Czy wiesz, że...
Kormorany często polują na ryby zbiorowo, zapędzając je najpierw na płycizny i tam atakując.

Konto/logowanie
Members List ZAREJESTROWANI
 Ostatni Tobiasz
 Dzisiaj 0
 Wczoraj 0
 Wszyscy 4520

 UŻYTKOWNICY
 Goscie 456
 Zalogowani 0
 Wszyscy 456

Jesteœ anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj

Jesteœ stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj
aby zalogować się!

Na forum napisali
krzysztofCz: Podoba mi się Twój plan w punkcie (3) :hihi ...(380622) Apr 04, @ 12:47:07

lecek: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(380622) Apr 03, @ 19:46:58

krzysztofCz: Tylko nie miej złudzeń, że na emeryturze będziesz miał więcej cza ...(380622) Apr 03, @ 15:57:03

lecek: Jeszcze (jak dla mnie) to trochę mało czasu Mój pracodawca wyz ...(380622) Apr 03, @ 10:34:12

krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U mnie na morzu albo wieje... albo nie biorą : ...(59426) Apr 03, @ 09:01:48

krzysztofCz: To prawie wieczność... mam nadzieję, że dożyjemy do następnej zbi ...(380622) Apr 03, @ 08:58:12

lecek: Byliśmy w Ustroniu. Dwa dni wędkowania w Wiśle. Na miejscu okazał ...(59426) Apr 02, @ 19:02:39

jjjan: Wpłaciłem za następne dwa lata. Są dwie faktury, każda za rok. N ...(380622) Apr 02, @ 17:57:24

jjjan: Wszystkim wszystkiego dobrego ...(165) Mar 30, @ 08:46:37

krzysztofCz: Święta już za pasem więc... Wszystkim życzę zdrowych, wesołych, R ...(165) Mar 29, @ 17:25:48


Artykuły komentowali
Krzysztof46 w ''Znowu Ta Szwecja'': Szkoda panowie ze sié nie oglaszacie .Chétnie dokoptowalbym do fajnej ekipy ...
Karpiarz w ''Usuwanie usterek w wagglerach i sliderach Dino.'': Ot fachura jestes Jotes. Pozdrawiam i dzieki za cenne wskazowki.
grubyzwierz w ''Znowu Ta Szwecja'': hmhmh... Mówisz Jacek, że Szwecja.. ? Kto wie, kto wie... :)
krzysztofCz w ''Znowu Ta Szwecja'': Janku czekamy na nową relację :-)
old_rysiu w ''Znowu Ta Szwecja'': A my pozdrawiamy z Polen :-)
jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Jeszcze nie do końca.
Ekipa pozdrawia że Sweden.🙂

Zenon w ''Znowu Ta Szwecja'': Dlaczego "znowu" czyżby się znudziła?

Miło widzieć znajome pyszcz...

jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Gdyby popłynąć w czwartek w dzień, to do Karlskrony, bilet dla czterech plus...
dzas w ''Znowu Ta Szwecja'': koszta zależą od tego ile pijesz... :) bez tego w 2,5 tysia za dwa tygodnie ...
the_animal w ''Znowu Ta Szwecja'': Świetna wyprawa - ekipa wiadomo - chętnie dowiedział bym się jakie koszta są...

Rozmaitości
» Pomocnik
» Regulamin PW
» Przeszukiwanie zasobów
» Przeszukiwanie forum
» Łowca Okazów 2010
» Grand Prix Czatu
» Prognoza pogody
» Ośrodki i stanice wędkarskie
» Rejestracja łódki
» Interaktywne krzyżówki

Recenzje
· JAXON ZX MACHINE 400
· MacTronic NICHIA HLS-1NL2L
· TUBERTINI GORILLA UC4 FLUOROCARBON
· Daiwa Exceler Style F
· Namiot Fjord Nansen
· Mikado NSC Feeder
· Wędzisko Mikado NSC 360 Feeder Nanostructure
· Mistrall Bavaria 2,7
· żyłka DUAL BAND
· Mikado T-Rex Bolognese 600

