Obszar działania gospodarstwa Ruciane-Nida stanowi 21165 ha jezior i 190 ha rzek, w tym 130 ha stanowią rzeki górskie.
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 337
Zalogowani 0
Wszyscy 337
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
krzysztofCz: [quote:f2a4672e65="jjj
an"]W tym wątku będę
podawał wpłacone kwoty ...(18224) Mar 27, @ 16:07:40
lecek: Wielkanoc w Ustroniu.
Zapowiedziałem
małżonce, że święto,
świętem ...(59104) Mar 26, @ 15:02:24
lecek: Pooszło. k ...(18224) Mar 26, @ 14:43:29
krzysztofCz: Za Lucka i Bedmara...
poszło k ...(18224) Mar 26, @ 14:00:16
artur: Poszło ...(18224) Mar 26, @ 10:30:05
krzysztofCz: Poszło k ...(18224) Mar 26, @ 07:09:09
jjjan: Nikt się nie kwapi
więc jeżeli ktoś chce
wpłacić,, to proszę
blik ...(18224) Mar 25, @ 20:19:56
mario_z: Dzisiaj spotkanie
jajeczkowe nad wodą,
oczywiście bez wędki
bym n ...(59104) Mar 24, @ 20:50:03
Krzysztof46: nic nie trzeba
,zbierajcie na
nastepny rok i tyle w
temacie ...(18224) Mar 24, @ 17:30:00
krzysztofCz: To komu mamy wpłacać
;question Ktoś
zapłacił, to trzeba Mu
się ...(18224) Mar 24, @ 17:27:29
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Trzy dni z pamiętnika czyli zaczarowany lód…
Opublikował 06-02-2008 o godz. 22:15:00 Monk |
Akabar napisał
Tydzień wcześniej w naszym i w sąsiedzkim kole odbyły się otwarte, podlodowe zawody wędkarskie. Zawodnicy schodzili z lodu lekko przemoknięci - aura nie sprzyjała. Wszystkie znaki na niebie zapowiadały niechybny spływ lodu do morza.
Przy wspólnym ognisku, zaczęli się umawiać na następne ”podlodowe” spotkania...
Tylko czy lód przetrzyma, bo zostały jeszcze do przeprowadzenia jubileuszowe "Podlodowe Ostatki"...
Czas szybko mijał…
Piątek. 1 lutego 2008.
Telefon jazgoli nerwowo.
- Cześć - słyszę w słuchawce glos prezesa "UKLEI"- pojutrze "Podlodowa Dziesiątka" - zapraszam.
- W zawodach nie wystartuję, ale na pewno przyjadę spotkać się kolegami, popstrykać zdjęć do naszej witryny - odpowiadam.
- OK, do niedzieli.
- Do niedzieli.
Wariaci pomyślałem, taka pogoda - deszcz padał prawie codziennie przez ostatni tydzień, plusowa temperatura - a oni na lód. Wędkarstwo zawsze traktowałem jako wypoczynek - relaks. Jak tu się relaksować w zimnie, zgięty w kucki na " kruchym gruncie". A gdzie fotelik, słoneczko i piwko w dłoni? Ech, kiedy nadejdzie ta wiosna.
Sobota. 2 lutego 2008.
Godzina dwudziesta czwarta z minutami. Siedzę przy kompie, rozgrywam z kolegami z PW mały meczyk w "Propillki". Rybka bierze różnie. Ciekawe, jakie jutro będą połowy w "realu" na Pilwągu?
W międzyczasie biorę prysznic, rozgrzany siedzę znowu przy komputerze, okno lekko uchylone, a za nim słychać lekki wiaterek.
Niedziela. 3 lutego 2008.
Budzę się późnym rankiem. Matko Boska - gardło zawalone, z nochala wydobywa się bulgot. No ładnie się załatwiłem. Oto skutek otwartego okna. Patrzę przez szybę, za oknem słońce pięknie świeci, termometr wskazuje -2. Ładną pogodę mają zawodnicy.
Śniadanie, zabieram aparat i statyw, ładuję się do samochodu i w drogę. Po drodze zahaczam o aptekę, kupuję pastylki do ssania i obieram azymut na Pilwąg.
Droga mija szybko, za oknem piękne krajobrazy. Zostawiam z boku inne jeziorka, gdzieniegdzie mała pokrywa lodu, przeważnie widoczna woda a lód? No właśnie: a lód? Będzie na pewno, w końcu Pilwąg został okrzyczany... Mistrzem Świata w pokrywie lodowej!
Jestem na miejscu.
Wychodzę z samochodu. Cisza. Coś mi tu nie pasuje. Las jeszcze śpi, nie słychać ptaków, ani szumu drzew. Do wiosny jeszcze daleko. Inne auta stoją na poboczu. Gdzie zawodnicy?
