w ten sposób nie złowiłem bolenia krótszego niż 50 cm, a największe miały 70-75 cm. Nie przeszkadzało im wolniutkie, "nieksiążkowe" prowadzenie wabika i jego wielkość
dzepetto
|
| |
|
| Komentarze sš własnociš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoci za ich treć. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Lipcowe klenie (Wynik: 1) przez radzio dnia 17-06-2009 o godz. 07:18:43 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://barwena.bialystok.pl | Ciekawe spostrzeżenia, ujęte w zgrabny artykuł. Brakuje mi tylko zdjęć napasionych "rybów" :-)
Ostroga ostrodze nierówna. Różnie układa się przy nich nurt i nie zawsze można prezentować przynętę wg. schematu z ilustracji. Osobiście lubię te z długim napływem i szeroko rozmytym końcem.
A najlepiej taka że można woblera ustawić aby pracował w miejscu. Nietety takiego dobra trzeba szukać i często udaje się to tylko przy pewnym stanie wody - na niżówce. |
|
|
Re: Lipcowe klenie (Wynik: 1) przez prusak (jar.lap74@gmail.com) dnia 17-06-2009 o godz. 10:15:38 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://www.wedkarstwopolskie.com.pl/forum/portal.php | No i narobiłeś mi smaka na klenie... Fajnie się czytało, brakuje jedynie fotek kleniowych mord. W Odrze jeszcze nie miałem okazji ich łowić ale może będzie okazja to sprawdzę Twoje rady. Obym coś złowił! ;) Tam gdzie zwykle łowię z "regulacyjnych" miejscówek są jedynie opaski, a to raczej inna bajka. |
|
|
Re: Lipcowe klenie (Wynik: 1) przez akabar dnia 17-06-2009 o godz. 11:09:59 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | ..Ta porażka przytłacza mnie mimo upływu lat, gdyż z takim kleniem spotyka się, w zasadzie, raz w życiu....
Nie prawdą jest, że niewykorzystane szanse mszczą się.
Jeszcze wyholujesz swojego giganta.
Jest to tylko kwestią czasu.
Pozdrawiam.
|
|
|
Re: Lipcowe klenie (Wynik: 1) przez CATFISCHDOG dnia 17-06-2009 o godz. 12:47:53 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | To się czyta !!!!
Uwielbiam takie artykuły ( aż mnie niesie na moje odrzańskie miejscówki !!!!).
Na pewno przećwiczę sposób prowadzenia wobka!
Dzepetto dzięki ! |
|
|
Re: Lipcowe klenie (Wynik: 1) przez Jarokowal dnia 19-06-2009 o godz. 12:15:20 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://www.jarokowal.pl | No nie powiem, jest to garstka wiedzy dobrze podana. Oczywiście teraz trzeba lat aby wypracować technikę i umiejętność czytania rzeki, ale podstawy jak najbardziej mocne już podałeś.
Tak płochliwych i czujnych ryb nie spotkałem, pewien mój dobry znajomy, mój mentor, cały czas mi powtarza: nie ma znaczenia jak byś szybko szedł i jak cicho podchodził one i tak wiedzą, że idziesz. Sprawdza się jak diabli ta zasada. Ale wracając do artykułu. Dobre efekty miewałem obławiając warkocz za ostrogą, jednak tam częstszym gościem był boleń niż kleń. I jeszcze te smużki, musze podkreślić, że to naprawdę skuteczna przynęta. Skuteczna nie tylko wieczorem, ale i przez cały dzień. Przyjdzie czas a spotkamy się nad woda to razem pokombinujemy … na ryby bym jednak wtedy nie liczył ;-) |
|
|
Re: Lipcowe klenie (Wynik: 1) przez zabrze (bartusx@op.pl) dnia 19-06-2009 o godz. 20:13:07 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Fajnie się czyta, trochę gorzej podchodzi ;). Dzisiejsza przygoda zakończyła się hmm... Przemyśleniami. Na pewno pojadę jeszcze nie jeden raz i sie nie poddam :D. Jakiej firmy woblery schodzą na 20-30cm ??. Na Odrze gdzie łowię główki nie są zbyt duże, ale zarośnięte jak diabli... Jeszcze jedno pytanko czy kleń może uderzyć w przelotkę szczytową ?? Mi coś dzisiaj w nią strzeliło :). Następny wypad na Odrę za tydzień!!!
Dzięki za artykuł, bo się naprawdę przydał |
|
|
Re: Lipcowe klenie (Wynik: 1) przez Robert (gosia67600@orange.fr) dnia 20-06-2009 o godz. 22:34:17 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Nie wiem już, który raz czytam Twój artykuł Darku, starając się zdobyć dla siebie kolejne wskazówki przed następną wyprawą nad rzekę. Nie jestem autorytetem by kwestionować cokolwiek, zatem przyjmuję za pewnik Twoje obserwacje. Rzeczowo i jasno opisujesz własne doświadczenia. Można je polecić z czystym sumieniem tym wszystkim, którym na Odrze przyjdzie zmierzyć się z kleniem. Moje nieco inne obserwacje mogą wynikać jedynie z powodu różnorodności łowiska. Na pewno nie do końca, ale Odrę można w pewnym stopniu porównać do kilku odcinków Renu na tutejszym terenie. Niestety nie miałem okazji połowić klenia w sposób, który opisujesz. W czasach, kiedy regularnie łowiłem w Renie, kleń nie był przedmiotem moich starań. Z pewnością, (jeśli Rosjanie pozwolą:-)) ) poszukam takich główek i wypróbuję Twoich metod ;-). Długa to historia, ale mój rekord pochodzi właśnie z Renu (68cm), nie potraktowałem tego jak świadomego łowienia tej ryby a jako (w tym czasie) niechciany przyłów. Na dokładkę wziął w warkoczu, kiedy ściągałem pod prąd Rapale Magnum (11cm).
Kilka razy doczytałem już na PW, że najpiękniejsze ryby łowiliśmy na "spin" na początku swojej przygody. Coś w tym chyba jest :-). Mój rekord datuje się z roku 2000 :-).
Sporo prawd i nieprawd o kleniu sprawia, że ktoś, kto pierwszy raz myśli poważnie o systematycznym łowieniu tej ryby może popaść w kompleksy. Straszny błąd ;-).
Zawsze i z naciskiem powtarzałem, że kleń nie jest bardziej czy mniej płochliwy od innych gatunków. Co prawda życie zweryfikowało moje poglądy na ich zachowanie i moje teorie, odkąd ośmieliłem się napisać cokolwiek na ich temat. Jednak do tej pory uważam, iż płochliwość klenia jest mocno przesadzona ;-).
Z całą pewnością dla mnie jest to ryba nieobliczalna. I jej aktywna obecność w łowisku bywa tak samo złudna jak i oczywista. Bywa "odkurzaczem" na karpiowych zasiadkach, "białym pstrągiem" w miejscach najmniej pożądanych, "wielorybem" w łowieniu na bata…albo nie ma jej nigdzie tam gdzie chcemy by była ;-). Być może, dlateg
Przeczytaj dalszy cišg komentarza... |
|
|
|