Filmoteka
Sum 200cm

Dodał: avallone78
Dodany: 14th Feb 2011
Odsłon: 2243
Ocena: 0.00 Ocen: 0

X targi Na Ryby ZAJAWKA

Dodał: jarecki74
Dodany: 19th Mar 2010
Odsłon: 2007
Ocena: 1.00 Ocen: 1

Boleń Wojtka

Dodał: wojto-ryba
Dodany: 23rd Dec 2009
Odsłon: 2132
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 5/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2270
Ocena: 5.00 Ocen: 4

Żerowanie karpi 4/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2101
Ocena: 5.00 Ocen: 2

Żerowanie karpi 3/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2155
Ocena: 4.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 2/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2069
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 1/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2110
Ocena: 2.00 Ocen: 1

Sum Odrzański

Dodał: jarokowal
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2474
Ocena: 5.00 Ocen: 3

Hol suma

Dodał: Marek_b
Dodany: 22nd Mar 2009
Odsłon: 2292
Ocena: 5.00 Ocen: 3


Sjon czyli jezioro - cz. I
Opublikował 07-01-2007 o godz. 11:55:00 Monk
Spinningowe łowy Esox napisał

Ten wyjazd planowany był od dawna. I do tygodnia przed wszystko układało się jak należy. A potem przyplątały się problemy. Ojciec (Kiełbik), którego wspólnym wypadem do Szwecji chciałem trochę oderwać od ciągłej pracy, zapadł na boreliozę. Czcigodna małżonka, zasiadając do obiadu, wręczyła mi parę malutkich bucików. A pół godziny później odebrałem wiadomość, że czeka na mnie wypowiedzenie w pracy... Atmosfera zrobiła się gęsta...



Po konsultacji z Legolasem i Jjjanem ustaliłem, że ze względu na klauzulę tajności, którą opatrzona jest nasza baza wypadowa, propozycję zastępstwa za Kiełbika złożymy dwóm zaufanym osobom, które nie zmieściły się do podstawowego składu. Jeżeli żadna z nich nie da rady - pojedziemy we trzech... Ku mojemu zdziwieniu jednak udało się. Błyskawiczną decyzję podjął Marek_b i dzień później dyskutowaliśmy już o kwestiach organizacyjnych i logistycznych. Moje problemy zaczęły się wyjaśniać. Wiadomość o wypowiedzeniu okazała się być mocno przesadzona. Było to tylko przypomnienie, że niedługo kończy się okres mianowania i trzeba postarać się o nowe.

Ostatnie chwile przed wyjazdem poświęciłem na pracę, więc pakowanie przebiegło w dość nerwowej atmosferze. Tym bardziej, że mianowałem wcześniej sam siebie głównym logistykiem wyprawy i spoczywał na mnie jeszcze ciężar zakupów. Koledzy jednak pomogli. Ustaloną część żywności kupił Jjjasio, Legolas dostarczył mi korony, a ponadto wytrałował 10 godzin na Zegrzu, na moim nowym silniku, aby serwis mógł zrobić pierwszy przegląd i regulację przed naszym dwutygodniowym wyjazdem.

Coraz bliżej było momentu wyjazdu. Pierwotnie mieliśmy wyjechać w piątek po 10-ej rano i gnać do Jjjasia na gorący obiadzik. Dzień wcześniej załadowaliśmy samochody pod dach. W piątek jednak wyskoczyło mi jeszcze zebranie zakładu na uczelni. O 10-ej... Potem przeniesiono je na 11-tą... Umówiłem się z Markiem_b, że wyjdę o 12-ej, bo na terminalu musimy być około 17:30. A przecież różnie może być na drodze. Kiedy siedziałem już na zebraniu, a samochód na parkingu, przypłaszczony jak żaba przebierał kołami, przyszedł SMS od Marka: "zaliczę spóźnienie". Załamałem się... Na szczęście spóźnienie było bardzo niewielkie i o 12:15, przy pobudzających dźwiękach Freestylers, zaczęliśmy przemykać ulicami stolicy.

