Ulubioną temperaturą dla siei jest 15-19°C, pstrąga potokowego 9-17°C, karpia 25-30°C, karasia 27°C, płoci 8-15°C.
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 519
Zalogowani 0
Wszyscy 519
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
krzysztofCz: Podoba mi się Twój
plan w punkcie (3)
:hihi ...(380622) Apr 04, @ 12:47:07
lecek:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(380622) Apr 03, @ 19:46:58
krzysztofCz: Tylko nie miej
złudzeń, że na
emeryturze będziesz
miał więcej cza ...(380622) Apr 03, @ 15:57:03
lecek: Jeszcze (jak dla mnie)
to trochę mało czasu
Mój
pracodawca wyz ...(380622) Apr 03, @ 10:34:12
krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U
mnie na morzu albo
wieje... albo nie
biorą : ...(59426) Apr 03, @ 09:01:48
krzysztofCz: To prawie wieczność...
mam nadzieję, że
dożyjemy do następnej
zbi ...(380622) Apr 03, @ 08:58:12
lecek: Byliśmy w Ustroniu.
Dwa dni wędkowania w
Wiśle. Na miejscu
okazał ...(59426) Apr 02, @ 19:02:39
jjjan: Wpłaciłem za następne
dwa lata.
Są dwie faktury, każda
za rok. N ...(380622) Apr 02, @ 17:57:24
jjjan: Wszystkim wszystkiego
dobrego ...(165) Mar 30, @ 08:46:37
krzysztofCz: Święta już za pasem
więc... Wszystkim
życzę zdrowych,
wesołych, R ...(165) Mar 29, @ 17:25:48
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Spotkanie nad Odrą - 29.09.2007
Opublikował 02-10-2007 o godz. 20:00:00 Monk |
Ziomek napisał
Już po pierwszym spotkaniu nad wodą, które odbyło się na początku września, kilkuosobowa ekipa z zachodniej Polski rozpoczęła planowanie kolejnego wyjazdu. Tym razem miejscówkę zaproponował Adalin (tego jegomościa chyba nie trzeba przedstawiać na PW). Wybór padł na Odrę w okolicach Sulechowa.
Na post odnośnie wypadu w dniach 29/30 września odpowiedzieli z ochotą: The_Animal, Czarnyy - nie zraził się chłopak mimo, że dobre 150 km miał do przejechania. Ale drogę do nas, umilała mu ekipa… no niech będzie wędkarzy. Ot taki wesoły autobus. (Przypomnę, że chłopaki tydzień wcześniej spędzili trochę czasu na Pilchowicach, polując m.in. na sandacze).
Dalej Peppino… a tfu… ppp1000 miało być. Grubyzwierz – nowy forumowicz, ze swoim czworonogiem. A no i jeden cwaniak z Krosna, który 13 razy dzwonił do Animala, bo trafić nie mógł…
Niestety z przyczyn różnych nie dał rady stawić się Adalin. Wygląda, że bardzo żałował, bo jeszcze koło godz. 4.00 pisał do Animala sms’y. Trudno - może następnym razem.
Droga. Hm… Gdybym miał do dyspozycji wóz bojowy (czytaj: malucha) - nie byłoby problemu. A tak - na mostku wręcz modliłem się, aby połowy auta nie zostawić. Jakoś poszło. Gdy dotarłem we wskazaną telefoniczne miejscówkę, nad wodą byli już Animal z Czarnym (zdążyli obskoczyć już kilka główek, ale tylko pokłuli okoniowe pyski). Był też Peppino. O dziwo szykował spinna! Miał ochotę poprzedzierać się z nami przez błota i krzaki, mimo że jest zagorzałym gruntowcem.
Po przywitaniu wszyscy chwytamy spinningi i lecimy w dół Odry. Niestety pogoda nie rozpieszcza. Dmucha ostro i co chwilę zacina drobny deszcz. Średnio przyjemnie. (Na szczęście szybko kolejkę rozlaliśmy, co by nikomu nie strzeliło do głowy wracać tego samego dnia.) Do tego stan wody, wciąż wysoki, utrudniał dotarcie do miejscówek, których przecież nawet nie znamy. Tylko Animal zna trochę wodę. Jakby tego było mało, rzeką płynie mnóstwo ziela - coś jak moczarka. Przypuszczamy, że w górze Odry opróżniają zbiorniki retencyjne i stąd tyle tego chwastu wszędzie. Ale walczymy!
Na pierwszy ogień idą starorzecza, na okolicznych łąkach. Woda tam czyściejsza, do tego wiatr nie smaga tak po twarzy jak na ostrogach. Szukamy okoni i szczupaków - bez rezultatów. Koło 14.00 dociera do nas Grubyzwierz. Na wklejankę udaje mu się wydłubać 2 okonie, no... okonki. Ale widzę pierwsze ryby.