Wchodzę w małą alejkę. Widzę cel mojej wyprawy - Pilwąg.
Jezioro zamarznięte... Zawodnicy rozproszeni po całym jeziorze. Daleko widać tylko nieruchome zgarbione punkciki.
Podchodzę do brzegu. Widać już oznaki przedwczesnej wiosny. Przy samym brzegu jakoś cienko z lodem.
Jak oni weszli. Aha. Jest pseudo pomost wykonany z gałęzi i starych drzew. No tak, a jakby inaczej.
Podchodzę do kładki, badam stabilność. Hm…Ruchoma jak cholera. Rozglądam się dookoła za jakimś drągiem. W koło pełno gałęzi.
Gałęzie, kruchy lód - kurcze już to przerabiałem. Dawno temu.
Wspomnienia z dzieciństwa powróciły. Młodzi chłopcy zabawiają się na kruchym wiosennym lodzie. Zabawa jest przednia. Jednak nie wszyscy z niego zeszli. Gdyby w pobliżu była jakaś gruba gałąź. Ale jej nie było, a może i była, tylko panika zaćmiła spokój i logiczne myślenie w chłopięcych głowach.
Od tego czasu w niektórych z nas został lęk do lodu. Fobia objawiająca się drżeniem nóg, skurczem w gardle, zawrotami głowy i takim bezwiednym ściskiem - paraliżem mięśni, że na drugi dzień czujesz, jakbyś przebiegł maraton.
No cóż...
Rozstawiam statyw na pagórku, montuję na nim aparat i zastanawiam się co tu "sfocić". Po raz drugi jakiś dziwny obraz w mojej głowie cały czas nie daje spokoju. Coś mi tu nie pasuje, coś jest nie tak. Tylko co?
Ta świadomość będzie prześladować mnie do końca pobytu na Pilwągu.
Zaczynam pstrykać. Słońce i jasność jest dzisiaj moim sprzymierzeńcem. Zdjęcia powinny być w miarę udane, aczkolwiek nie jestem mistrzem fotografii. Traktuję to jako hobby, ale takie bez przesady.
Przepalone niebo, krzywy horyzont - a niech tam, przynajmniej koledzy będą mogli krytykować, przecież co drugi to znawca kunsztu.
Zbliżą się godzina 13.30. Jeszcze godzina do zakończenia zawodów. Zmarzłem. Trzeba iść do samochodu, rozgrzać zziębnięte członki.
Ale jaszcze parę fotografii.
Pstryk.
Pstryk.
Siedzę sobie w aucie. Silnik miarowo pracuje ciepłe powietrze zaczyna powoli rozchodzić się po wnętrzu kabiny... Rozmyślam sobie o życiu, ludziach, rybach i lodzie.
Wędkarze z wielką niecierpliwością czekają na lód, aby na nim postawić swoją nogę, by móc doświadczyć tego, co dla innych jest niezrozumiałe. Ech te rybki. Amok dosłownie! Zdarza się jednak, że suma wejść nie jest równa sumie zejść z lodu. Z matematyką nie ma to nic wspólnego - jedynie z mądrością i zdrowym rozsądkiem człowieka.
Jak to kiedyś pisał w jednym artykule Arek - prezes klubu Ukleja":" Życie od śmierci dzieli bardzo niewiele. Czasem tylko chwilka, czasem tylko milimetr, czasem tylko cienki lód".
To tak jak w życiu. Stawiamy sobie cele, marzymy, planujemy sobie przyszłość przeważnie u boku jakieś pięknej, kochanej istoty, z którą chcemy przeżyć aż do końca swoich dni. Jakiś nierozważny krok bez przemyślenia powoduje, że wszystko tracimy. A potem już tylko cierpienie, przeważnie dla tych drugich osób. A tyle jeszcze nieodkrytych jezior, niezłowionych ryb i ta presja. Nie możemy usiedzieć w domu, wszystko nas drażni.
Wyobraźnia w głowie wyświetla nam filmy z wielkimi rybami i z nami w roli głównej. Lecimy na lód i wystarczy wykuć przerębel, założyć mormyszkę, czy też błystkę. Aha, jeszcze trzeba wejść na lód, no i z niego zejść.
Kochani bądźcie ostrożni! Nie ryzykujcie bez potrzeby. Największy okoń czy też płoć nie są warte osieroconych dzieci czy też cierpiących wdów. Nie ryzykujcie!!! Łówcie ryby wyłącznie na znanym zbiorniku. Nie wybierajcie się w pojedynkę, szczególnie na pierwszy lód, wprawdzie bardzo mocny, ale również niebezpieczny! Omijajcie wszelkie ujścia, podejrzane plamy i odbarwienia. Zwłaszcza na pierwszym lodzie tyle jest tragicznych wypadków... Nie wolno przeceniać zalet najcudowniejszych nawet pływających kombinezonów! Po prostu łowimy na lodzie tylko bezpiecznym. Każdy wędkarz powinien wiedzieć, czy już można wchodzić na lód. Abyśmy wszyscy mogli się gdzieś spotkać!