Początek był fatalny, miasto co prawda tylko lekko zatłoczone, ale trasa wylotowa zawalona maksymalnie. Za Łomiankami już jakoś szło. Legolas, który wyjechał godzinę przed nami, doniósł jednak o licznych remontach i ruchu wahadłowym koło Rypina. Zadzwoniłem do kumpla z Gdańska dopytać się o objazd za Elblągiem. Da się przejechać. Zapadła więc decyzja - rezygnujemy z Markiem z obiadu u Jjjasia i pędzimy co koń wyskoczy "siódemką".

Do Mławy trasa fatalna - masa ciężarówek i ogony. Pełna koncentracja i wciąż jeszcze nerwowość, chociaż z każdym kilometrem widać było, że czas mamy dobry. Za Mławą już luźniej, a od Olsztynka prawie pusto. Zrobiliśmy sobie nawet krótki postój. Zresztą Matka Natura nie pozostawiła nam większego wyboru. Zagęściło się dopiero na objeździe remontów, zaś Gdańsk przywitał nas solidnym korkiem. Straciliśmy koło godziny, zanim dotarliśmy do obwodnicy Trójmiasta. Tam już jednak zapanował pełny spokój. Czasu było jeszcze sporo, a Jjjan z Legolasem był za nami jakieś 15 minut.

Odstresowałem się dopiero na parkingu terminala promowego. Nerwy, nieprzespane noce, przepracowanie i wariacka jazda zrobiły swoje. Po kolacji na promie szybko przyjąłem pozycję horyzontalną i chociaż nie sypiam dobrze na morzu, to ocknąłem się dopiero nad ranem, pół godziny przed pobudką pasażerów. Za oknem ujrzałem znajomy i jak zawsze wytęskniony widok szwedzkich szkierów. Po porannej toalecie poszliśmy na śniadanie, co dało nam możliwość podziwiania kwiatu polskiego buractwa w pełnej krasie. Niestety częściowo reprezentowanego przez innych wędkarzy. Skacowane gęby, nadmiar łaciny, głośne i chamskie zachowanie, wciskanie się bez kolejki, podkradanie jedzenia... Ot taki folklor...

Na szwedzkim wybrzeżu, oprócz służby celnej, powitał nas oficer tamtejszej policji, oznajmiając uprzejmie: "alkotest". Chciałem powiedzieć "good morning", ale już po "good" miałem zapakowaną rurkę do gęby i kazano dąć od serca. Automat zrobił "pip" i było to właściwe "pip". Ruszyliśmy więc niespiesznie do Vaxjo, aby dopełnił się rytuał woblerowych zakupów i tankowania paliwa. Z Vaxjo pognaliśmy na północ i w tym momencie opowieści - podobnie jak w zeszłorocznej - kończą się dane geograficzne. Wybaczcie drodzy czytelnicy - jestem związany w tej kwestii umową z gospodarzem, odkrywcami miejsca i resztą ekipy.

Z głównej drogi odbiliśmy w drugorzędną, z drugorzędnej w lokalną, z lokalnej w inną lokalną, która efektowną serpentyną doprowadziła nas do żwirówki. Na końcu żwirówki zaś zastał nas znajomy widok. Tradycyjny szwedzki bordowy domek, otoczony lasem i mnóstwem grzybów - od takich jednodniowych, po okazy tknięte zębem czasu.


Kwaterka - fot. Legolas

Zarządzono szybkie rozpakowanie. Objąłem dowodzenie w kuchni, którego zresztą nie oddałem do końca, co uczestnicy wyprawy musieli zaakceptować i jakoś przeżyć. Po wstępnym rozpakowaniu gratów Jjjasio dołączył do prac kuchennych, zaś Legolas i Marek poszli zamontować silniki do łodzi. Obiad nastawił nas optymistycznie do łowienia i wczesnym popołudniem zaczęło się...