Odpuszczamy dołki. Ppp gna w kierunku aut. Spinn to jednak nie Jego pasja. Szykuje się do feederowania. Reszta załogi, ze spinningami, walczy ponownie na odrzańskich główkach. Mimo, że kropi co chwilę, to wiatr jakby mniejszy. Można z opadu popróbować, co też czynimy. Za sandaczem… Miejscówki wyglądają ciekawie, więc cierpliwie szperamy gumami w toni i przy dnie. Szału nie ma, ale coś się dzieje. Na czterech chłopa mamy razem może 10 stuknięć z opadu. Udaje mi się zaciąć 2 z takich brań - niestety to sandaczowe przedszkole.
Takie brały.
Czarnyy w tym czasie kłuje szczupaki w górę Odry.
Zmierzch blisko, więc kilka minut poświęcamy na zbiórkę opału. Tylko czemu, Argo (labrador Grubegozwierza), taszczył kołki z obozowiska na łąkę, zamiast na odwrót…?
Ma chłopak krzepę. Na focie: Ppp1000, Argo i ja - pokazuję, gdzie ma nieść opał…
Jak już przy tym wątku jestem, to wypada wspomnieć, że się nowe przyjaźnie zawiązują. Argo i Pepino - wyraźnie przypadli sobie do gustu. Mało brakowało, a pierwszy pies-wegatarianin byłby faktem!
Do nocy jeszcze może 30 min. Z Animalem łowimy kilka uklejek. Kilkoma uklejkami Animal karmi psa - ale się porobiło! Spinningi idą na łąkę, a na wodę gruntówki, oczywiście znowu z myślą o mętnookim. Gnam główkę poniżej obozu, bo przy autach chłopaki swoje kijki porozstawiali. Tylko odszedłem od nich, a tam ruch jakiś. Ppp1000 tnie, kij w pół! Po kilkuminutowym holu w podbieraku ląduje... Parę kg zielska.
W chwilę po zarzuceniu zestawów mam delikatne branie na martwa rybkę. I niesie się moje wołanie: PODBIERAK!!! Chłopaki wysportowani, więc w mig są obok mnie. Animal za moim plecami udziela, jakże cennych, wskazówek! Wręcz krzyczy! Peppino już z podbierakim czeka…
…czy nie za mały?!
Czuję też wsparcie duchowe reszty ekipy! I wspólnymi siłami wytaszczamy potwora na brzeg. Ktoś pstryka foty. Ufff. Dzięki chłopaki! Gdyby nie Wy…
No może ciut to ubarwiłem… Całe 52 cm…
Noc przyszła szybko. Ognisko wesoło trzaska. W oddali świetliki na szczytówkach feederów. Ale biała ryba coś nie chce współpracować, mimo pachnących na kilkadziesiąt metrów specyfików, jakim Peppino je karmi. Karmił również psa. Kukurydzą i grochem. Dziwny jest ten świat…
W końcu spokojniej. Siadamy wygodnie. Gdzieś obok słychać „psssst” - dźwięk otwieranego piwka. Grubyzwierz rozlewa swoje wyroby. Całkiem ok. zresztą. Kiełbasa po 10 zł/kg smakuje niczym kaczka w śliwkach i pomarańczach.
To jest życie! W międzyczasie pędzimy kilka razy do wędek. Niby-brania zarówno na feederach Peepina jak i na gruntówkach z rybkami. Zielsko, kilogramy zielska! A jeden podleszczak, który po nocy odnalazł jakoś drogę do haka, zerwał przypon przy samym brzegu.
Siedzimy i gadamy o starych rowerach gdzieś do północy. O bykach na rykowisku, o kłusolach - ten temat zawsze na czasie, o sandaczach - potworach z Pilchowic, o miejscówkach tajnych i tajniejszych… Jasno się jakoś zrobiło, chmury się rozeszły, łysy świeci wściekle (kilka dni po pełni).
Dopiero koło 2.00 w nocy jest kilka brań sandaczowych. Na posterunku wytrwał do tej godziny tylko Animal. Zacinał nawet kilka razy, ale nieskutecznie niestety. Może dlatego, że jego czuwanie to kimanie na fotelu…
O 6.00 pobudka. Czterech chwyta spinningi i pędzi w dół Odry. Ppp1000 walczy z feederami. Pogoda się nam w końcu zrobiła!
Ale poranek nie przynosi spodziewanych rezultatów, bo w sumie nie mamy pewnego kontaktu z sandaczem. Grubyzwierz zmienia taktykę. Na wklejankę z bocznym trokiem, oszukuje kilka okoni, dwudziestaków na okolicznych rozlewiskach. Ppp1000 wyholował kilka rybek: krąpie, kleniki, jazia. Niestety wielkością na kolana nie powalały.
Okonie Grubegozwierza, w tle Peppino chwyta się za głowę od nadmiaru brań.
Czarnyy, mimo nocki w plecy, trzyma się dzielne. Pędzą z Animalem w górę Odry za szczupakiem.
Trudne warunki. Walczy The_Animal.