Brr...
No tak. 30 minut minęło bardzo szybko. Za chwilę zaczną się schodzić bohaterowie dzisiejszego dnia...
Schodzę na pagórek, ponownie rozstawiam statyw i pstrykam zdjęcia wracającym w komplecie zawodnikom. Uśmiechnięci i zadowoleni. Cali i zdrowi.
Jeszcze tylko ważenie ryb,
... wręczenie nagród oraz wspólne pamiątkowe zdjęcie...
i mogę spokojnie wracać do domu.
Siedzę w ciepłym pokoju przed komputerem, obrabiam zdjęcia i nagle - eureka. Już wiem, co mi cały czas nie pasowało. Brąz, cholerny brąz. Niby mój ulubiony kolor, ale nie tu i nie teraz. Wszystkie zdjęcia miały odcień brązu, jak z sukienek starszych kobiet z kółka różańcowego, które w procesjach podtrzymywały chorągiew z Matką Boską.
NIE BYŁO ŚNIEGU. Nigdzie. Ani na drzewach, ani na trawie. Był lód, a nie było zimy. Jak nie było zimy, to skąd na Pilwągu lód?
Zaczarowane jezioro.
Czekaj no, jeszcze do Ciebie wrócę i postawie nogę na Twojej lodowej zaczarowanej skorupie.
……………………
Czas na mecz w Propillki...
Akabar
|
| |
|
| Komentarze sš własnociš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoci za ich treć. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Trzy dni z pamiętnika czyli zaczarowany lód… (Wynik: 1) przez gluszynskie dnia 06-02-2008 o godz. 23:19:24 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Piękny artykuł Akabarze! Pękny. Naprawdę, daje dużo do myślenia. Świetnie opisane, wraz z detalami. Zaskoczyłeś mnie bardzo pozytywie!
|
|
|
Re: Trzy dni z pamiętnika czyli zaczarowany lód… (Wynik: 1) przez old_rysiu dnia 07-02-2008 o godz. 07:01:00 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Bardzo mi sie podobało wędkowanie na lodzie. Dzisiaj już jestem ciepłolubny i łowie, kiedy słoneczko może grzać moje plecy.
Ile to się robiło różnych kiwoków! Z grubej żyłki, ze szczeciny dzika no i najwierniejsze ze sprężynek od długopisów. Może dlatego spodobało mi się wirtualne łowienie pod lodem? W końcu widzę kiwoka i mam cieplutko. Żona jedynie trochę narzeka, bo co drugi dzień musi kupować ryby na obiad :-) Te wirtualne jakoś nie są tak smaczne. Myślę, ze jeszcze dwa miesiące i będę mógł ruszyć na wodę i zjeść karasia, płoteczkę czy linka. Już czuję zapachy rozchodzące się z kuchni :-)
Akabarku - fotki są ładne, zachowane są podstawowe wymogi - wszak uczyliśmy się od mistrzów jak robić fotografie :-) Przepalenia? Do tego trzeba specjalistycznego sprzętu i strasznie dużo czasu na jedną fotkę. Dziękuję za artykuł - spotkamy się w Finlandii - tam to sobie połowimy :-) |
|
|
Re: Trzy dni z pamiętnika czyli zaczarowany lód… (Wynik: 1) przez farti dnia 07-02-2008 o godz. 07:02:24 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Super tekst Akabar. I nie martw się jak klimat dalej będzie zmierzał w tym kierunku , to z połowów na lodzie zostaną tylko Propikki. :-) |
|
|
Re: Trzy dni z pamiętnika czyli zaczarowany lód… (Wynik: 1) przez mario_z (mario-z71@o2.pl) dnia 08-02-2008 o godz. 15:36:58 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Akabar, nie znałem Cię od tej strony.
Pięknie napisane, te emocje "coś mi tu nie pasuje" i ta prośba o rozwagę, naprawdę podobało mi się.
Akabar, gratuluję opowiadania.
|
|
|
Re: Trzy dni z pamiętnika czyli zaczarowany lód… (Wynik: 1) przez Robert (gosia67600@orange.fr) dnia 10-02-2008 o godz. 14:10:35 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Świetnie, świetnie, świetnie. Przemyślane, skomponowane i napisane z wielkim kunsztem.
Niby jedna z licznych i niemających większego znaczenia impreza, a jak przy tej okazji można opowiedzieć o wielu innych ważnych rzeczach.
Brawo Akabar i pozdrawiam gorąco :-).
|
|
|
|