Odbijamy! - fot. Marek_b


Odwieczne dylematy - fot. Marek_b

Początek nie był zbyt optymistyczny. Co więcej mógłby być świetną lekcją pokory dla tych, którzy do Szwecji jadą z nastawieniem na nieustające brania. Wierzcie mi - między bajki włożyć trzeba opowieści i wyobrażenia o tym, że wystarczy wrzucić byle co, byle gdzie, byle do wody, aby łowić okazałe ryby. Owszem - ryb jest więcej, są większe, ale to wcale nie oznacza, że zawsze i wszędzie muszą brać, a jedynym zajęciem wędkarza jest liczenie kolejnych "sztuk". Nie jest też tak, że metrowe szczupaki są z definicji wpisane w każdą wyprawę. Za dobrymi wynikami trzeba się napływać, nałowić i nakombinować, w czym niewątpliwie pomaga nowoczesny wędkarski ekwipunek.

Wracając jednak do przygód z pierwszego dnia. Pierwsze godziny trollingu i spinningowania w znanych nam już wcześniej miejscach nie przynoszą żadnych brań. Szczyt rozczarowania dopada mnie, kiedy uzbrojeni w zeszłoroczne przynęty - killery mijamy "Okoniowe Górki", a ryb nadal nie widać. I kiedy spływamy już z górek, mijamy "Ostatnią", rów za nią, a dno przechodzi w mulisty blat, Jjjaś melduje pierwszą rybę. Biorąc pod uwagę wielkość przynęty (solidny Westin), obstawiamy szczupaka. Po chwili jednak naszym oczom ukazuje się piękny, ponad 40-centymetrowy okoń. Ryba wraca do wody, a nasze morale wzrasta.


Pierwsza ryba wyprawy - fot. Esox

Druga łódka raportuje jakieś niewielkie szczupaki, które po chwili zaczynają się pokazywać także nam. Do wody lecą niezawodne Nils Mastery na zmianę z małym, okoniowym Shad Rapem Jointed. Ten drugi wobler daje nam wreszcie solidną rybę. Na mojej wędce melduje się szczupak 86 cm. Niedługo potem Jjjaś doławia rybę o ok. 10 cm mniejszą. Więcej okazów na otwarcie nie notujemy.


"Cuś" jest... - fot. Jjjan


Na początek może być! - fot. Jjjan


Jjjan czaruje wędkę - fot. Esox


Nils Master wielki - rybka taka sobie - fot. Esox

Kolejne dni przynoszą bardzo liczne szczupaki, ale tylko wczesnym rankiem i po południu. Ryby nie są duże, zazwyczaj w przedziale 55-65 cm, z rzadka 65-75 cm. Z okazów tylko dwie zagubione 80-tki, jedna 90-tka. Sprawcą takiego stanu rzeczy jest niemalże letnia pogoda - słońce, ciepło, flauta. Jednej nocy nawet temperatura nie spadła poniżej 16 stopni, co jak na drugą połowę września jest we Szwecji dość dziwnym zjawiskiem. Wędkowanie przerywamy zbieraniem grzybów, wycieczkami po okolicy, także nad drugie jezioro, gdzie również mamy do dyspozycji łódkę. Sytuacja radykalnie zmienia się tylko jednego dnia, kiedy zamiast słońca i flauty mamy mżawkę i wiaterek. Tego dnia brały ogólnie większe ryby, a ja, zanim urwałem Salmo Whitefisha FT, cieszyłem się licznymi holami ryb w granicach 70-80 cm.


Tego w Szwecji nie brakuje - fot. Esox


Jakiś taki dziwny kształt... - fot. Esox


Przed wyżerką - fot. Esox


Walka do ostatniego kęsa - fot. Jjjan


Wyprawa po paliwo - główny nalewacz i nadzór - fot. Jjjan


Szwedzka sklepowa paranoja, czyli kupowanie tego samego co jest u nas, za podwójną cenę - fot. Jjjan


Uwierzyli w magię pasków - fot. Esox

Pierwszy tydzień połowu zamykamy całkiem przyzwoitym bilansem okoniowym. Łowiliśmy pasiaki zarówno z ręki, na "Okoniowych Górkach", jak i trollingując w ich paśmie. Wyniki wskazały na przewagę trollingu - być może dlatego, że łowione okonie (często 40-staki) raczej nie polowały stadnie i trzeba było ich aktywnie szukać.