Mają kilka stuknięć zębatych i okoni. Niestety nic na brzegu. W akcie desperacji rzucam kilka razy spinnem na dołku obok obozowiska. Chwilę wcześniej Grubyzwierz miał tu brania na trok.
I mnie też coś skubnęło.
Trafiają się 2 okonie (15 i 20 cm), 2 szczupaczki (35 i 25 cm).
Jest prawie 11.00. Słonko wysoko już i przygrzewa całkiem fajnie. Zbieramy powoli manele. Większość ma do domu jakieś 30 minut jazdy. Tylko Czarnyy…
Czarnyy w nastroju bojowym.
Jego ekipa z wesołego autobusu ma w planie odwiedzić wszystkie bary po drodze do Jeleniej Góry. Wyjechali pewnie koło 12.00. Piszę ten tekst około 18.00, a Czarnyy pewnie w pół drogi do domu…
Do następnego razu!
Ziomek foto: The_Animal, Czarnyy, Ziomek
|
| |
|
| Komentarze sš własnociš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoci za ich treć. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Spotkanie nad Odrą - 29.09.2007 (Wynik: 1) przez grubyzwierz dnia 02-10-2007 o godz. 21:16:34 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://www.grubyzwierz.pl | Było dokładnie tak, jak napisałeś !! :)
Szkoda tylko, że rybki nie dopisały. Ale ogólnie było całkiem fajnie :)
Najbardziej pamiętam pytanie (chyba Animala): "Na co biorą trawy?" :D :D :D No niestety ppp1000 miał naprawdę przerąbane z tym pływającym syfem. Co chwile fałszywe brania. Ale przynajmniej było wesoło a teraz jest co wspominać. Pozdro chłopaki, do następnego razu! |
|
|
Re: Spotkanie nad Odrą - 29.09.2007 (Wynik: 1) przez the_animal dnia 02-10-2007 o godz. 21:45:55 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Świetnie było - nie wiem czy jeszcze w tym roku trafi nam się taka fajna pogoda , a ryby ... nie są zawsze najważniejsze - atmosfera była świetna i miejsce doskonałe - dzięki adalin!!!!!!!! ;)
Na takie wypady to ja mogę co tydzień ... :)
Pozdrawiam wszystkich obecnych i nie ... |
|
|
Re: Spotkanie nad Odrą - 29.09.2007 (Wynik: 1) przez Bombel dnia 02-10-2007 o godz. 23:11:44 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Ech, uwielbiam te niepowtarzalne klimaty podobnych spotkań! Wraca człek do domu, zwykle styrany po nieporzespanej nozy, niekiedy ostro skacowany (błogosławieni niech będą nietrunkowi kierowcy:))) ), ale naładowany pozytywną energią i ciepłem świeżych wspomnień. A następnego dnia zaczyna wyczekiwać na kolejny zlocik:)
A że ryby nie zawsze (znaczy - mało kiedy) dopisują:))) ) ? No i c z tego?
P.S. To płynące zielsko - może być jeszcze jedna przyczyna. Te delikatniejsze, słabo ukorzenione rośliny o tej porze już dogorywają. Jeśli podniesie się rzeka, zalewając starorzecza, to nurt zaglądając w ciche dotychczas zastoiska, bez większego trudu je wyrywa.
Np. na Narwi poniżej ujścia Biebrzy utrapieniem bywa rzęsa wodna. Po powierzchni płynie gęsty, zielony kożuch.
Podobny syf płynie tuż po sianokosach, gdy wiatr zdmuchnie z nadrzecznych łąk mnóstwo materiału. Ooo, wtedy to idzie się pochlastać :evil: |
|
|
Re: Spotkanie nad Odrą - 29.09.2007 (Wynik: 1) przez Milan dnia 03-10-2007 o godz. 09:22:03 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Odnoszę wrażenie, że ,,mini zlocik" udał się nadzwyczaj dobrze. Może ryby nie dopisały ale czytając tą relację wczułem się w klimat jak nigdy... Pozdrawiam. |
|
|
Re: Spotkanie nad Odrą - 29.09.2007 (Wynik: 1) przez dero1990 dnia 03-10-2007 o godz. 12:09:00 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Oooo... widze chłopaki ze odwiedziliście moje strony:)
Fajna relacja:)Szykuje sie jeszcze jakiś wspólny wypadzik:)? |
|
|
Re: Spotkanie nad Odrą - 29.09.2007 (Wynik: 1) przez grubyzwierz dnia 03-10-2007 o godz. 13:14:40 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://www.grubyzwierz.pl | To drzewo to ciekawe miejsce. Obławiałem je dość intensywnie jednak nie miałem tam brań. Woda sięga tam do kolan a niekiedy do kostek. Ale fakt - sama wielkość zwalonego drzewa jest imponująca. Wewnątrz drzewo jest puste przez co można sobie wejść do środka (mój pies oczywiście nie przepuścił takiej okazji). Pozdro! |
|
|
|