Poranna mgła malowała bajkową scenerię... - fot. Esox


...a czasami nie malowała prawie niczego - w takich sytuacjach GPS bardzo się przydaje - fot. Esox


Okolice tego cypelka okazały się być jednym z lepszych łowisk - fot. Esox


Marek_b z Legolasem w poszukiwaniu okazów - fot. Esox


Ustępuje poranna mgła i zaczyna się kolejny słoneczny dzień - fot. Esox

Zeszłoroczny rekord okoniowy - 44 cm - został najpierw pobity przez Marka (45 cm), a chwilę potem przeze mnie (47 cm). Nadal jednak daleko nam do zeszłorocznego osiągnięcia "konkurencji", która mogła się poszczycić dwoma okoniami po 58 cm. Patrząc na fotkę tegorocznego rekordu wyprawy trudno mi wyobrazić sobie takiego kolosa.


Tegoroczny okoniowy rekord - fot. Jjjan


W tym roku dopisały okonie! - fot. Esox


Kolejny czterdziestak - fot. Esox


Łowiąc takie ryby łatwo uwierzyć w duże szczupaki... - fot. Esox


Kolejny poranek pachnący wodą, lasem... - fot. Esox


...i rybami! - fot. Jjjan


Ten okoń nie wygląda na zadowolonego - fot. Esox


Od czasu do czasu "ktoś" zapukał w wędzisko... - fot. Jjjan


...i narobił hałasu - fot. Jjjan

W połowie wyjazdu opuszcza nas Marek. Sytuacja rodzinna zmusza go do odwrotu, a brak spektakularnych efektów ekipy nie utrudnia decyzji o wyjeździe. U reszty nastroje wyważone, bo z jednej strony chłoniemy ile się da z całego, otaczającego nas świata dzikiej, skandynawskiej przyrody, łowimy dużo ryb, spędzamy miłe wieczory przy lampce koniaku, z drugiej strony jednak każdy czuje, że wielkość poławianych ryb i spadkowa tendencja ich ilości nie jest tym, czego oczekujemy. W końcu znamy już wodę jak własną kieszeń, mamy naniesione po ponad 100 punktów na GPS, oznaczających spady, głazowiska, górki, zaczepy i inne ważne miejsca. Wiemy, gdzie powinny być ryby. Powinniśmy łowić przynajmniej tak samo skutecznie jak na początku, jeśli nie skuteczniej. Tymczasem worek z okazami znowu się zamknął. Tworzymy już nawet teorię o wyłowieniu naszych miejsc. Wody niby jest szmat, ale na Szwecję to ledwie kałuża...


Ostatnie chwile z Markiem_b na pokładzie - fot. Esox


Zwrot do nadawcy - fot. Esox


Pożegnanie Marka_b z jeziorem - fot. Jjjan

Co działo się w czasie drugiej połowy naszego wyjazdu? Czy udało się złowić duże ryby? O tym napiszę w drugiej części relacji, do której przeczytania zapraszam.

sprawozdawał
Esox


 
Pokrewne linki
· Więcej o Spinningowe łowy
· Napisane przez Monk


Najczęœciej czytany artykuł o Spinningowe łowy:
Trokizm


Opcje

 Strona gotowa do druku Strona gotowa do druku

 Wyœlij ten artykuł do znajomych Wyœlij ten artykuł do znajomych


Komentarze sš własnoœciš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoœci za ich treœć.

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować

Re: Sjon czyli jezioro - cz. I (Wynik: 1)
przez Monk (monk@pogawedki.wedkarskie.pl) dnia 07-01-2007 o godz. 12:06:29
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Takiego wypadu można jedynie pozazdrościć - co czynię!:)
Czy Szef Logistyki mógłby przybliżyś szacunkowy koszt takiej eskapady? Oglądając i czytając dochodzę do wniosku, że warto "zbierać puszki po piwie" i kasiorę ładować do pończochy.;)



Re: Sjon czyli jezioro - cz. I (Wynik: 1)
przez Robert (gosia67@wanadoo.fr) dnia 07-01-2007 o godz. 13:21:01
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Doskonaly przekaz wspanialej wyprawy!:-)
Kiedy widze Kto pisze,wiem ze trzeba przeczytac!:-)
Z malym wyjatkiem:-)
cyt"Po porannej toalecie poszliśmy na śniadanie..."
Bez tych "doniesien" artykul podobal by mi sie jeszcze bardziej:-)).
Wiem ze jestes osoba ktora nie "owija w bawelne" ale przeciez mogles o tym zapomniec??:-)).

Wiem ze za nim "zloze kosc",zrealizuje jeszcze taka wyprawe.Marzy mi sie bardzo.Tym bardziej ze we Szwecji bylem juz kilka krotnie.Zawsze podziwialem ten kraj,byl ponadto moim pierwszym ktory widzialem z poza "bloku soc."Niestety nie mialem okazji lowic chociaz odwiedzilem kilka wspanialych jezior.
Bylem nad Vattern i Vanern,widzialem tez wody w okolicach Linkoping i Norrkoping.Nie zapomniane widoki.
Piekne zdjecia do tekstu i to jedno naj!Walczacego szczupaka!Gratuluje!



Re: Sjon czyli jezioro - cz. I (Wynik: 1)
przez akabar dnia 07-01-2007 o godz. 13:52:45
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Super relacja. Tylko pozazdrościc.



Re: Sjon czyli jezioro - cz. I (Wynik: 1)
przez marcin_p (marcin_p@interia.pl) dnia 07-01-2007 o godz. 17:22:54
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.fotopamiatka.blogspot.com
Tak... o to chodzi. Czyta się i... ogląda z nieokiełznaną przyjemnością.



Re: Sjon czyli jezioro - cz. I (Wynik: 1)
przez orzech dnia 07-01-2007 o godz. 18:12:53
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Lubię relacje z wypraw do Szwecji. Zawsze je czytam i gdzieś tam w myślach analizuję, wyciągam wnioski. Niestety, uczucia niedosytu z powodu braku kontaktu z rybą życia nie da się tak łatwo pozbyć. Tak jak mówisz Esox, ryb tam więcej, miejsca bajeczne, ale nie ma monopolu na brania. Przecież człowiek szykuje się na taką wyprawę długo, przygotowania trwają miesiącami a sny o wielkiej rybie nie pomagają przestać o tym myśleć. Wierzę, że w drugiej części relacji nie będzie już o tym mowy tylko zobaczymy same fotki z okazami:-) Sam byłem w tym roku na fantastycznych łowiskach i największy szczupak wyprawy to 86cm. Już żyję nadzieją na wyprawę majową tego roku:-)

Tym co się wahają czy warto do Szwecji na ryby, odpowiadam - koniecznie. Wody jest tam opór a widoki niezapomniane. Czy będą wyniki, to zupełnie inna sprawa.

Gratuluję tych okoni. Dziwi mnie lekkko fakt, że brały lepiej z trollingu. Napisz więcej na co, czy brały np na dwie wędki na raz, czy głęboko. Mi się zdarzało, że atakowały np 10cm rippera czy 11cm wahadło. Ale takie duże niestety nie były.

Jeśli chodzi o ceny przynęt wędkarskich w tamtejszych sklepach, to taki np Slider Salmo 12cm kosztował tam na nasze cirka 130zł:-)

Esox, mam pytanie. Jak rozwiązałeś kwestię ładowania echosondy? W moim Lawrensie (LMS 337C) GPS strasznie pożera baterie. Wystarcza mi na jakieś 4godz a potem muszę pakować drugi mały echosondowy akumulator. Masz na to jakiś patent czy po prostu używasz wielu lub bardzo dobrego akumulatora?
pzdr serdeczne - orzech
Ps.
Miło znów Cię zobaczyć (na fotkach) i poczytać. Jak zawsze drobiazgowo, szczegółowo i skrupulatnie. I oczywiście grzybów nie mogłeś sobie darować:-)


Pogawędki Wędkarskie - portal dla wszystkich wędkarzy!
Redakcyjna poczta: redakcja@pogawedki-wedkarskie.pl

Redakcja serwisu w składzie: Jarbas, Marek_b, -, -, -, -

Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.

Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.

PHP-Nuke Copyright © 2004 by Francisco Burzi. license.
Tworzenie strony: 0.10 sekund :: Zapytania do SQL: 90